[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy nie napije się pan ze mną herbaty? A możewoli pan koniak. Panie Marski, zaczynam nabierać respektu dlapańskiej intuicji.Ale, ale.która to godzina? Trzy na dziesiątą. No, to mamy czasu huk; chcę być w pałacu zpowrotem o północy.* * *Magdalena Dorn obudziła się w siódmych potach.Od samego wieczora trapiły ją męczące sny, a najgorszy znich był ostatni.Zniło się jej, że jakiś zamaskowany drabzepchnął Lidię z wysokiej skały.Widziała tę scenę zdenerwującą wyrazistością, widziała wykrzywioną zprzerażenia twarz córki spadającej w przepaść, słyszała jejprzerazliwy krzyk. Idiotyczny sen zżymała się. Zbyt dużozjadłam na kolację, to z tego przypuszczała.Poprawiła sobie poduszki, ale nie mogła zasnąć;niewytłumaczony lęk ścisnął jej serce.Leżąc wciemnościach zaczęła nadsłuchiwać.Pragnęła posłyszeć79oddech córki, śpiącej na sąsiednim łóżku, lecz czekała na tona próżno.Wysunęła rękę w tę stronę.Czuła, że jeślidotknie włosów Lidii i upewni się przez to, iż nie jest samaw tej dużej komnacie, to uspokoi się natychmiast.Ale dłońjej nie znalazła tego, czego szukała. Lidio!W tej chwili stary zegar w hallu zaczął wybijaćgodzinę- Naliczyła uderzeń dwanaście.Była północ,godzina duchów. Lidio! powtórzyła głośniej.Nie było odpowiedzi.Magdalena usiadła na łóżku,drżącą dłonią zaczęła szukać zapałek na stoliczku.Znalazłaje, zapaliła świecę i omal nie wypuściła jej z dłoni.Drugiełóżko było puste. Lidio!!Wtem przyszło jej na myśl, że Lidia wyszła dosąsiedniego pokoju, w którym spali jej bracia, Wawrzynieci Tytus.Młodzi Dornowie nie lubili chodzić spać z kurami,jak ich matka i na przykład wczoraj rozmawiali we trójkędo póznej nocy, snując przeróżne domysły w związku ztajemniczym telegramem, jaki otrzymała Irena Bolton.Magdalena musiała ich nawet upomnieć, by mówili ciszej,gdyż ona nie może zasnąć. Może więc i dzisiaj Lidia jest z nimi?Było to przypuszczenie wcale uzasadnione na pozór,a jednak Magdalena postanowiła się upewnić.Wyszła złóżka, podeszła do drzwi przyległego pokoju, otworzyła je.W sypialni jej synów było ciemno.Wawrzyniec i Tytusspali snem sprawiedliwych, lecz córki nie było tu również.Wówczas Magdalenę ogarnęła fala najgorszych przeczuć, zjej ust wydarł się okrzyk zgrozy.Bracia obudzili się natychmiast.80 Mama? Co się stało?!Magdalena Dorn osunęła się na najbliższy fotel. Lidię wykrztusiła z trudem. Lidię ktośporwał!____________________1de mortuis aut nihil, aut bene (łac.) o zmarłych [należy mówić]albo nic, albo dobrze.81ROZDZIAA XIW pałacu jeleniowskim Dornowie i Dorazilowiemieszkali na drugim piętrze, Ludwik Bolton na pierwszym,a Reyowie od wczoraj na parterze.Jeśli zaś chodzi oMichała Boltona, to ten z niewiadomych powodówzmieniał sobie kwaterę co noc.Nie zdziwiło więc na razieDornów, kiedy go spotkali na swoim piętrze. Co się znowu stało? spytał. Porwano moją córkę! Porwano?.Nieprawdopodobne! Może samawyszła. Dokąd? Po co by miała wychodzić z pokoju o północy? Na Boga, nie traćmy czasu na bezpłodnągadaninę. Magdalena Dorn była tak wzburzona, że głosjej się zmieni! zupełnie. Niech nam pan pomoże ścigaćtego zbrodniarza! Z największą przyjemnością.Michał Bolton uśmiechnął się szelmowsko, zawróciłw stronę głównych schodów w hallu, zszedł na pierwszepiętro, skierował się wprost ku drzwiom pokoju Ludwika itu przystanął.Zaintrygowani Dorazilowie i przerażeni82zniknięciem Lidii Dornowie szli za nim krok w krok, niepytając o nic; byli nawet radzi, że ktoś myśli za nich, żekieruje całą akcją ratunkową. Zwieci się mruknął Michał, a w duchu dodał: tak, jak przeczuwałem! Zapukał, po czym zaraznacisnął klamkę, pchnął, ale drzwi nie ustąpiły, byłyzamknięte na klucz od wewnątrz. Dziwiłbym się, gdybybyło inaczej. Kto tam? W pytaniu Ludwika każdy mógłłatwo wyczuć przestrach. Kto puka? Tu ja, Michał.Niech pan otworzy natychmiast! Dlaczego? Co to znaczy?! Tonacjaprzestrachu przeszła od razu w tonację gniewu. Jakiemprawem pan mnie nachodzi o. & o tej porze, co? Bardzo mi przykro, ale stałosię nowe nieszczęście i potrzebujemy pańskiej pomocy.Rzekłszy to, Michał położył dłoń na ustach paniMagdaleny, która właśnie zamierzała coś powiedzieć. Tssss! ostrzegł szeptem.Przyłożywszy ucho do drzwi, zaczął nadsłuchiwać.W pokoju Ludwika przez chwilę szeleściły papiery,stuknęła zasunięta szuflada biurka, klapnęła metalowapokrywka na kałamarzu, potem krzesło szurgnęło iwreszcie zadudniły szybkie kroki.Michał odskoczył oddrzwi. Co się stało?Magdalena Dorn opowiedziała mu pokrótce, cozaszło. Lidia zniknęła?! Ludwik oparł się o futrynędrzwi, był wyraznie zaskoczony i przerażony tą wieścią.Ale dlaczego przychodzicie z tym do mnie?!.Stój pan! Coto znaczy!83 Michał zignorował ten okrzyk oburzenia.Prześlizgnąwszy się pod wyciągniętym ramieniemLudwika, wpadł jak bomba do jego pokoju i popędził wstronę biurka.A Ludwik za nim. Jak pan śmie!Michał przyskoczył do lampy i przykręcił ją z lekka Czemu się pan denerwuje? spytał zrozbrajająco niewinną miną. Lampa filowała, więcchciałem trochę zmniejszyć jej płomień.W trakcie tej króciutkiej scenki Dorazilowie iDornowie weszli również do pokoju, ku nietajonejwściekłości Ludwika. Może wyjdziemy do hallu zaproponowałgospodarz. Chcecie podobno szukać zaginionej Lidii.Przecież tutaj jej nie ma!Tak, tutaj jej nie było.Dyskretne, ale diabelnieprzenikliwe spojrzenie Michała przeszukały każdy kąt tegopokoju, jednakże bez skutku.Lidii tu naprawdę nie byłoobecnie.Lecz przedtem?W powrotnej drodze ku drzwiom Michał skręcił wstronę łóżka.Na jego metalowej gałce zamigotało coś tak,jak brylanty.Była to bransoletka wysadzana diamencikami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]