[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko po-dawała mu służba.Wystarczyło tylko, że zadzwonił.- Służący zrobią to za ciebie.Chyba nie chcesz ich urazić?SR- To co innego.Pokazał jej pozostałe pokoje.Pierwszy raz w życiu odgrywał rolę przewodni-ka.Beth zaczęła objaśniać Hanie, gdzie się znajdują, kompletnie ignorując wcze-śniejsze uwagi Khala na temat rozmów z małą księżniczką.- To ambulatorium.Na wypadek, gdybyś potrzebowała pomocy lekarza.- Mam nadzieję, że nie będzie to konieczne.- Na końca korytarza są dwie sypialnie.W obu ustawiono łóżeczka.Wybierz,która ci się podoba.Moje apartamenty znajdują się na dziobie samolotu, więc niebędziecie mi przeszkadzać.- To brzmi niezle.Co, Hano?- Macie tu trzy łazienki, w każdej z nich jest prysznic i wanna.- Oraz zapas ręczników?- Oczywiście.- Myślałeś kiedyś o otwarciu hotelu?- Jest tu również sala kinowa.- A basen?Odwrócił się do niej.- Czy w holu jest łóżeczko? Nie widziałam żadnego.- Zaraz każę przynieść.Na pokładzie jest również niania.Gdybym wiedział,że Faith nie może jechać, zamówiłbym dwie.- Zamówiłbyś? To nie pizza, tylko dwie bardzo ważne osoby z naszego orsza-ku.Należy je cenić.- Z naszego orszaku?Zarumieniła się.- Dziękuję, nie potrzebuję niani.Mam nadzieję, że się nie obrazi.- Bez obaw.Też leciał tym samolotem.Czy naprawdę nie mógł przekazać komuś częściswoich obowiązków? Patrzyła z żalem za odchodzącym ukochanym.Pozostawił zaSRsobą zapach drzewa sandałowego i ambry.Na zawsze go takiego zapamięta - dum-nego szorstkiego wojownika o dzikim spojrzeniu.Samolot doleciał na miejsce bez żadnych problemów.Odkryła ze zdziwie-niem, że cieszy ją perspektywa powrotu do pustynnego królestwa.Wyglądającprzez okno, dostrzegła pas świeżo zagospodarowanych pól.Nawet mimo krwa-wych walk, kraj zmieniał się pod rządami Khala na lepsze.Chciała mu pogratulo-wać, jednak tuż po wylądowaniu szejk błyskawicznie oddalił się w zgrabnym spor-towym samochodzie.Dla niej i Hany podstawiono limuzynę.Tak właśnie będzie.Khal zajmie się sprawami państwa, a ja i jego nieślubnacórka będziemy żyć w cieniu.Odczuwała niepokój, myśląc o przyszłości Hany.Aleprzynajmniej Khal zapewnił ją, że mogą bezpiecznie jechać do domu.Do domu.Czy kiedykolwiek nazwie Q'Adar domem?Pędząc z oszałamiającą prędkością po pustyni, zastanawiał się, jak Beth przy-stosuje się do życia w pałacu.Nigdy wcześniej nie sprowadził do domu kobiety, atymczasem zjawia się z całą rodziną.Zawsze starał się rozważyć wszystkie za iprzeciw.Jednak tym razem nie miał czasu do namysłu - groziło im niebezpieczeń-stwo.Jak się między nimi ułoży? Musi znalezć Beth jakieś zajęcie, tak żeby niewchodziła mu w drogę.- Teraz to jest nasze życie - szepnęła Beth do dziecka, kiedy limuzyna za-trzymała się u wejścia do pałacu.Ukryła twarz w ciemnych lokach córeczki, jakby szukając pocieszenia.Nagledostrzegła czekającą na nią szejkhę i się rozpogodziła.Wspaniale! - pomyślała.Przypomniała sobie, jak miła była dla niej starsza dama podczas ostatniegopobytu.Będzie potrzebować sojuszniczki, żeby osiągnąć wszystko, co sobie zamie-rzyła.Nagle ogarnęło ją zwątpienie.Jak mogła oczekiwać, że królowa będzie siębawić w kochającą babcię dziecka niezdarnej ekspedientki?Szejkha zeszła po schodach.Kierowca otworzył drzwi limuzyny.Nie byłoSRodwrotu.Roztrzęsiona Beth wysiadła z samochodu.- Witaj, moja droga!Starsza dama śpiesznie zbliżyła się ku nim.Czy to możliwe, że aż tak sięzmieniła i szejkha jej nie rozpoznała?- Dzień dobry, Wasza Wysokość.Dygnęła głęboko.W każdej chwili spodziewała się zmiany owej sielankowejatmosfery.- Nie trzeba, moja droga.Królowa pomogła jej wstać.Zapach jej perfum podrażnił nozdrza Hany, także mała kichnęła.- Jaka śliczna! Czy mogę ją potrzymać?- Oczywiście.Ciągle nie mogła się nadziwić temu ciepłemu powitaniu.- Właśnie tego nam trzeba - rzekła królowa.- Czego?- Zwieżej krwi.Szejkha przystanęła na szczycie schodów i obrzuciła ją uważnym spojrze-niem.Ciekawe, jak wypadłam? - pomyślała.Przypomniała sobie przepiękne księżniczki, które matka szejka zaprosiła nabal.- Mam zawołać nianię? Mój syn zatrudnił cały sztab opiekunek.- Nie.- Nie?Nieporozumienie z przemiłą damą było ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła.Po-dobnie jak syn szejkha nie nawykła do odmowy.Dziewczyna próbowała załagodzićsytuację:- Hana nie potrzebuje niani.Po prostu musi odpocząć po podróży.Zawsze je-SRstem przy niej, nie nawykła do rozłąki.- Nawet w sklepie? Jak zrozumiałam, kiedy pracowałaś, była w żłobku.Ciekawe, ile Khal powiedział matce.- zastanawiała się.- Zawsze jestem w pobliżu, a w żłobku opiekowała się nią moja przyjaciółka,która z nami mieszka.- Rozumiem.Doskonale wszystko zorganizowałaś.Podziwiam cię, Beth.- Naprawdę?- Tak.Szejkha pogłaskała ją po policzku i się uśmiechnęła.Beth zrobiło się ciepłona sercu.Może przy pomocy matki Khala uda jej się zmienić te kilka rzeczy w pa-łacu.Przyszłość zaczęła rysować się w nieco jaśniejszych barwach.Jednak nigdynie przyzwyczai się do tych ukłonów i uśmiechów.- Sama wybrałam dla ciebie apartamenty ogrodowe.Są bardzo piękne i bę-dziesz mogła spacerować z Haną.Królowa zerknęła tęsknie na śpiącą wnuczkę.- Kiedy się obudzi.- Zawiadomię Waszą Wysokość.- Naprawdę? - Szejkha spojrzała na nią z wdzięcznością.- Tak długo nie mie-liśmy w pałacu dziecka.Chciałabym jej poczytać, pośpiewać.Ciekawe, jak na to zareaguje Khal? Czy okaże swoje niezadowolenie? Dwiekobiety przeciw jednemu mężczyznie.Wszelkie obawy, że zostanie umieszczona na ciemnym poddaszu z dala odwszystkich prysły, kiedy wkroczyła do swoich apartamentów.- Moje komnaty znajdują się tuż obok.Umyśliłam to sobie w nadziei, że będęmogła obserwować Hanę w ogrodzie.- Wasza Wysokość może się z nią bawić i wychodzić na spacery, kiedy tylkozechce.Tylko czy królowej wypada zajmować się dzieckiem? Entuzjastyczny okrzykSRszejkhy rozwiał wszelkie wątpliwości.- Z przyjemnością!Pomyślała, że matka Khala jest podobna do niej i nie boi się wprowadzać no-wych zwyczajów.- Zostawię was teraz same.Pewnie chcesz ochłonąć po podróży i obejrzećswoje nowe pokoje.W życiu nie przyzwyczaję się do tego przepychu! - pomyślała, obrzucającwspaniałe komnaty spojrzeniem zdumionej turystki.- Z czasem będziesz miała swój własny dom.- Dom? Po co mi on?- Póki co korzystaj z przywilejów należnych członkom rodziny królewskiej.- Dziękuję, Wasza Wysokość, ale to zbyt wiele jak dla mnie.- Bzdura.Zobaczysz, że ci się spodoba.Sama przedstawię cię służbie.- Ski-nęła ręką na służących kręcących się po korytarzu.- Lepiej, jak nie będziesz o sobiemówić zbyt wiele - poinstruowała cicho Beth.Oczy dziewczyny rozszerzyły się ze zdumienia na widok łańcuszka ludzi, któ-ry wszedł do pokoju.- Ale skoro ci ludzie mają obsługiwać mnie i Hanę, to chyba powinni znaćprawdę?- Musisz się jeszcze wiele nauczyć, moja droga.- Chyba wszyscy musimy.- odparła i westchnęła.- Oczywiście wszyscyoprócz Waszej Wysokości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]