[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywarliśmy do siebie. Ja naprawdę nie jestem komunistką  powiedziałam cicho. Wiem, że nie  roześmiał się nagle. Ale oboje jesteśmy sierotami po JózefieWissarionowiczu, chociaż może to nam się nie podobać. Orly, piąta po południuWłaśnie nadałam walizkę na bagaż i otrzymałam kartę pokładową.Przede mną jeszczeodprawa paszportowa.Powinnam stawić się przy wejściu numer trzy za pięćdziesiąt minut.Więc zdążę jeszcze zatelefonować do Polski.Tym razem zgłasza się Ewa. Matka Grzegorza powtórzyła mi, że dzwoniłaś. Jestem na lotnisku, za niecałą godzinę mam samolot. A gdzie lecisz? Do Warszawy.Pauza. Jesteś sama?  Jak najbardziej. A on? Czy on wie, gdzie jesteś?  Nie wie.Znowu pauza. Mamo! To fantastyczny facet.Każda kobieta chciałaby z nim być.A on kocha ciebie. Wracam. Mamo  głos Ewy oddala się, słyszę go poprzez trzaski  nie wracaj.Zostań z nim. Nie mogę. Do czego chcesz wracać, do tego koszmarnego mieszkania w bloku?  Wracam do.ciebie.Pauza. Mamo, musisz mieć swoje życie.I masz je.Naprawdę je masz z tym człowiekiem.Widziałam was razem.Nie niszcz tego. To już się zniszczyło.Wiesz.przyjechała ona.Nadia. I chcesz jej zrobić miejsce? Nie bądz taka wspaniałomyślna.Walcz o niego.Albo chociażpozwól, żeby on walczył o ciebie.Nie uciekaj.Azy napływają mi pod powieki. Ona ma dwadzieścia trzy lata i nie można jej samej zostawić.Sasza jest za niąodpowiedzialny. Więc dlatego postanowiłaś zrobić jej prezent ze swojego życia? Nikomu nie wolno robićtakich prezentów.Mamo! Jesteś tam? Czekaj na mnie na lotnisku  mówię i odkładam słuchawkę.To było zaledwie wczoraj.Właśnie się obudziliśmy, Aleksander poszedł wziąć prysznic, a jależałam jeszcze w łóżku.Kiedy odezwał się dzwonek przy drzwiach, pomyślałam, że to poczta.Po jego powrocie z Ameryki zaczęło przychodzić mnóstwo korespondencji.Za drzwiami stała Nadia.Była zaskoczona moim widokiem. Pani Julia.to pani tu mieszka? Prosiłam w hotelu o adres Saszy, a oni mi napisali nakartce ten.Nie umiałam się dogadać.widać nie zrozumieli.  Proszę, niech pani wejdzie  powiedziałam wreszcie. Przyjechałam do Saszy.może pani ma jego nowy adres. Niech pani wejdzie  powtórzyłam.Nadia ujęła walizkę i przestąpiła próg mieszkania.Rozglądała się niepewnie. Kiedy pani przyjechała? Jechałam i jechałam, bo to pociągiem.i dojechałam tylko co.W hotelu nie było Saszy.No to napisałam na kartce jego nazwisko, a oni dopisali adres.Taksówkarz mnie tu przywiózł.A pani tu już zamieszkała, w tym Paryżu.I nie wiem, co z Saszą, czy on gdzieś wyjechał, czyzmienił hotel.Nagle zamilkła, bo zupełnie jak w teatrze otworzyły się drzwi łazienki i wyszedł Aleksander.Był nagi. Ręcznik, babo!  zawołał.Wtedy dopiero ją zobaczył i znieruchomiał.Trwaliśmy tak we troje jak przykuci do swoichmiejsc.Dwie kobiety.Kobieta stara i kobieta młoda, a pomiędzy nimi mężczyzna.Tak jak goPan Bóg stworzył.W całej swojej męskiej krasie.Szerokie ramiona, wąskie biodra, długiemuskularne nogi.Z włosów kapała mu na podłogę woda, spływała też strużkami po tymwspaniałym ciele.Mogłyśmy się napatrzyć do syta, mogłyśmy w pełni ocenić, ile jedna z nasstraci, ile zyska druga. Po co przyjechałaś? spytał, osłaniając dłońmi swoją męskość. Przyjechałam, bo nic nie pisałeś.a miałeś napisać. odparła wystraszonym głosem.I tak się skończył akt pierwszy tej sztuki rozpisanej na troje aktorów.Aleksander wyjąłz szafy ręcznik i zamknął się w łazience, pozostawiając nas same.Nadia spojrzała na mnie.Miała niemal okrągłe oczy.Malowało się w nich bezgraniczne zdumienie. To Aleksander Nikołajewicz też tu mieszka?  Napije się pani kawy?  Nie czekając na jejodpowiedz, ruszyłam do kuchni, ona poszła za mną.Krzątałam się tam, a właściwie kręciłam się w kółko, ciągle natykając się wzrokiem naprzyklejone na szafce moje zdjęcie z popołudniówki, z tym idiotycznym podpisem.Bałam się, żeNadia je zobaczy.Na szczęście byłam na nim sama, a ona nie znała francuskiego.Ale niemusiała zbierać żadnych dowodów, dowód główny właśnie zamknął się w łazience.Zaparzyłam kawę i postawiłam przed nią filiżankę.Siedziała przy stole w płaszczu.Chybajeszcze nie dotarło do niej, co oznacza cała ta sytuacja.Stuknęły drzwi od łazienki, Aleksander pojawił się w przedpokoju, na krótko.Sięgnął popłaszcz i wychodząc zakomunikował nam, że ma za chwilę ważne spotkanie.On po prostuuciekał, pozostawiając mnie samą z tym wszystkim. Czy on tu wróci? zadała mi pytanie Nadia, patrząc na mnie oczyma przestraszonegodziecka.  Wróci.Powinien wrócić.Wrócił wieczorem, Nadia nadal siedziała w kuchni, nie chciała zdjąć płaszcza, mimo moichnamów.Właściwie ze sobą nie rozmawiałyśmy.Powiedziała tylko, że jeżeli muszę wyjść, toproszę bardzo.Ona tu zaczeka na Saszę.Więc wyszłam po jakieś zakupy, zaproponowałampotem, aby zrobiła sobie coś do jedzenia, ale odparła, że nie jest głodna.Obie czekałyśmy naAleksandra, ona w kuchni, ja w pokoju.Usiłowałam coś czytać.Wiedziałam już, że nie potrafięmu wybaczyć takiego zachowania.Prawie nie wierzyłam, że ta poranna scena miała miejsce.I żeskończyła się tak, jak się skończyła.Był zaskoczony, mógł nie wiedzieć, jak wyjść z tej sytuacji,więc postanowił grać na zwłokę.Ale to mogło trwać godzinę, dwie.A nie cały dzień.Podwieczór ogarnął mnie nawet niepokój, że coś mu się przytrafiło, wyszedł przecież takizdenerwowany.Więc był ten strach o niego, niepewność.To wszystko zmieniło się w agresję,gdy usłyszałam go, jak wchodzi.Wypadłam z pokoju, omal się nie zderzyliśmy. Zwietnie  krzyknęłam  teraz ja się stąd wynoszę! Nie pozwolił na to.Po prostu zamknąłdrzwi na klucz i klucz schował do kieszeni. Uspokój się  powiedział. Katia po nią przyjedzie, będzie tam mogła przenocować.A jutro musi wrócić do Moskwy, wsadzę ją w samolot.Nadia stanęła w drzwiach kuchni. Ja u obcych nie będę nocować  oświadczyła. Ja do ciebie przyjechałam.Patrzyliśmy na nią oboje w milczeniu. Tutaj nie możesz zostać  rzekł wreszcie. Dlaczego nie? Bo tutaj mieszkam z Julią.Nie dotarło to jeszcze do ciebie? Ale.chyba ze sobą nie żyjecie. Właśnie dlatego tu jesteśmy, że ze sobą żyjemy! Nadiapatrzyła na niego, jakby nie zrozumiała, co powiedział. Sasza, przecież ona jest stara!Odezwało się pukanie do drzwi i weszła Katia. Nadieżda Iwanowna Imielinskaja, Jekatierina Aleksiejewna Rostowa  dokonał prezentacjiAleksander.Wyglądał na opanowanego, ale był nienaturalnie blady. Dobrze  stwierdziła Katia. Niech się pani zbiera.Jak się wszyscy wyśpimy, lepiej namsię będzie myślało. Ja nigdzie nie pojadę. odrzekła Nadia. Dopiero co tłukłam się pociągiem przeztydzień.przyjechałam do Saszy i jak on tu mieszka, to ja tu będę.Katia, zwykle tak elokwentna, zaniemówiła tym razem.Przez długą chwilę nikt się nieodzywał. Nie zapraszałem cię tutaj, przyjechałaś na własne ryzyko  powiedział wreszcieAleksander. Nie przyszło ci do głowy, że jeżeli ktoś milczy przez pół roku, to mogło się w jego życiu wiele zmienić? Co mi miało przychodzić do głowy, Saszeńka, ty przecież do pisania listów jesteś ciężki.Nawet mama mówi, jedz do niego.mężczyzna, jak zostaje sam, to może głupstw narobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •