[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Państwozaczekają na zewnątrz - powiedział tonem całkowicie pozbawionym emocji.- To niemożliwe - przestraszył się znów Ross.- Obiecaliśmy Belindzie, żebędziemy z nią przez cały czas.- Chce pan powiedzieć, że nie ma pan zaufania do umiejętności moich idoktor Beth? - Ewan uniósł brwi.- Ja.- Jeśli nie odpowiada państwu nasza pomoc, skierujemy was do chirurga.Przy tej pogodzie dostaniecie się na ląd nie wcześniej niż za kilka dni.Oczywiście zostawienie metalowego przedmiotu na tak długo jest bardzoryzykowne, ale wybór należy do państwa.- Ale.- Proszę wybierać - nie ustępował.Podszedł do drzwi i otworzył je szeroko.Belinda tymczasem płakałaciszej, zaabsorbowana rozmową dorosłych.- Jeśli jednak chcecie, żebyśmy się tym zajęli, to proszę natychmiast naszostawić - zaznaczył, spoglądając na zegarek.- Doktor Sanderson i ja mamyjeszcze sporo pracy.No więc?Nie mieli wyjścia.Marge zsunęła ręce córki obejmujące jej szyję i wstała,popłakując.Belinda była tak zszokowana, że z wrażenia zapomniała o płaczu.Po razpierwszy w życiu sprawy nie toczyły się według jej życzenia.Wstała i rzuciłasię za rodzicami w kierunku drzwi, ale Ewan zagrodził jej drogę.- Siadaj, moja panno.Zachowujesz się skandalicznie.Fakt, że boli cięręka, wcale nie upoważnia do bicia pani doktor, która chce ci pomóc.- 96 -SR - Ona jest wstrętna.Nienawidzę jej.- Jeszcze jedno słowo, a położę cię na kolanie i złoję skórę.Małą zamurowało.- Nie może pan! - powiedziała, ale spoglądała na niego niepewnie.-Lekarzom nie wolno bić ludzi.- Jestem weterynarzem - przypomniał.- Nasz kodeks mówi, że nie wolnobić kotów, psów, koni i papug.Nic nie wspomina o dawaniu klapsówrozpieszczonym dzieciom.Oczy Belindy zaszkliły się łzami.Była teraz sama, bez wsparcia ze stronyrodziców i czuła, że grunt pali się jej pod nogami.- Wcale nie jestem rozpieszczonym dzieckiem - szepnęła.- Tylko że.boli mnie ręka.- Wobec tego zachowuj się rozsądnie i pozwól sobie pomóc.Pokaż rękę.-Odwrócił się do Beth.- Doktor Sanderson, czy może pani wyjąć ten haczyk?Belinda siedziała na kolanach Ewana, przestraszona i uległa, woczekiwaniu na najgorsze.Zabieg został wykonany sprawnie, trwał zaledwiekilka minut.Okazało się, że haczyk jest czysty, bez rdzy, nie musieli się więcobawiać infekcji.Beth przemyła rankę środkiem odkażającym i założyłaopatrunek.Nie było to potrzebne, ale pomyślała, że Belinda poczuje się pewniejz bandażem.- Gotowe - oświadczyła, unosząc haczyk do góry.- Czy chcesz go sobiezatrzymać, żeby pokazać koleżankom w szkole i opowiedzieć, co się stało?- Nie - odpowiedziała wojowniczo, a w chwilę pózniej spojrzałapodejrzliwie na lekarkę.- To znaczy.to znaczy, że haczyk został już wyjęty? -nie dowierzała.- Tak.- Beth uśmiechnęła się do Ewana z wdzięcznością.- Terazpoprosimy rodziców.- Zwietna robota, doktor Sanderson - pochwalił ją Ewan, patrzącjednocześnie na pacjentkę.- 97 -SR - Jest się czym chwalić, zważywszy na powagę zabiegu - zakpiła Beth,otwierając drzwi.Państwo Evans wpadli z impetem do gabinetu.Ojciec przytulił małą, conatychmiast wywołało płacz.- Wszystko w porządku! - Beth starała się przekrzyczeć hałas.- Naszczęście haczyk był czysty, więc nie ma mowy o zakażeniu.Nawet nie będzieblizny.- Dziękuję, pani doktor - powiedział Ross dramatycznym głosem.- I panurównież, doktorze Thomas.Jest pan.wspaniały.Ja i żona tak się cieszyliśmyna pańską uroczystość.Ogromna szkoda, że w tej sytuacji nie będziemy w niejmogli uczestniczyć.- A to niby dlaczego? - zdziwił się Ewan.- Przecież musimy być w domu z Belindą.Zamierzaliśmy ją zabrać zesobą, ale po wypadku trzeba ją natychmiast położyć.- Nonsens, prosto z gabinetu może iść nawet na ryby.- Ale ona jest taka delikatna.- Ile masz lat? - zapytał na tyle głośno, żeby dziewczynka go usłyszała.- Dziewięć - wykrztusiła przez łzy.- To proponuję, żebyś zachowywała się stosownie do wieku.Chyba niechcesz, żeby rodzice cackali się z tobą jak z niemowlakiem?Przypatrywała się mu podejrzliwie.- Z pewnością masz ochotę na tańce po uroczystej kolacji? - pytał dalej.Mała skinęła głową, jeszcze nie do końca przekonana.- Czy takie małe skaleczenie przeszkodzi ci wystroić się i zatańczyć zemną dziś wieczorem?Belinda oniemiała.- Naprawdę? Zatańczy pan ze mną?- Niewykluczone, że to zrobię - odparł z namysłem - szczególnie, jeśliprzeprosisz za dzisiejszą awanturę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •