[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona jednak wciąż siedziaÅ‚a nieporuszona.ByÅ‚ochÅ‚odno, ale nie na tyle zimno, by oddech zabarwiaÅ‚siÄ™ na biaÅ‚o.DzieÅ„ wciąż jeszcze byÅ‚ wczesny, dowieczora pozostawaÅ‚o sporo czasu.A jeszcze wiÄ™cejdo nocy.CaÅ‚y jej plan opieraÅ‚ siÄ™ na tym, że przeno­cuje w Blossom Hill.- One chyba wrócÄ… do domu przed nocÄ…? - spytaÅ‚a.- Nie miaÅ‚y takiego zamiaru - odparÅ‚ Joe.OparÅ‚dÅ‚onie o krawÄ™dz powozu i przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ Rozie po­ważnie.- MiaÅ‚abyÅ› wiÄ™cej do oglÄ…dania, gdybyÅ› za- czekaÅ‚a dzieÅ„ lub dwa - dodaÅ‚, choć nigdy Roza niewyglÄ…daÅ‚a mu na kogoÅ›, kto Å›mieje siÄ™ najgÅ‚oÅ›nieji cieszy najbardziej na widok nowych materiałów nasukienki.- Czy ty jesteÅ› szczęśliwy jako wÅ‚aÅ›ciciel planta­cji, Joe? - spytaÅ‚a Roza, ale wciąż nie zamierzaÅ‚a wy­siadać.On nie rozumiaÅ‚, do czego szwagierka zmierza,ponieważ jednak widziaÅ‚, że wciąż siedzi, wiÄ™c wdra­paÅ‚ siÄ™ do niej.UsiadÅ‚ naprzeciwko niej, Å‚okcie oparÅ‚na kolanach i próbowaÅ‚ odnalezć spojrzenie jej nie­bieskich oczu.- MarzyÅ‚eÅ› o czymÅ› takim jak to? - pytaÅ‚a dalej.Joe odchyliÅ‚ siÄ™ w tyÅ‚, rozÅ‚ożyÅ‚ szeroko ramionana oparciu za swoimi plecami.PatrzyÅ‚ na dom.Na­dal kiedy zbliżaÅ‚ siÄ™ do niego, ten budynek go zaska­kiwaÅ‚.Zawsze musiaÅ‚ przystanąć i przekonywać samsiebie, że to jest jego dom.%7Å‚e jego wÅ‚aÅ›cicielem niejest jakiÅ› pan o podwójnym nazwisku, z tytuÅ‚emi miejscem w House of Lords.Nie, to jego dom.PiÄ™­trowy, murowany budynek z oÅ›mioma kolumnamiprzed wejÅ›ciem i mnóstwem okien, które Joe wciążliczyÅ‚.Budynek z podwójnymi, oszklonymi drzwia­mi i z balkonami.ByÅ‚y w nim zÅ‚ocone krzesÅ‚a i mo­siężne kandelabry, piÄ™kne żyrandole z krysztaÅ‚u.JoebyÅ‚ wÅ‚aÅ›cicielem pól, rozciÄ…gajÄ…cych siÄ™ wokół domujak okiem siÄ™gnąć.MiaÅ‚ konie i stajnie, i rozlegÅ‚eplantacje baweÅ‚ny.Nigdy w życiu nie marzyÅ‚ o ta­kich wspaniaÅ‚oÅ›ciach jak to wszystko.- MyÅ›lÄ™, że marzyÅ‚em raczej o kamiennym dom­ku z dwiema izbami - powiedziaÅ‚ wolno, przymyka­jÄ…c oczy. Wciąż nieÅ‚atwo byÅ‚o mu mówić o tym miejscu,w którym znajdowaÅ‚y siÄ™ wszystkie jego dawne my­Å›li i marzenia.Gdzie wspomnienia o dawniejszymżyciu i o Irlandii nadal byÅ‚y żywe.- A zatem to wszystko jest dla ciebie niczym baśń?Jej gÅ‚os miaÅ‚ jakieÅ› bolesne brzmienie.Ona czegoÅ›szukaÅ‚a.PoszukiwaÅ‚a tego w nim, u niego.I Joe wie­dziaÅ‚, że to istnieje jak pÄ™kniÄ™cie na gÅ‚adkiej po­wierzchni.- To byÅ‚o jak baśń - potwierdziÅ‚.- Pozwól mi tutaj zostać.Musisz pozwolić - pro­siÅ‚a Roza.Nadal rozmawiali o tym samym, ale Joe nie byÅ‚ pe­wien, czy wie, co to.Bardzo wyraznie zdawaÅ‚ sobiesprawÄ™ z tego, że ona siedzi tuż przy nim.Nie przy­pominaÅ‚ sobie, kiedy widziaÅ‚ jÄ… pierwszy raz.Zoba­czyÅ‚ naprawdÄ™.PoczÄ…tkowo nie pojmowaÅ‚, co w niejopÄ™taÅ‚o Seamusa.On przez dÅ‚ugi czas widziaÅ‚ tylkojej lewy policzek.Joe kochaÅ‚ to, co piÄ™kne, a Rosi niemożna byÅ‚o nazwać piÄ™knÄ….ByÅ‚a jak krysztaÅ‚owy kie­lich, który zostaÅ‚ rozbity, a potem znowu sklejony.- BÄ™dÄ™ musiaÅ‚a ci zaufać - powiedziaÅ‚a Roza.- Alenie mogÄ™ tego uczynić, dopóki mi nie powiesz, że niejesteÅ› caÅ‚kiem szczęśliwy w roli wÅ‚aÅ›ciciela plantacji.- Co to za gra, którÄ… ze mnÄ… prowadzisz?- To ma coÅ› wspólnego z tym, czego nie lubisz -rzekÅ‚a Roza, nie przestajÄ…c patrzeć mu w oczy.- WiÄ™c powiedz mi, co to jest, ty, która znasz mnietak dobrze - rzekÅ‚ wyzywajÄ…co.- Niewolnicy!Joe przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej wÄ…skimi oczyma.Roza sie­dziaÅ‚a wyprostowana niczym nauczycielka.I tak sa- mo jak nauczycielka uparcie trzymaÅ‚a siÄ™ swojego.On byÅ‚ od niej nieco starszy, ale wciąż miaÅ‚ wraże­nie, że pod wieloma wzglÄ™dami Roza zdecydowaniego wyprzedza.- Ja mógÅ‚bym siÄ™ bez nich obejść.Ale ani ty, anija nie powinniÅ›my siÄ™ gÅ‚oÅ›no wypowiadać w kwestiiniewolników, Rosi.Oboje dobrze wiemy, skÄ…d bio­rÄ… siÄ™ pieniÄ…dze na jedzenie.A teraz ja powinienembyć razem z Seamusem.- Zaufam ci - przerwaÅ‚a mu Roza gorÄ…czkowo.-Zaufam ci, a ty bÄ™dziesz musiaÅ‚ milczeć.Bo uczyniÄ™ciÄ™ swoim wspólnikiem.Współwinnym po prostu!ZabrzmiaÅ‚o to bardzo grozne, ale Joe nie wiedziaÅ‚,w jaki sposób kazać jej przestać.ZresztÄ… nie bardzowiedziaÅ‚, czy należaÅ‚o to robić.PrzeraziÅ‚o go jednakto, że ona mówi o współwinie.Jakby miaÅ‚a zamiarzaproponować mu coÅ›.grzesznego.- Ja pomagam niewolnikom w ucieczce - oznajmi­Å‚a Roza, żona jego brata, Seamusa.MogÅ‚aby mu powiedzieć, że morduje i zabija, a niebyÅ‚by nawet w poÅ‚owie tak zaszokowany jak teraz.Jedyne, z czego naprawdÄ™ zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™, toto, że nie powinni tak siedzieć w tym powozie, sko­ro rozmawiajÄ… o takich rzeczach.ByÅ‚ pewien, że Å›cia­ny majÄ… uszy.- Wejdz do domu - poprosiÅ‚.- A ja wyprzÄ™gnÄ™ ko­nia.WprowadzÄ™ go do stajni.- To znaczy, że mogÄ™ zostać?- Na trochÄ™ - odparÅ‚.PojÄ™cia nie miaÅ‚, w co siÄ™ pa­kuje.PrzerażaÅ‚o go, ale zarazem podniecaÅ‚o, powo­dowaÅ‚o, że krew w żyÅ‚ach zaczynaÅ‚a pÅ‚ynąć szybciej. - NaprawdÄ™ nie wiem, dlaczego to robiÄ™ - szeptaÅ‚Joe, posuwajÄ…c siÄ™ w ciemnoÅ›ciach niemal po omac­ku.ProwadziÅ‚ konia, na którym siedziaÅ‚a Roza,wkrótce jednak i ona bÄ™dzie musiaÅ‚a iść piechotÄ….- To szaleÅ„stwo, Rosi.Seamus by mnie wychÅ‚os-taÅ‚, gdyby wiedziaÅ‚, na co ci pozwalam.SpytaÅ‚bymnie pewnie, dlaczego nie przywiÄ…zaÅ‚em ciÄ™ w do­mu do krzesÅ‚a.Wciąż jeszcze możemy zawrócić.- My nie możemy zawrócić! - odparÅ‚a gniewnie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •