[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Toempaci.Oni wczuwają się w uczucia innych ludzi.W istocie,właściwie swoich uczuć prawie nie mają.Po prostu ich odczucia sąrefleksem stanu umysłu ludzi wokół nich.Joey bez problemu go tusprowadził.Thamet zrobiłby wszystko, czego od niego \ądasz, jeślitylko potrafisz skłonić go, by tak właśnie czuł.Nic więcej niemusiałaś zrobić, jak tylko prze\yć orgazm, wtedy i on miałby orgazm.Ta prawda zaczęła boleśnie kołatać się w jej czaszce.- Ten numer to był trik! Do diabła, przecie\ ja mogę miećorgazm, kiedykolwiek zechcę. - Lecz z Thametem za mocno skoncentrowałaś się na pracy.Niemiałaś czasu na swój orgazm, no to i on go nie miał:Westchnęła.- Wygląda na to, \e zafundowałeś sobie pięćdziesiątdwa darmowe r\nięcia, Tony.Jedno jest pewne, myślała Beth w drodze do jednego z pobliskichpokoi (w którym Tony zablokował wszystkie kamery nadzorujące): wka\dym z tych pięćdziesięciu dwóch razy wiedziała, kto będzie miałorgazm p i e r w s z y.Tylko tyAlana obudziły ciche pomruki dochodzące zarówno z systemuwentylacyjnego, hak i z ciepłego, kobiecego ciała le\ącego obokniego.Plansza zegara elektronicznego na przeciwległej ścianieuświadomiła mu, \e minęła dopiero połowa czasu na sen.Coś się zmieniło w pracy statku.Rozpiął klamrę pasa i odepchnął łó\ko.Nieoczekiwanie dlasiebie znalazł się z powrotem na materacu.Od razu zorientował się,co go obudziło.Była to subtelna, być mo\e o wymiarze jednej dwudziestejjednostki, ró\nica.A jednak wyczuwalna w porównaniu z całkowitymbrakiem przyciągania w ciągu minionych trzech tygodni.Zdziwił się,\e nie zauwa\ył tego natychmiast.Grawitacja.Przelotnie spojrzał nakobietę le\ącą obok niego, wciągnął w nozdrza jej przyjemny,pi\mowy zapach i wysunął się z łó\ka, nie budząc hej.Minął kilkoro drzwi i wszedł do centrum nawigacyjnego, gdzieznalazł technika Kuei i nawigatorkę Tarlę.Obie przykucniętepokracznie pośród stosu wypalonych lub rozbitych konsoli, zbierałyelementy zespołu przekazników.W chwili powrotu grawitacjiwszystko pospadało na podłogę.Obie kobiety poza uniwersalnymipasami nie miały nic na sobie.Obie nagie piękności były szczupłe,miały bladozielonkawą cerę i ciemnozielone włosy.Ich twarzeznaczył pot, tłuszcz i znu\enie. - Hello, Alan - słabym głosem odezwała się Tarla.Wydawałosię, \e niemal nie stać ją na wysiłek, by przemówić.Kuei niedbaleskinęła głową, gdy\ pochłaniało ją sprawdzanie sensorów ruchu,które były jej stałym wyposa\eniem.Otarła sobie twarz z potu ipowiedziała:- To tylko wgniecenie, ale jednak zawsze coś.Nie chciałam,\ebyśmy dostali większego obrotu, gdy statek jest w takim stanie.-Mówiąc to, odłączyła terminal z gniazda z tyłu szyi.- Teraz zabierzemy się za powietrze na statku - obiecała Tarla.Było nadal jak w tropiku.Tak bardzo mu to nie przeszkadzało,skoro nie byli ju\ w stanie niewa\kości, a jego genitalia poodzyskaniu właściwej wagi przestały pływać, układając się wewprawiające w za\enowanie wzory.Kobiety natomiast odzyskaływłaściwy kształt piersi, które poprzednio powiewały przed nimi jakbalony na wodzie.- W porządku - powiedział z przekonaniem.- Pracujeciedoskonale.Na ten komplement rozpromieniły się i porzuciły swe zajęcie.Uświadomił sobie, \e będzie miał kłopoty.Ju\ czuł zapach ichafrodyzjaka i widział jego działanie.Kuei klęknęła przed nim,podczas gdy Tarla oczekiwała na swą kolejkę z tak intensywną \ądzą,\e niemal przera\ało go to.Alan pogodził się z myślą, \e nieprędkobędzie mógł wrócić do przerwanego snu.Jedną ręką trzymał się za swego znękanego koguta, kiedypotykając się wchodził do izby chorych.Laura popatrzyła na niegowspółczująco.- Bo\e, czy one nie pozwolą ci nawet spać? - zapytała.Słabo przytaknął głową.- Nie wiem, jak ja to wytrzymam, pani doktor.Wręczyła muopakowanie koncentratu od\ywczego i dopilnowała, by połknął,sprawdzając mu zarazem puls i szerokość zrenic.- Na razie w porządku.Pilnuj się, \ebyś du\o spał, młodyczłowieku.Młody człowieku było jej ulubionym wyra\eniem.WłaściwieLaura była nawet trochę młodsza od niego.Oboje mieli w granicachtrzydziestki.- Wracam właśnie do łó\ka - odpowiedział.- Chciałem tylkosprawdzić, co z n i m.Wskazał w odległy kraniec sali.Wewnątrz kopuły z pleksiglasu,w jednej z medycznych jednostek rekonwalescencyjnych, widocznabyła postać nieprzytomnego dowódcy statku, Raya Feldona.Spowijałgo \ółtawy poblask regeneratora tkanek, a jego z natury mocnejbudowy ciało przypominałoby teraz \ałosne zwłoki, gdyby nierytmiczne unoszenie i opadanie klatki piersiowej.Jedną rękęusztywniała mu szyna, tors zaś ukośnymi krechami znaczyły potę\neblizny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]