[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usiłując ukryć stan nerwowego podniecenia, starała się znalezćnajodpowiedniejsze słowa, żeby podjąć drażliwy temat.- Emma i ja dokonałyśmy dzisiaj przerażającego odkrycia w galeriiportretów w Moorehead Manor - powiedziała.- Obraz, który namalowałaEmma, wisi tam, zajmując miejsce oryginału.- Co za niemądry pomysł.Obraz Emmy, rzeczywiście.Musiałyście siępomylić.- Twarz wuja Fletchera wykrzywiła się w niechętnym grymasie.-Mam nadzieję, że nie wspomniałyście o tym wicehrabiemu.Uznałbyz pewnością, że obie oszalałyście.- Nic nie powiedziałyśmy lordowi Fairhurst, głównie dlatego, że niebyłyśmy w stanie wyjaśnić, jak to się stało.Dlatego musiałam z tobą pomówić.- Cóż ja mogę wiedzieć o obrazach lorda Fairhurst?- Sądzę, że wiele.- Mrużąc oczy, Gwendolyn utkwiła w nim badawczespojrzenie.- Powiadają, że spowiedz jest dobra dla duszy, wuju.- Nie mam nic do wyznania - upierał się z pewnym siebie uśmieszkiem.Gwendolyn nie spuszczała z niego wzroku, nie odzywając się.W końcu, jak się wydawało, zrozumiał, że dziewczyna nie zrezygnuje, póki nieotrzyma odpowiedzi.Powoli uśmiech znikł z jego twarzy.- Zdaje się, żewyciągnęłaś już wnioski, które stawiają mnie w mocno niepochlebnym świetle.- Proszę o wybaczenie - odparła Gwendolyn, wzdychając niepewnie.- Niepowinnam snuć domysłów.Musisz jednak przyznać, że najwyższa pora,żebyśmy byli ze sobą szczerzy.- Wierz mi, Gwendolyn, to ciebie nie dotyczy i nie musisz się tym martwić.Doskonale nad wszystkim panuję.- W innych okolicznościach dałabym się przekonać, ale nie w tej sytuacji.Nie wtedy, gdy Emma jest w to bezpośrednio zamieszana.- Gwendolyn splotłaręce na kolanach.- Emma powiedziała, że umożliwiłeś jej kopiowanie obrazu.Powiedziała także, że byłeś jedynym, który go widział po ukończeniu.Wnoszęzatem, że wiesz, w jaki sposób obraz dostał się z komórki na trzecim piętrze dogalerii obrazów w Moorehead Manor.Wuj Fletcher podniósł nóż do papieru i zaczął nim hałaśliwie pukać w blatbiurka.- Niemal straciłem mowę, kiedy go zobaczyłem.Taki piękny obraz, tylepracy.Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, że Emma ma taki talent.Szkoda, żejest tylko dziewczyną.Gdyby była mężczyzną, miałaby przyszłość zapewnionąjako artysta malarz.Szczera pochwała talentu Emmy odwróciła uwagę Gwendolyn tylko nachwilę.- W jaki sposób obraz Emmy trafił do galerii? - powtórzyła Gwendolyn.- Ja go tam umieściłem.Gwendolyn spojrzała na wuja, nie mrugając okiem.- Co się stało z oryginałem? Czy uległ uszkodzeniu?- Nie.Został sprzedany.- Przez kogo?Wuj Fletcher zacisnął szczęki.- Cyril Ardley dokonał transakcji, ale dostałem połowę pieniędzy, muszęzatem wziąć na siebie taką samą odpowiedzialność.- Ukradliście oryginał? - zapytała Gwendolyn, starając się zachować zimnąkrew.Co innego mieć podejrzenia względem kogoś, a co innego wiedzieć, że sąprawdziwe.Gwendolyn zbladła i przycisnęła rękę do czoła.- Nie ukradliśmy go, tylko pożyczyliśmy.Od początku zamierzaliśmy gozwrócić, ale czas mijał i mieliśmy zawsze pilniejsze rachunki do spłacenia.Obraz musiał poczekać.Gwendolyn, wstrząśnięta, spojrzała na wuja oczami otwartymi tak szeroko,że obawiała się, iż wyglądała jak żaba.- Och, wuju, jak mogłeś? Postawiłeś się w tak niebezpiecznej sytuacji! Noi jeszcze wciągnąłeś w to Emmę.To niegodne.Wuj Fletcher podszedł do kredensu i nalał sobie kieliszek.- Do diabła, dziewczyno, nigdy nie sądziłem, że do tego dojdzie.Pomysł,żeby zamienić obrazy, przyszedł mi do głowy, dopiero kiedy się przekonałem,jak świetnie Emma potrafiła skopiować oryginał.Ardley znalazł handlarzazainteresowanego obrazem.Chciałem mu sprzedać kopie, ale Ardley się bał, żeekspert wykryje oszustwo.Zamiast tego zawarł umowę, na mocy którejmogliśmy odkupić obraz.Myśleliśmy, że kopia powisi w galerii przez parętygodni, najwyżej miesiąc.A my w tym czasie zbierzemy pieniądzei odzyskamy go, żeby mógł wrócić, gdzie jego miejsce.- Dlaczego zrobiliście coś takiego?- Dla pieniędzy! - Poważna twarz wuja się wykrzywiła.- Mieliśmyniebezpiecznie mało pieniędzy, więc sprzedaliśmy obraz marszandowiw Londynie, który zagwarantował nam możliwość wykupu w ciągu sześciumiesięcy.- Ale go nie wykupiliście.- Gwendolyn stwierdziła, że mruga oczami jakwiejski głupek.- Dlaczego tak rozpaczliwie potrzebujesz pieniędzy?- Mam wierzycieli i rachunki, które muszę spłacić.Wierz mi, niełatwoutrzymać ciebie i twoje siostry.Gwendolyn wzdrygnęła się na myśl, że ona i siostry narażają wujostwo natakie koszty.%7łyły skromnie, godnie i wygodnie, ale bez żadnychekstrawagancji. - Poza naszymi posagami, mój ociec, o ile wiem, przeznaczył roczną pensjęna nasze utrzymanie - powiedziała Gwendolyn.- Te pieniądze z pewnościąpokrywają niezbędne wydatki i zwalniają ciebie i ciotkę Mildredz konieczności łożenia na nas.Wuj Fletcher przybrał pogardliwą minę.- Wasza pensja to niewielka suma, która nie na wiele starcza.Zadrżała.Czy rzeczywiście stanowiły taki ciężar? Ale dlaczego wujFletcher nigdy wcześniej o tym nie wspominał? Dlaczego nie prosił, żebyoszczędzały? Gwendolyn otwierała i zamykała usta kilka razy, zastanawiającsię, jak wyrazić to, co miała do powiedzenia, nie urażając zbytnio wuja.- Bez względu na długi nie mieliście prawa okradać Fairhursta - wykrztusiław końcu.- Już to wyjaśniłem - odparł wymijająco.Wzdychając przesadnie, wujFletcher dopił whisky i nalał sobie następny kieliszek.- Tak, cóż, wasz plan się nie powiódł.Sądzę, że najważniejsze, żebyścieodkupili obraz i zwrócili go jak najszybciej.Są zapewne inne fundusze,z których możesz skorzystać? Przynajmniej na czas jakiś.- Gwendolynwyjrzała przez okno, biedząc się nad rozwiązaniem.- Może z mojego posagu?Wuj Fletcher wydał dziwny, gardłowy dzwięk i Gwendolyn się domyśliła, żezbliżyła się boleśnie do kolejnego odkrycia.- To nic nie da - stwierdził ponuro.- Wydałeś cały? - zapytała cicho.Wuj skinął głową i Gwendolyn odetchnęłapowoli.- Kiedy wybuchł skandal, zrozumiałem, że nigdy nie wyjdziesz za mąż.Początkowo myślałem, że pieniądze można by dodać do posagu Dorotheii Emmy, ale miałem palące potrzeby i część pieniędzy wydałem.W ciągu rokuposzła reszta.Założenie, że nigdy nie wyjdzie za mąż, choć na pewno słuszne, zabolałoGwendolyn.- Tak, wuju, wszyscy wiemy, że dokonam żywota samotnie, bez własnejrodziny.Jeśli będę miała szczęście, zostanę ulubioną ciotką dzieciDorothei albo Emmy.Inaczej będę musiała zadowolić się samotnym życiemi hodowaniem kotów.- Nie lubisz kotów? - zdziwił się wuj Fletcher.Gwendolyn przewróciła oczami.- Przypuszczam, że muszę się nauczyć je tolerować.Zsunęła się z krzesła, przeszła przez pokój, przyłączając się do wuja przykredensie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]