[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy przekroczyli bramy pałacu, tłum zwykłych ludzi zmienił się w tłumodziany w błękit gwardii, szarość uczniów, czerwień bardów i biel heroldów.Na-wet tutaj kręciło się kilku handlarzy (chociaż może to jakiś przedsiębiorczy stu-dent wykorzystywał okazję), a strażnicy entuzjastycznie wymachiwali chorągiew-kami.Szczególnie dużo hałasu robili uczniowie, wrzeszcząc wniebogłosy; takżeTowarzysze przyszły popatrzeć, a ich niebieskie oczy lśniły radością.W końcu udało jej się dostrzec przyjaciół: kilku kolegów z roku, Keren i Te-rena, starego Elcartha.Pochód zakończył się u jedynych wrót, przez które mogłyprzejść gryfy.Jezdzcy zeskoczyli z koni i, otoczeni przez gwardzistów, weszli dośrodka.Shion, Cavil i Lisha zostali odciągnięci na bok; Elspeth pomyślała, że niebędzie za nimi tęsknić.W drzwiach powitała ich Talia, która zignorowała gryfy, Sokolich Braci i.protokół i rzuciła się ku Elspeth, dusząc ją w uścisku.Elspeth, zaskoczona, płakałaze szczęścia.104  Przestań, bo sama się rozpłaczę  wyszeptała Talia. Bogowie, wyglą-dasz wspaniale! Ty również. Elspeth zrewanżowała się natychmiast.Talia roześmiała się. Mam już siwe włosy, zaręczam ci, skarbie.Dzieci weszły w ten wiek, kiedyciągle szukają guza.Twoja matka zwołała cały dwór i Radę. %7łeby udowodnić, że żyję  dokończyła Elspeth. Tak myślałam.Przystąpię więc od razu do wprowadzania w życie swojego planu. Teraz? Teraz. Talii załamał się głos i Elspeth odsunęła ją od siebie na długośćramion. Spójrz na mnie  zażądała.Talia przechyliła głowę i rzuciła jej spojrzeniez ukosa. Jestem trochę strudzona podróżą, ale nadal prezentuję się odpowied-nio.Przeżyłam pożar, potop, burzę, codzienne spotkania z potworami, o jakich cisię nie śniło, i patrole na granicy.Prowadz do Rady, pożrę ich żywcem!Talia odrzuciła głowę w tył i roześmiała się.Elspeth nie zauważyła, aby jejkasztanowe loki choć trochę posiwiały. Przekonałaś mnie.Teraz przekonaj ich!  powiedziała.Skłoniła się wpół,zapraszając wszystkich do pałacu.Lytha i Jerven skulili się pod skrzydłami Hy-dony, rozglądając się wokół szeroko otwartymi oczami.Elspeth pierwsza przeszła przez ogromne, podwójne wrota prowadzące ku saliposłuchań.Szpony gryfów zgrzytały na marmurowej posadzce.Elspeth była pew-na, że Lisha, Cavil i Shion zaczęli już opowiadać znajomym o podróży i dziwnychzwyczajach stworzeń, które sprowadziła z dalekich krajów następczyni tronu.Jak oczekiwała, powitano ich z pompą; Mroczny Wiatr i Zpiew Ognia przed-stawiono jako  ambasadorów Tayledras , Nyarę jako  lady Nyarę k Sheyna(zgromadzeni zachodzili pewnie w głowę, cóż to takiego  k Sheyna ), a gryfyjako  lorda Treyvana Gryfa i lady Hydonę z dziećmi, ambasadorów Kaled a in.Pominięto jedynie Rrisa, ale ten nie poczuł się urażony, zapewne nawet nie za-uważył, że go nie zaprezentowano, zajęty był bowiem chłonięciem wszystkichszczegółów, które niedługo przemieni w historię kyrre.Dyheli nie był zaintereso-wany rolą wysłannika, chciał jedynie pokazać Valdemarczykom, że gryfy i ludzienie są jedynymi inteligentnymi rasami na świecie.Elspeth zatrzymała się na progu, dając przyjaciołom możliwość przygotowa-nia się na spotkanie z nieznajomymi.W sali zapadła cisza i nagle, z chrzęstemskóry i szumem jedwabiu, wszyscy obecni zgięli się w ukłonie; wszyscy, opróczczterech osób na podwyższeniu.Ruszyła ku nim, patrząc na matkę i ojczyma,odzianych w Biel, stojących przed swymi tronami w otoczeniu heroldów i gwar-dzistów.Jednym z heroldów okazała się Kerowyn, która mrugnęła do zbliżającejsię Elspeth.Gwardziści należeli do Piorunów Nieba.Złote włosy Selenay posiwiały, a czoło Darena znaczyły zmarszczki.Oboje nawidok ubrania Elspeth otworzyli szeroko oczy, jednak szybko odzyskali  królew-105 ski wyraz twarzy.Spodziewała się tego; miała na sobie najwspanialsze z ubrańuszytych przez hertasi i była pewna, że tak odzianego herolda Valdemar w swejdługiej historii jeszcze nie widział [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •