[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– A po co peruki?Podniosła ręce w geście bezsilności.– Do inscenizowania fantazji.– Oczywiście.Muszę przyznać, że były świetne.Jed-no pytanko, pani doktor.Czy w tym, co robisz, cokolwiek jest prawdziwe?Nie odpowiedziała.Opuściła wzrok, lecz zdążył do-strzec blask łez.Z trudem łapała oddech.– Proszę ostatni raz.Jeśli wiesz, gdzie jest moja siostra, powiedz.166Cara SummersPokręciła przecząco spuszczoną głową.Lucas podszedłdo przeszklonych drzwi balkonu i od progu rzucił jejprzelotne spojrzenie.– Gratuluję, pani doktor.Wyprowadziłaś mnie w pole.Dokończył w myślach: ,,Pierwszy i ostatni raz’’.Teniewypowiedziane słowa jeszcze długo dudniły muw głowie.Jednym ruchem wyjęła ubrania z szafy i wrzuciła dowalizki razem z wieszakami.Musiała jak najszybciejwydostać się z apartamentu, z hotelu i przestać myśleć o Lucasie.To warunek, aby dojść do siebie.W geście rozpaczy uchwyciła się krawędzi półki i spoj-rzała w lustro.Widok podkrążonych oczu nie zaskoczyłjej, za to łzy – przeraziły.Nie pamiętała nawet, kiedy ostatni raz płakała.Doktor MacKenzie Lloyd nigdy niepłakała.Mac – owszem.Kim właściwie była?Zanim poznała Lucasa, nie miała co do tego wątpliwo-ści.Była naukowcem, lubiła swoją pracę, a jej badania dawały obiecujące rezultaty.Do pełni szczęścia w życiu brakowało jej tylko jednego: rodziny.Aby rozwiązać ten problem, zaczęła realizować specjalnie ułożony program.Postępowała dokładnie według procedury przestrzeganejw laboratorium.Wszystko wydawało się więc prostei logiczne.Być może plan doktor Lloyd sprawdziłby się w praktyce, gdyby do akcji nie wkroczyła Mac.Usiadła na stołku i zanurzyła twarz w dłoniach.Powinna wrócić do Waszyngtonu – i tyle! Mogła zamknąćsię w laboratorium i bez reszty poświęcić się pracy.Z czasem zapomni o Lucasie Wainrighcie.Zapomni, z jaką pogardą spojrzał na nią, wychodząc z apartamentu.Miał święte prawo wściec się na nią.Oszukała go.Podręcznik uwodzenia 167Pomysł, by w przebraniu poleciała na Keys, wyszedł odSophie, lecz Mac wyrzucała sobie, iż zbyt łatwo nawszystko przystała.Teraz wiedziała, że winę ponosi Mac.To Mac chciała przeprowadzić badania na Lucasie.Czyjuż wtedy go kochała? Nie zamierzała tego roztrząsać.Weszła do sypialni, aby się spakować i jak najszybciej opuścić pokój, w którym wciąż unosił się zapach Lucasa.Gdy wkładała kosmetyczkę do walizki, rozległ siędzwonek.Natychmiast pomyślała: Lucas! Pomknęła dodrzwi.Na progu stał kierownik, ten sam, który w holuprzyniósł dla niej krzesło.Pokręcił głową z dezaprobatą.– Pani Wainright, nie wolno otwierać drzwi bezupewnienia się, kto idzie.– Myślałam, że to pan Wainright.Uśmiechnął się.– Dlatego tu jestem.Pan Wainright rozmawiał ze mnąprzed wyjazdem.Kazał mi przekazać, że personel otrzy-mał instrukcje co do dalszego pani pobytu.Może pani tu zostać, jak długo pani zechce, a my postaramy się o ob-sługę na najwyższym poziomie.Zamrugała powiekami, aby powstrzymać łzy.ChociażLucas wściekł się na nią, zadbał o jej wygodę!– Czym mogę pani służyć?– Chciałabym zarezerwować miejsce w samolocie doWaszyngtonu.– Oczywiście.Z radością się tym zajmiemy, aczkol-wiek wolelibyśmy gościć panią u nas.Proszę łaskawiepodać pierwszą literę imienia.To niezbędne do dokonania rezerwacji.Wahała się przez chwilę.– S jak Sophie.Jeśli wybrałaby normalny lot rejsowy, musiała przywejściu na pokład pokazać dokument tożsamości ze168Cara Summerszdjęciem.Miała do dyspozycji tylko prawo jazdy Sophie i jej blond perukę.– Załatwię to niezwłocznie.Czy Sophie posługiwała się jej dokumentami na podo-bnej zasadzie? Kupowanie peruk i przymierzanie ich nazapleczu antykwariatu Sophie okazało się świetną zaba-wą, ale czy dla Sophie było czymś więcej? Czy celowozamieniła torebki?Przypomniała sobie słowa Sophie, wypowiedzianew domku na drzewie: ,,Postanowiłam, że przed następ-nym mężczyzną, z którym się umówię, ukryję swojeprawdziwe nazwisko.’’To Sophie wpadła na pomysł z perukami, zamianątorebek i płaszczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]