[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez cały czaspozostawały żywe i zmienne jak samo życie, jak gdyby przechodziły przez kolejnefazy rozwoju rośliny prowadzące aż do jej rozkwitu.Calatrava doświadczał podczaspracy niesamowitej witalności, co znajdowało przełożenie na jego konstrukcje i budziłopodziw oraz zdumienie odbiorców, którzy je potem oglądali i z nich korzystali.Ponieważ proces kreatywny wymyka się precyzyjnym opisom i nie sposób się good nikogo nauczyć, przy realizacji pierwszych tego typu przedsięwzięć człowiekjest zwykle zdany tylko na siebie zostaje rzucony na głęboką wodę i musi sobieporadzić.W takich okolicznościach wypracowuje sobie metodę, która najlepiej odpo-wiada jego osobistym upodobaniom oraz specyfice wykonywanego zawodu.Na tymetapie ludziom często zdarza się popełniać błędy, zwłaszcza jeśli działają pod presjąi w związku z tym odczuwają strach.Analizując proces wypracowany przez Cala-travę, możemy dostrzec pewne charakterystyczne schematy i założenia o dość uni-wersalnym zastosowaniu, odwołujące się do naturalnych skłonności i mocnych stronludzkiego mózgu.Przede wszystkim pierwszy etap procesu kreatywnego powinien mieć charakterotwarty.Należy pozostawić sobie czas na poszukiwania i snucie marzeń, rozpoczy-nać należy w sposób swobodny i w stanie rozluznienia.W tym okresie warto otwo-rzyć się na przeróżne potężne emocje, które w sposób naturalny pojawiają się w naswraz z myślą o konkretnym pomyśle.Pomysły zawsze można potem doprecyzować,nadając projektowi bardziej realistyczny i racjonalny charakter.Jeżeli zaś wyjdziemyod napięcia i presji, od samego początku skupimy się na finansowaniu, konkurencjii opiniach otoczenia, przyhamujemy mózg w jego dążeniu do formułowania skoja-rzeń i szybko wyssiemy z projektu całą radość i życie.Po drugie, dobrze byłobydysponować rozległą wiedzą w zakresie własnej dziedziny i różnych innych, abymózg mógł w dowolny sposób formułować skojarzenia i zależności.Po trzecie, abypodtrzymywać ten proces przy życiu, nie wolno nam popaść w samozadowolenie nie wolno zachowywać się tak, jak gdyby pierwotna wizja stanowiła koniec naszychposzukiwań.Powinniśmy podtrzymywać w sobie stałe niezadowolenie z efektównaszej pracy i potrzebę nieustannego doskonalenia pomysłów, a także pewne poczucieROZBUDZANIE UMYSAU WIELOWYMIAROWEGO.FAZA AKTYWNOZCI I KREATYWNOZCI | 233niepewności jak gdybyśmy nie do końca potrafili stwierdzić, w jakim kierunkupowinniśmy udać się dalej, aby ta niepewność podsycała w nas zapał i podtrzymywałakreatywność.Wszelkie formy oporu i wszelkie przeszkody należy traktować jakokolejne okazje do doskonalenia dzieła.Wreszcie należy przyjąć do wiadomości, że niskie tempo prac jest zaletą samąw sobie.Jeżeli chodzi o przedsięwzięcia twórcze, czas zawsze ma charakter względny.Bez względu na to, czy projekt ciągnie się miesiącami czy latami, twórca zawsze sięniecierpliwi i pragnie doprowadzić już dzieło do końca.Z punktu widzenia podtrzy-mywania siły kreatywnej absolutnie największe znaczenie ma rozbudzenie w sobiepoczucia przeciwnego do tej naturalnej niecierpliwości.Należy czerpać przyjem-ność z mozolnych poszukiwań i cieszyć się powolnym dojrzewaniem pomysłu organicznym wzrostem, który w sposób naturalny prowadzi do stopniowego powsta-wania ostatecznego kształtu.Procesu tego nie należy w sposób naturalny przeciągać,albowiem rodzi to zupełnie inne problemy (wszyscy potrzebujemy pewnego terminu,który by nas motywował), ale im dłużej będziemy przelewać w dane przedsięwzię-cie naszą energię intelektualną, tym bogatsze uda nam się stworzyć dzieło.Wartowyobrazić sobie siebie za kilka lat, jak patrzymy na efekt naszej pracy.Z tamtegopunktu w przyszłości tych kilka dodatkowych miesięcy czy lat bynajmniej nie będzienam się wydawało dolegliwe czy mozolne.Te uczucia to chwilowe złudzenie, którewkrótce zniknie.Czas jest naszym największym sojusznikiem.5.Wolna przestrzeńOjciec Marthy Graham, dr George Graham, należał do grupy pionierów, którzyw latach dziewięćdziesiątych XIX wieku podjęli specjalizację w dziedzinie choróbumysłowych.W domu niespecjalnie opowiadał o swojej pracy, a w rozmowachz Marthą poruszał tylko jeden temat, który zdawał się ją do głębi fascynować.Otóżna podstawie swoich doświadczeń z pacjentami dr Graham wykształcił zdolność for-mułowania pewnych sądów na temat ich stanu umysłowego na podstawie mowy ichciała.Potrafił oceniać poziom niepewności na podstawie charakteru chodu, gesty-kulacji czy faktu wpatrywania się w pewne przedmioty. Ciało nie kłamie , mawiałczęsto do córki.Do szkoły średniej Martha uczęszczała w Santa Barbara w Kalifornii.W tymokresie odkryła w sobie zamiłowanie do teatru.Pewnego wieczoru 1911 roku dr Gra-ham zabrał swoją siedemnastoletnią córkę do Los Angeles na występ słynnej tancerkiRuth St.Denis.Od tego momentu dziewczyna nie potrafiła myśleć o niczym innymjak tylko o karierze tanecznej.Liczne uwagi ojca wzbudziły w niej zainteresowaniekwestią wyrażania emocji bez słów, a ściślej rzecz biorąc, poprzez ruchy ciała.Gdytylko w 1916 roku pani St.Denis otworzyła własną szkołę tańca (wspólnie ze swoimpartnerem Tedem Shawnem), Martha zapisała się jako jedna z pierwszych uczen-nic.Układy choreograficzne stanowiły swobodne nawiązanie do form baletowych,przy czym nauczyciele kładli nacisk na łatwość i naturalność ruchów.Tancerzeczęsto pozowali lub wykonywali ruchy z szarfami, tak jak w dziełach Isadory Duncan.234 | JAK ZOSTA MISTRZEM.TRENING DOSKONAAOZCIZ początku Graham nie wróżono obiecującej kariery.Dziewczynie brakowałopewności siebie, zawsze ustawiała się gdzieś w tyle sali.Miała też niezbyt dobrąbudowę jak na tancerkę (nie mogła się pochwalić gibkim ciałem baletnicy), raczejpowoli przyswajała sobie poszczególne elementy choreografii.Gdy jednak po razpierwszy miała okazję wystąpić solo, St.Denis i Shawn dostrzegli w niej coś zaskaku-jącego.Dziewczyna eksplodowała energią, której nigdy wcześniej w niej nie dostrzegli.Niewątpliwie miała charyzmę.St.Denis porównała ją do młodego tornada.Wszyst-kie zdobyte umiejętności Graham potrafiła wycyzelować, nadając im bardziej agre-sywny ton.Po kilku latach stała się najlepszą uczennicą szkoły, najwybitniejszym człon-kiem trupy tanecznej i nauczycielką metody Denishawn, jak ją zaczęto nazywać.Wkrótce jednak ta forma tańca zaczęła ją nużyć.Graham stwierdziła, że to nie dokońca odzwierciedla jej temperament.Aby nabrać pewnego dystansu do dotychcza-sowych nauczycieli, przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie zarabiała na życie, dająclekcje tańca metodą Denishawn.Pewnego dnia w 1926 roku być może w wynikużalu o to, że Graham odeszła z zespołu Ted Shawn postawił jej zaskakujące ulti-matum.Zażądał 500 dolarów za prawo korzystania z ćwiczeń i materiałów tanecznychDenishawn.W przypadku nieuiszczenia tej kwoty groził pozwem i zakazem korzy-stania z jakichkolwiek elementów metody zarówno podczas zajęć, jak i w tańcu.Graham spodziewała się, że kiedyś może do tego dojść.Miała trzydzieści dwa lata,więc na karierę taneczną pozostało jej niewiele czasu.Dysponowała zaledwie kwotą50 dolarów, więc absolutnie nie mogła zapłacić Shawnowi, nawet gdyby chciała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]