[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ustachłopaka ściągnęła złość.Stajenny nie był głupi i musiał coś wiedziećo napiętej sytuacji, jaka panowała w Pary\u.- Kto zwykle zajmuje się końmi lorda Castlereagha?- Szef stajennych, pan Anthony, ale teraz go tu nie ma.Dziś ranomusiał pojechać do Saint Denis.~- Wiesz, kto dzisiaj osiodłał Samsona?Chłopak zastanowił się, po czym potrząsnął głową.Właściwie, tonie.Musiałem podsypać koniom obroku i nie widziałem, kto to zrobił.Domyśliłem się, \e coś jest nie w porządku, dopiero kiedyusłyszałem r\enie Samsona.- Domyślasz się, kto to mógł być? Czy w stajni kręcił się ktośpodejrzany?- Nie przysiągłbym, \e to na pewno on, ale.pracuje tu francuskistajenny - odparł chłopak.- Brakowało nam ludzi, jeden z naszychchłopaków musiał wrócić do Anglii, bo ojciec mu umarł, drugi został 144 MARY JO PUTNEYpobity w bójce ulicznej i nie mógł pracować przez kilka dni.Pewnieten Francuz osiodłał i wyprowadził Samsona.- Jak on wygląda?- Zredniego wzrostu, ciemnowłosy, z blizną na policzku.- Stajen-ny zastanowił się przez chwilę.- Chyba ma brązowe oczy.Zawszetrzymał się na uboczu i nigdy z nim dłu\ej nie rozmawiałem.Nazywa się Jean Blanc.Opis pasował do kapitana Henri Lemerciera.Rafę obrzucił stajen-nego chmurnym spojrzeniem.- Nie zdziw się, jeśli więcej nie zobaczysz Jeana Blanca - powiedział twardo.-1 nikomu nie mów, co znalezliśmy.Sam porozmawiamz lordem Castlereaghem.Czy to jasne?Chłopak skinął głową.Rafę wyszedł ze stajni i przyłączył się do >Maggie i lady Castlereagh.Musieli czekać godzinę, zanim lekarz postawił diagnozę, alewiadomości były dobre.Co prawda Castlereagh miał kilka złamanych ;\eber i prze\ył lekki wstrząs, ale był przytomny i, ku rozpaczy \ony,planował ju\ serię spotkań w swojej sypialni.Lady Castlereagh z całego serca podziękowała Maggie i Rafę'owiza to, \e zapobiegli powa\niejszemu wypadkowi.Potem po\egnalisię i Rafę poprowadził do powozu swoją damę o mocno rozwichrzonejfryzurze i powalanej błotem sukni.Z początku Maggie w ogóle się nie odzywała; po prostu le\ała zzamkniętymi oczami na wyściełanym siedzeniu.Byli ju\ w połowiedrogi do domu, kiedy otworzyła oczy.- Mógł zostać zabity na naszych oczach - powiedziała bezbarw-nym głosem.- Wiem - ponurym tonem odparł Rafę.- yle to świadczy onaszych umiejętnościach szpiegowania i zapewniania ochrony.- Co znalazłeś w stajni?Rafę opowiedział jej o ostrym wędzidle, kolcach w boku Samsonai tajemniczym stajennym, Jeanie Blanc.- Przypuszczam, \e Blanc szarpnął za uzdę, skaleczył Samsonowipysk, a kiedy koń stanął dęba, trzasnął ręką w derkę i wbił mu kolcew ciało.- Maggie próbowała odtworzyć przebieg wydarzeń.- A po-tem uciekł.- Mo\e uciekł dlatego, \e zobaczył nas - rzekł Rafę.- GdybyCastlereagh był sam, zginąłby na miejscu.Zrobiłoby się takie PAATKI NA WIETRZE 145zamieszanie, \e Blanc mógłby zostać wystarczająco długo, by usunąćostre wędzidło i kolce, a wtedy wszyscy uznaliby to za wypadek.- Od początku wiedziałam, \e coś jest nie w porządku z tymstajennym.- Maggie usiłowała przypomnieć sobie człowieka, któregowidziała zaledwie przez parę minut.- Nie wyglądał na parobka.Miałruchy \ołnierza, choć mo\e to nic dziwnego, skoro tylu Francuzówsłu\yło w armii cesarza.- Ja go nie widziałem, ale sądząc z opisu, mo\e to być jeden ztwoich podejrzanych.Kapitan Henri Lemercier.Spotkałem go wCafe Mazarin.- I nie wspomniałeś mi o tym, choć wiedziałeś, \e rozmawianotam o przygotowaniach do zamachu? - Ton Maggie był lodowaty.Rafę nie powiedział jej o tym spotkaniu, poniewa\ Lemercierzakończył wieczór w towarzystwie Roberta Andersona, a to byłtemat, którego chciał uniknąć.Przynajmniej na razie, dopóki nieznajdzie niepodwa\alnego dowodu winy Andersona.- Nie mówiłem ci - wyjaśnił łagodnie - poniewa\ Lemercier byłpijany i nie powiedział nic ciekawego.Maggie przyjrzała się mu podejrzliwie, ale powstrzymała się oddalszych pytań.Chciałby wiedzieć, jaka tajemnica kryje się w tychszarych zrenicach.Wyglądała porywająco.Oczy jej błyszczały, włosy,splątane podczas zamieszania na podwórzu, opadały złocistą kaskadą,wydekoltowana suknia nie pozostawiała wiele wyobrazni.Gdybynaprawdę była jego kochanką, wziąłby ją natychmiast, właśnie tu, wpowozie.Odsunął od siebie te myśli i zmusił się do ponownego przeanalizowaniawydarzeń.Ten wstrząsający wypadek w pełni uświadomił mu powagęsytuacji.Przyszła pora, by sprawdzić zawodową lojalność Maggie.Jejzwiązek z Andersonem bardzo ją obcią\ał.Jasnowłosy, delikatny Anglik,który wyglądał jak ministrant albo, lepiej, upadły anioł, był niemal napewno agentem wrogów Wielkiej Brytanii.Czy tamtej nocy, kiedyspotkał się z Lemercierem w Cafe Mazarin, ustalał szczegóły wypadku" Castlereagha? O czym rozmawiał z generałemRoussaye'em w Salon des Etrangers?I najwa\niejsze: czy okłamuje Maggie, czy jest jej wspólnikiem?Tego popołudnia pomogła Rafe'owi uratować Castlereagha, ale tojeszcze nie znaczyło, \e nie sprzedaje informacji albo nie spiskujeprzeciwko swojemu krajowi.Zbyt wiele tajemniczych lat dzieliło 146 MARY JO PUTNEYMargot Ashton od Magdy Janos, \eby mógł jej ufać.Mo\e jest takchciwa, \e pracuje dla ka\dego, kto jej płaci, a mo\e Andersonnamówił ją do zdrady brytyjskich interesów.Ale w jednej kwestii nie miało to \adnego znaczenia.Pragnął jej bezwzględu na to, kim była i co robiła.Jeśli Maggie oka\e się zdrajczynią,Rafę pozwoli jej wybierać: albo zostanie z nim, albo pójdzie naszubienicę.Wolałby, \eby przyszła do niego z własnej woli, ale jeśli tobędzie konieczne, posunie się do wszystkiego, z wyjątkiem przemocy.Ta myśl nie napawała go dumą.Anglik zaczął się przyzwyczajać do tych podró\y i nie dener-wował się ju\ tak, jak za pierwszym razem.Jednak wchodząc domrocznego pokoju, w którym czekał jego pracodawca, pomyślał, \ez powodu swych jasnych włosów, widocznych nawet w półmroku,mo\e być dla ka\dego łatwym celem.Gdyby wiedział, jak ciemnymidrogami przyjdzie mu chadzać, postarałby się urodzić brunetem.Po nieudanej próbie zamachu na \ycie lorda Castlereagh zamas-kowany mę\czyzna nie budził w nim takiego strachu.Anglik nic niemógł poradzić na to, \e pomysł zabicia człowieka za pomocą konianie wydał mu się najszczęśliwszy.Popełnił błąd, bo powiedział otym swojemu gospodarzowi.- Pozwalasz sobie mnie krytykować? Ty, który nie masz pojęcia,kim jestem ani kto jest moim celem? Jesteś głupcem.- Zwiszczącygłos był niczym wiatr nad lodowiskiem.- Zresztą - dodał Le Serpentz nutą szyderstwa - powinieneś się ucieszyć, mon Anglais, bo mójnastępny plan ogranicza element przypadkowości.Jutro przewidzianajest seria wa\nych dyplomatycznych spotkań.Będę potrzebowałszczegółowych planów piętra tej części ambasady.Dokładnychwymiarów ka\dego pokoju, ka\dego korytarza, ka\dej szafki.A tak\einformacji o członkach personelu i ich obowiązkach.- To wszystko? - z sarkazmem spytał Anglik.- Muszę tak\e wiedzieć, kto będzie obecny na ka\dym spotkaniu.- Le Serpent najwyrazniej nie dostrzegł ironii w pytaniu gościa.- Muszę to wiedzieć na sto procent, i to nie pózniej ni\ w przeddzieńka\dej konferencji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •