[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jesteś wyjątkowo miłym młodym mężczyzną i uważam nas teraz za przyjaciół.- Przyjaciele - zgodził się George, jedynie leciutko zgrzytając zębami.- Dlatego możesz mi zaufać, kiedy mówię, że profesor to zły człowiek.Opróczwbudowanej intuicji kobiety mają też inną, raczej nieszczęsną właściwość.George prawie powiedział: Cykl menstruacyjny? Powstrzymał się jednak, wiedząc, żejeśliby to zrobił, musiałby zachować się jak dżentelmen i wyskoczyć przez burtę.- Niemal hipnotyczną fascynację i nieprzeparty pociąg do niegodziwych mężczyzn -sprecyzowała Ada.- Dla kobiet zli mężczyzni są, jak mogłabym to określić, atrakcyjniseksualnie.Darwin, małpi kamerdyner, ukrył twarz w dłoniach.- Przykro mi, chciałabym, żeby tak nie było.Ale tak jest, i ponieważ profesor Coffindziała na mnie niemal jak bożek miłości, to biorąc pod uwagę jego wygląd, który jest wręczodstręczający, znaczy, że jest wcieleniem szatana, potworem.- Nie.- George kręcił głową.- Opiekuje się mną.Zależy mu na mnie.Traktuje mnieniemal po królewsku.- Naprawdę? Rzeczywiście tak jest?- Tak, naprawdę.- George pociągnął łyk szampana.- I finansuje naszą podróż zwłasnej kieszeni.Nie zapłaciłem za nic.- Naprawdę? Wiesz, kiedy po raz drugi usłyszałam twoje imię?- Nie.Ale to jest dziwne pytanie.Pierwszy raz, jak sobie przypominam, było to wtedy,kiedy ci je powiedziałem.W noc koncertu w Kryształowym Pałacu.- Właśnie.- Upiła szampana.Płyn odbił się w jej oczach.- Drugi raz to było wtedy,gdy wykrzykiwali go różni handlarze z różnych wozów handlowych, które pędziły w stronę Imperatorowej Marsa", wznoszącej się z Królewskiego Portu Kosmicznego.- Ach.Pamiętam to.- Miałam bardzo dobry widok z mojego gniazda w łodzi ratunkowej.Handlarzewyglądali na zdenerwowanych.- Ach - powiedział George po raz drugi.- W rzeczy samej, byli zdenerwowani.- I wykrzykiwali twoje nazwisko, a nie profesora.- Wyjaśnił mi to.- Upił szampana.- Potrzebował użyć mojego arystokratycznegotytułu, żeby dostać kredyt u krawców i szewców, wytwórców przyborów toaletowych i lasekkrólewskiej jakości, i.- A nie przyszło mu do głowy, żeby samego siebie nazwać lordem Coffinem?- Ach - powiedział George po raz trzeci.- Ale on sprzedał wszystko, żeby kupić biletyna statek.- %7łeby wziąć cię w Wielką Podróż? To było z jego strony bardzo szczodre.Można bypowiedzieć, że niemal altruistyczne.- Można by - zgodził się George.- Zakładając, że to prawda.I że nie ma w tym żadnych ukrytych motywów.%7łeprofesor nie chce czegoś w zamian.Czegoś, co tylko ty możesz mu dać.George jęknął.- Wszystko przekręcasz.On jest dobrym człowiekiem.Opiekuje się mną.Przy stoliku znów pojawił się kelner od win.- Mam nadzieję, że wszystko jest zgodnie z państwa życzeniami - powiedział tonem, wktórym George wyczuł brak szczerości.- Tylko że to był raczej ciężki dzień dla niektórych znas, i chciałbym wpełznąć do mojej badziewnej drewnianej koi, która mi się przynależy, izłapać dwie godziny snu, zanim znów zostanę wezwany na służbę.- Oczywiście - powiedział George.- No więc jest kwestia rachunku - napomknął kelner od win.- Być może profesor Coffin go pokryje - zasugerowała Ada.- Obawiam się, że nie, madame.Właśnie spotkałem tego dżentelmena, kiedy kupowałabsynt dla pana Charlesa Babbage'a.Powiedział, że pan podpisze rachunek za kolację, lordzieGeorge.George zamówił kolejnego szampana.I kufel piwa dla Darwina.- Więc - rzekł do Ady.- Zły człowiek, tak myślisz?- Obawiam się, że tak, George.Przykro mi, ale to prawda.- Sprawy ostatnio rzeczywiście wyglądają ciut dziwnie.- George podał słomkęDarwinowi, który miał problemy z piwem.- Załoga staje się coraz bardziej gburowata, nawetobawiam się buntu, no i ta straszna przemoc, a w dodatku gubi mi się czas.Moja pamięć jestposzatkowana.Ada uniosła pięknie zarysowaną brew.- Jaki naprawdę jest cel waszej podróży? Czego naprawdę chce od ciebie profesor?George Fox westchnął i rozejrzał się.Nie wiedział, co powinien powiedzieć.- Mnie możesz powiedzieć prawdę.Jak mogłabym ci zaszkodzić?- Nie sądzę, żebyś ty mówiła mi całą prawdę - odpalił George.- Być może od czasu do czasu daję się ponieść przesadzie - powiedziała, trzepoczącrzęsami.- Być może puszczam wodze wyobrazni w opowieściach, ale to dziedziczne.Zupełnie poza moją kontrolą.- Tak jak twój pociąg do nikczemnych mężczyzn?- Owszem.To rodzinne.Na pewno poczułbyś się zaskoczony, gdybyś usłyszałnazwisko mojego ojca.- Dziwne, ale chyba nie - powiedział George.- Lord Byron - powiedziała Ada Lovelace.Darwin, małpi kamerdyner, pośpieszył do George'a i zaczął go oklepywać wielkąkraciastą serwetką.A to dlatego, że George rozlał szampana na swoją kamizelkę.- Lord Byron? Nie sądzę.Ada Lovelace pogrzebała w swojej wyszywanej cekinami wieczorowej torebce iwyciągnęła złożoną kartkę wyciętą z gazety.Podała ją George'owi, który ją odwinął i głośnoprzeczytał, co na niej stało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]