[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy ślizgając się, wypadł za róg i kopuła ukazała się jego oczom w całej okazałości, stałosię jasne, że budynek i jego mieszkańcy znalezli się w poważnym niebezpieczeństwie.Dwie zpodpór były złamane, a z popękanych permabetonowych słupków wystawały pręty zbrojeniowe zdurastali.Bliższa część kopuły uniosła się dwa metry do góry, po czym runęła na połamanepodpory.Nie rozpadła się na szczęście, choć na froncie budynku pojawiło się pęknięcie nad oknamii głównym wejściem.Ze środka słychać było krzyki pełne niepokoju i bólu.Luke rzucił się przed siebie, prosto do wejścia.Nie było to łatwe zadanie - nie mógł sięgnąćdo Mocy i musiał polegać na swojej zdrowej nodze - ale wylądował tam, gdzie zamierzał.Usłyszałtrzask lampy nad drzwiami.Drzwi się nie otworzyły.Luke zaparł się o ścianę i kopnął, jednak w tej samej chwili kopułakolejny raz uniosła się i upadła.Uderzył głową w jej brzeg.Pomimo przeszywającego bólu udałomu się wylądować na nogach i nie stracić równowagi.Na prawo od niego Vestara wyskoczyła w powietrze i pięknym łukiem opadła na kopułę.Stojąc we wnęce przed drzwiami, Luke nie widział, gdzie dokładnie, ale głuchy brzęk,sygnalizujący zderzenie ciała z cienkim metalem, a nie z permabetonem, oznaczał, że musiałacelować w jedno z okien.Ustąpiło pod naporem uderzenia.Na lewo od Luke a Ben próbował powtórzyć manewr Vestary.Cięższy od niej, uderzył wszybę z większą siłą.Odgłos wyrwanego z ramy okna był głośny i satysfakcjonujący.Luke jeszcze raz wymierzył kopniaka drzwiom; tym razem skutecznie.Drzwi wyleciały zfutryny i Luke zobaczył przed sobą pokój mniej więcej tej samej wielkości, co w domu Sel.Kopuła znowu uniosła się z jednej strony.Luke zaparł się o wejście.Zamiast się zawalić, budynek zaczął przekręcać się na bok.Luke usłyszał, jak pęka kolejnypermabetonowy słup.Obejrzał się przez ramię.Zwiat na zewnątrz wirował - to kopuła obracała sięna ostatniej podporze.Siła odśrodkowa o mało nie wyrzuciła Luke a z budynku, a od szaleńczychobrotów poczuł mdłości.Nie chcąc wykorzystywać Mocy, zaparł się o ściany, po czym z wysiłkiemruszył do pokoju.Było w nim znacznie więcej mebli niż u Sel, a wszystkie porozrzucane wokoło, jakby jakiśolbrzym zdmuchnął je swoim oddechem.Sprzęt elektroniczny - datapady, monitory, holoprojektory- roztrzaskał się o sufit, spadł na podłogę i ponownie uniósł w powietrze, sypiąc iskrami wpowietrznym tańcu samozniszczenia.Luke dostrzegł, że jeden z foteli się pali.Pod wywróconą do góry nogami sofą zobaczył człowieka, gorączkowo wymachującegorękami, Podbiegł do niego, chociaż podłoga domu przechylała się w górę i w dół, i nachylił się, byusunąć przygniatający ofiarę mebel.Pod sofą leżał siwowłosy mężczyzna, tak chudy, że sprawiał wrażenie zagłodzonego.Twarzwykrzywiał mu grymas bólu.Gdy tylko Luke usunął ciężar, starzec przetoczył się na plecy i złapałsię za lewe ramię.Musiało być złamane w łokciu lub ponad nim.Luke przykucnął, dla utrzymania równowagi zapierając się o wejście.- Ile osób zostało w domu? - %7łeby mężczyzna w ogóle go usłyszał, Luke musiałprzekrzyczeć łoskot pękających mebli, skwierczenie elektroniki i dochodzące z zewnątrz krzyki.- Dwoje.- Mężczyzna usiadł z wysiłkiem.- Moja córka i jej syn.Luke wziął starca na ręce i odwrócił się, by ocenić drogę do zewnętrznych drzwi.Międzynim a punktem docelowym pojawiła się biblioteczka ze sztucznego drewna - przemknęła popodłodze, zatrzymała się na zewnętrznej ścianie i tam dopiero znieruchomiała.Mistrz Jedi ruszył biegiem przed siebie.Podłoga unosiła się i opadała, ale nie korzystał zMocy, by wyrównać bieg.Odwrócił się, uderzając ramieniem w wejście i jednocześnie chroniącgłowę mężczyzny przed zderzeniem ze ścianą.Chwiejnie dotarł do wnęki i wyskoczył na dwór.Trafił dalej, niż zamierzał, bo w momencie jego skoku kopuła zaczęła wykonywać kolejnyobrót.Przeleciał dziesięć metrów, przyjmując impet lądowania na zdrową nogę.Zanim wytraciłrozpęd, wykonał jeszcze przewrót, nie puszczając staruszka, i dopiero zwolnił.Gdy wreszcie się zatrzymał, spojrzał za siebie.Vestara zdążyła wyskoczyć spod kopuły.Niosła na rękach małego, może trzyletniegochłopca.Ona również odwróciła się, by spojrzeć w kierunku domu, po czym popatrzyła na dziecko.Zmarszczyła nos, jakby poczuła paskudny zapach, i bezceremonialnie postawiła malca nazakurzonej ulicy.Luke zdał sobie sprawę, że kopuła przekręciła się o sto osiemdziesiąt stopni; znalezli sięteraz z Vestarą na ulicy, która przedtem ciągnęła się na tyłach budynku.Dom nadal się obracał,niczym zwierzę chcące zerwać krępującą jego ruchy obrożę.Usłyszeli łoskot dochodzący od strony okien na pierwszym piętrze.Kawałek porysowanejtranspastali wypadł z ramy i potoczył się po zakrzywionej powierzchni kopuły, by wreszcie ztrzaskiem upaść na ziemię.W oknie pojawił się Ben, trzymający w ramionach młodą kobietę.Szybko i zwinnie jak małpojaszczur wyskoczył na kopułę, przebiegł po niej i jakieś trzy metry nadziemią wybił się w powietrze.Wylądował zwinnie na zakurzonej ulicy Hweg Shul.Przetoczył sięprzez ramię i wstał.Kopuła obróciła się znów wokół własnej osi i uniosła nad głową Bena, by zaraz opaść.Luke otworzył już usta, by ostrzec syna, ale Ben zmienił kierunek i przeturlał się pod ostatniocalały permabetonowy filar.Kopuła runęła z łoskotem, przesłaniając widok, a potem, pęknięta,znowu uniosła się w powietrze.Luke dostrzegł Bena i uratowaną przez niego kobietę; cali i zdrowileżeli u podstawy ostatniego filaru.Resztki kopuły zadygotały i zerwały się z uwięzi.Budynek wzniósł się w powietrze, obróciłwokół własnej osi dziwnie majestatycznie, niczym mała stacja kosmiczna, która zawisła tuż nadpowierzchnią ziemi, po czym poszybował nad miastem.Luke położył starca na ulicy i podbiegł do syna.- Wszystko w porządku? - zapytał.Ben wstał.Miał rozcięty policzek i stracił płaszcz.Przy każdym oddechu z jego ustulatywała zmrożona para.- W porządku.Tato, to jest Zara.Zaro, poznaj Luke a Skywalkera.Ciemnowłosa kobieta o dużych oczach przelotnie zerknęła na Luke a i pognała w stronęVestary i swojego synka.Chłopiec płakał, ale nie z bólu; nie mógł patrzeć, jak jego rodzinny domleci unoszony w powietrzu przez niewidzialne prądy.Kopuła zniknęła za niską w tej okolicy linią dachów.Z oddali dobiegł głośny huk, gdy domrunął na ziemię.Wydawało się, że siły gnębiące miasto odebrały to jako sygnał.Podskakujące, wirujące iprzecinające powietrze sprzęty i fragmenty budynków, wywołujące koszmarny chaos i grożąceprzebywającym wśród nich ludziom, runęły jednocześnie na ulice i dachy.Zapadła cisza przerywana tylko jękami rannych, okrzykami bólu i odgłosami alarmówgdzieś niedaleko.Vestara dołączyła do nich.Luke przyjrzał się obojgu młodym.Vestara również odniosła lekkie obrażenia; szatę miałarozerwaną na ramieniu, a jej dół ochlapany czymś, co pachniało jak zawartość akwarium.Ruchem głowy wskazał na zniszczenia.- Do roboty - zarządził.Przez godzinę robili wszystko, co w ich mocy - pomagali Tubylcom i Przybyszom wyciągaćofiary spod zawalonych domów, odstawiali zgubione dzieci do matek i zaganiali cu-pasy, którewyrwały się na wolność, bo rozpadła się ich zagroda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]