[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fale zamykały się nadjego głową.Jak śmierć.Obudził się.Oddychał ciężko i dalej walczył z zalewającą go wodą.Koszmar.Był mokry od potui drżał z zimna.Jęknął i odczekał chwilę, aż przejdąnudności.Kiedy wreszcie z wysiłkiem wstał, pokój przechylił się tylko raz.Z poprzednich doświadczeń wiedziałże wystarczy zamknąć oczy, aby wszystko wróciło naswoje miejsce.Po ciemku powlókł się do łazienkiżeby zmyć z twarzy zimny pot.- Wszystko w porządku? - To Nick stał w progu- yle się czujesz?- Nie.- Zack nabrał wody w dłonie i wypłukausta.- Wracaj do łóżka.- yle wyglądasz.- Nick wahał się, patrząc natwarz brata.- Cholera.Powiedziałem, że czuję się dobrzeSpływaj.Twarz Nicka ściągnęła się bólem, nim się odwrócił.- Poczekaj.Przepraszam.- Zack głęboko odetchnął.- To zły sen.Paskudnie się potem czuję.Z NAKAZU SDU 165- Przyśniło ci się coś złego?- Przecież ci powiedziałem.- Zirytowany, Zackchwycił ręcznik i zaczął się wycierać.Nick gorączkowo myślał.Trudno mu było wyobrazić sobie tego wielkiego, silnego Zacka nękanegokoszmarami sennymi.Zack w obliczu czegoś, cosprawia, że poci się i blednie?- Uhm.Chcesz drinka?- Tak.- Powiesił ręcznik.- W kuchni jest trochęwhisky starego.Po chwili dołączył do Nicka i usiadł na poręczyfotela.Nick nalał do szklanki porcję whisky i podałbratu.Zack spróbował odrobinę i syknął.- To cud, że ojciec miał po tym wątrobę.Nick żałował, że nie włożył spodni.Przynajmniejmógłby wepchnąć ręce do kieszeni.- A może, kiedy zaczął tracić pamięć, pomogłomu to, że winę zwala na whisky zamiast, wiesz.- Na chorobę Alzheimera.Tak.- Zack upił następny łyk i potrzymał alkohol przez chwilę na języku.- Słyszałem, jak się rzucałeś na łóżku.Wydawałeśjakieś niesamowite odgłosy.- To było straszne.- Zack przechylił szklankęi obserwował kołyszący się płyn.- Huragan.Wściekłość.Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego nadają im takie łagodne imiona.Huragan to szaleniec doszpiku kości.Prawie trzy lata minęły i jeszcze tegonie zapomniałem.166 Z NAKAZU SDU- Czy chcesz.- Nick zamilkł na chwilę.- Możebyś łatwiej zasnął, gdybyś.Zack wiedział, o co brat chce zapytać.A tym razemchciał odpowiedzieć.Może najlepiej będzie, kiedyo tym wreszcie porozmawiają.- Płynęliśmy niedaleko Bermudów, gdy dostaliśmy wezwanie o pomoc.Znajdowaliśmy się najbliżej.Zawróciliśmy w stronę huraganu.Trójka ludzi najachcie.Zciągnęło ich z kursu i nie mogli wrócić dobrzegu przed sztormem.Nick bez słowa przysiadł obok.- Wiatr wiejący z prędkością siedemdziesięciupięciu węzłów i morze.Przeżyłem wcześniej w życiuhuragan, ale na lądzie.Potrafi być zle, naprawdę strasznie, ale to wszystko nic, kiedy porówna się go z huraganem na morzu.Wiesz, dopiero coś takiegorzeczywiście przeraża.Oficer dostał czymś w głowęi stracił przytomność.Część załogi omal nie wypadła za burtę.Czasem było tak czarno, że nie widziałeś własnych rąk.Potem nagle oślepiała cię błyskawica.- Jak mieliście ich w tym wszystkim znalezć?- Mieliśmy radar.Radarowiec był dobry.Złapaliśmy ich trzydzieści stopni w prawo od naszego kursu.Małą dziewczynkę przywiązali do głównego masztu.Kobieta i mężczyzna walczyli, żeby utrzymać się napowierzchni.Mieliśmy czas.Myślałem, że się uda.Potem maszt się zawalił.Wydawało mi się, że dziewZ NAKAZU SDU 167czynka krzyknęła.Ale to był chyba tylko wiatr, bobardzo szybko znalazła się pod wodą.I ja też.- Ty? - spytał Nick z szeroko otwartymi oczami.- Skoczyłeś?- Nie zdążyłem się nawet zastanowić.Nie byłembohaterem.Po prostu nie myślałem.Uwierz mi, żegdybym.- Zamilkł, a potem wypił resztę whisky.- To jak skok z drapacza chmur.Wydaje się, że nigdynie przestaniesz spadać.Masz mnóstwo czasu na rozważania o śmierci.Zachowałem się, oczywiście, jakgłupiec.Gdyby wiatr wiał z innej strony, po prosturozwaliłbym się o burtę.Ale miałem szczęście.Rzuciło mnie w kierunku jachtu.Potem w niego rąbnąłem.O Boże, to było jak grzmotnięcie w beton!Wtedy nic nie czuł.Dopiero pózniej powiedzianomu, że złamał obojczyk i zwichnął lewe ramię.- Miotałem się.Woda mnie unosiła i wchłaniała.Było tak czarno, że światło reflektora ledwo przenikało ciemność.Wydawało mi się, że tonę.Zapomniałem, po co skoczyłem.Zupełnie przypadkowo trafiłem na maszt.Dziewczynka była splątana linami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]