[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do tego, jeśli pójdziena spacer po herbacianych polach, założy kapelusz.Przedtem zajrzy doCaleba, zje śniadanie i omówi z khansaną, co powinien zrobić dziś wdomu.Kiedy już obejrzy herbaciane zagony, nadejdzie pora obiadu.Potem odbędzie przejażdżkę na siwku, klaczy podarowanej jej przezCharlesa nazajutrz po ślubie, a po południu zapozna się z księgamirachunkowymi.Od pierwszego dnia małżeństwa Katrina opracowałarozkład dnia tak dokładnie i akuratnie, że stale miała pełne ręce roboty.Doszła do przekonania, że najwyższy czas otrząsnąć się z owegobezwładu i próżniactwa, na co była skazana w domu brata.Do zajmowania się uprawą herbaty zatrudnili ekipę nowychpracowników; dwóch z nich zgłosiło się z poręki Charlesa.Katrinapodejrzewała, że obaj regularnie składają jej bratu raport co dosposobu, w jaki gospodarzy Aidan, nie była jednak w stanie temuprzeciwdziałać; gdyby nie przyjęła ich do pracy, Charles znalazłbyinny sposób na zdobycie potrzebnych informacji.Stephen opuścił jużOoty, a póki przebywał w mieście, Katrina starannie i skutecznieunikała z nim spotkania.Teraz mogła mieć tylko nadzieję, że Stephenzrezygnuje z pomysłu odzyskania Caleba.Chłopiec początkowozachowywał się wobec Aidana z rezerwą, odkąd jednak świeżoupieczony ojczym pozwolił mu pojezdzić na swoim koniu - z tegopowodu Katrina umierała ze strachu sto razy na minutę - Caleb zmieniłswój stosunek do niego.Decyzja o zamążpójściu okazała się zatemsłuszna choćby ze względu na Caleba: chłopiec naprawdę potrzebowałojca.Katrina stała wśród wiecznie zielonych krzewów herbacianych, którerozciągały się przed nią bujnymi zielonymi łanami, oglądała pąki imuskała palcami skórzaste, ząbkowane, błyszczące liście,ciemnozielone z wierzchu, nieco jaśniejsze od spodu.Młode listki i ichdelikatne jasnoróżowe pączki okrywał białawy meszek.W regioniewzgórz Nilgiri zbiór herbaty odbywał się przez cały rok, ale zewzględu na porę monsunową najlepszą jakość osiągano w okresie odgrudnia do lutego; roślina miała wtedy świeży, wyra-zisty smak, odznaczała się subtelną cytrusową nutą i łagodnymaromatem.Katrina zwróciła spojrzenie na poletka z krzewami herbaty, napochłonięte pracą kobiety i starsze dzieci z dużymi wiklinowymikoszami na plecach, które przywiązywano rzemykiem owiniętymdokoła głowy.Ich cichy śpiew mieszał się z szumem liści.Myśl o tym, że to wszystko - choć zgodnie z prawem stanowiłowłasność Aidana - należy też w pewnym sensie do niej, wydawała sięKatrinie niemal nierzeczywista.W domu to ona znała się na uprawie isprzedaży herbaty, postępowanie Aidana nie pozostawiało wątpliwościco do tego, że w pełni ufa jej doświadczeniu i umiejętnościom.Czasemwspólnie przechadzali się po plantacji, on zaś słuchał z uwagą jejobjaśnień na temat metod uprawy lub właściwości herbaty z regionuNilgiri i innych odmian tej rośliny, wieczorami natomiast przeglądałdokumenty z danymi o zbiorach, zakupach i bilansie gospodarstwa.Pamięć podsuwała Katrinie podobne sceny z pierwszego małżeństwa.Tak jak teraz z Aidanem, długie godziny na plantacji spędzała dawniejze Stephenem, tyle że wtedy nie objaśniała mężowi kwestiizwiązanych z uprawą, raczej rozmawiali ze sobą jak równy z równym.Wieczorami zasiadali oboje w przestronnym gabinecie, a Stephenwtajemniczał ją w rozmaite niuanse handlu herbatą, których jeszcze nieznała.Z Aidanem Katrina rozmawiała rzadko, chyba że na temat plantacji.Czasem korciło ją, aby go zapytać, jak wyglądało jego życie przedprzyjazdem do Ooty, chętnie dowiedziałaby się też czegoś o jegorodzinie, obawiała się jednak, że takie zainteresowanie pociągnęłobyza sobą pytania na temat jej przeszłości u boku Stephena, a o tymKatrina nie chciała mówić.Niemniej, milczenie, które dość częstomiędzy nimi panowało, nie miało w sobie nic przykrego; wyglądałoraczej na to, że oboje stosują się do niepisanego porozumienia, aby nieczynić żadnych pochopnych kroków, które mogłyby zostać poczytaneza ingerencję w życie partnera.Nie zmieniały też tego w najmniejszymstopniu ich wspólne szalone noce, kiedy Katrina leżała zdyszana wramionach Aidana.Nic na świecie nie liczyło się wówczas dla niej takjak on.Poprawiła niesforny kosmyk włosów i ruszyła z powrotem do domu.Aidan jeszcze nie wrócił, zjadła więc sama, a następnie przebrała się dokonnej przejażdżki.Kiedy niebawem, odziana już w amazonkę,podeszła do stajni, ujrzała męża uwiązującego u wrót swego kasztanka.Pieszczotliwie musnął dłonią chrapy wierzchowca, poklepał go po szyii zwrócił się do Katriny.- Niestety, nie zdążyłem na śniadanie - powiedział.- Wybacz.- Gdzie byłeś? - Zawahała się przed zadaniem tego pytania, jeszczesię bowiem nie przyzwyczaiła do tak otwarcie okazywanej ciekawości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]