[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może należało udawać, że niczego nie zauważyła?Podróż upływała im w milczeniu, Penelope pogrążyła się wmyślach, podsycanych przez coraz większą ciekawość.Dorożka zatrzymała się w końcu przed sklepem Griseldy.Barnaby szybko wysiadł, pogmerał w kieszeni i rzucił woźnicy kilkamonet.Tym razem nie pomógł Penelope; sama musiała sobieporadzić.Gdy zamknęła drzwiczki powozu, Barnaby popatrzył na niąszorstko, następnie wsadził ręce do kieszeni.Zatrzymał się przedsklepem Griseldy, otworzył drzwi, zaczekał, by dołączyła do niegoPenelope, a następnie - zupełnie wypadając z roli - puścił ją przodem.- A niech to! Elegancik się znalazł - wymamrotał woźnica.Barnaby wyprostował nagle przygarbione plecy i popatrzył napowożącego.Wyciosane jak z kamienia rysy jego twarzy wydały sięjeszcze ostrzejsze, niebieskie oczy zwęziły się w szparki.Dorożkarzstłumił przekleństwo, pognał konia i na brukowanej uliczce rozległ sięgłośny tętent kopyt.Nie czekając na sygnał Barnaby'ego, weszła do sklepu.Nie byławcale pewna, czy nie podziela wątpliwości, jakie żywił co do jejtowarzysza właściciel dorożki.Griselda usłyszała dzwonek.Przeszła przez zasłonkę zakontuarem i na widok Barnaby'ego omal się nie cofnęła.Jej dwiepomocnice pracujące przy stole między ladą i zasłoną zamarły zwrażenia z igłami w rękach.Po chwili Griselda popatrzyła na Penelope.Ta się uśmiechnęła.- Dzień dobry, panno Martin, mam nadzieję, że oczekiwała paninaszej wizyty.Griselda zamrugała.- Och.tak, oczywiście.- Zarumieniła się lekko i przytrzymałazasłonkę.- Proszę do środka.Postąpili naprzód, Barnaby nie odstępował Penelope ani na krok.Zauważyła, że nawet porusza się inaczej, bardziej energicznie.Griselda pokręciła głową ze zdumienia.- Idźcie na górę.Zaraz do was dołączę.Penelope ruszyła po schodach, a zza kotary dolatywały tłumioneinstrukcje, jakich Griselda udzielała pracownicom.Penelope weszła do saloniku i się zatrzymała.Barnaby minął ją,stanął przy łukowatym oknie i wyjrzał na ulicę.Wykorzystała tęchwilę, by dokładnie uchwycić tę niezwykłą dla niego srogość isurowość, która uwidoczniła się tak jasno w tym przebraniu.Chwilę później dołączyła do niej Griselda.- No cóż.Na pewno nie wzbudzi pan podejrzeń.Barnaby wskazał podbródkiem towarzyszkę.- Teraz się przekonamy, czego mogą dokonać pani magicznezdolności.- Wejdź do sypialni, przygotowałam już kostium - powiedziałaGriselda, a Penelope poszła posłusznie za nią do pokoju.* * * * *Przebranie Penelope za kwiaciarkę wymagało zarówno czasu, jaki poczucia humoru.Griselda stanowczo zamknęła za sobą drzwi,stwarzając im warunki, w których mogły pracować.Gdy Griselda wreszcie uznała swoje wysiłki za zadowalające,również postanowiła się przebrać.- Doszłam do wniosku, że jeśli będę wyglądała na biedaczkę, ci,którzy mnie rozpoznają, będą bardziej skorzy do rozmów.Modystka,która odniosła zawodowy sukces, nie zyska sympatii w East Endzie.Penelope, siedząca przed lustrem toaletki, poprawiła nakryciegłowy.Stary, niebieski, aksamitny czepek z niewielką kiściąsztucznych kwiatków przypiętych do ronda wyglądał dokładnie tak,jak coś, co włożyłaby na głowę kwiaciarka z okolic Covent Garden.Griselda przygotowała dla niej rozkloszowaną spódnicę z taniejjaskrawoniebieskiej satyny i bluzkę, która - niegdyś z pewnością biała- teraz lekko zszarzała.Strój uzupełniał czarny żakiet z diagonalu zogromnymi guzikami.Zauszniki okularów owinęły wstążką, a na złoconych oprawkachrozsmarowały wosk, żeby wyglądały na bardziej znoszone.Rozważały kwestię kosza, który stanowił przecież symbol jej profesji,lecz w końcu uznały, że nie jest potrzebny - Penelope i tak niezamierzała niczego sprzedawać.- Wspaniały kostium - powiedziała Penelope, przeglądając się wlustrze.- Dziękuję za pomoc.Wiążąc w talii troczki starej halki, Griselda przyjrzała się razjeszcze swemu dziełu.- Jeśli chcesz mi się odwdzięczyć za przysługę, możeszzaspokoić moją ciekawość - powiedziała, sięgając po spódnicę.-Słyszałam o Domu Sierot, o jego mieszkańcach i o tym, czego sięuczą.Z tego, co wiem, ten dom to twoje dzieło, pomagały ci tylkosiostry i jeszcze kilka innych dam.Wciąż bardzo energiczniezarządzasz przytułkiem.- Przerwała na chwilę.- Moje pytanie jestnastępujące.Dlaczego? Dlaczego się tym zajmujesz? Taka dama jakty nie musi brudzić sobie rąk takimi rzeczami.Penelope nie odpowiedziała od razu; pytanie było szczere iwymagało równie szczerej odpowiedzi.Griselda przyglądała się jejuważnie, widziała, że Penelope długo waży słowa i postanowiła jej nieponaglać.- Jestem córką wicehrabiego, siostrą bogacza.Zawsze żyłam wluksusie i mogłam zaspokoić wszystkie swoje potrzeby, nie kiwającnawet palcem.I z pewnością nie byłabym uczciwa, gdybymzaprzeczyła, że jest to niezwykle wygodne.Lubię moje życie, alestanowczo brakuje w nim wyzwań.Gdybym po prostu siedziałabezczynnie i żyła tak, jak żyją zwykle córki wicehrabiów, jakąmogłabym czerpać z tego satysfakcję? - Rozłożyła ręce.- Cozdołałabym osiągnąć? Miło jest być bogatym, ale próżnowanie nienależy do przyjemności.Bezczynność nie daje satysfakcji, poczuciaspełnienia.Zaczerpnęła powietrza, czuła, że mówi szczerze.PopatrzyłaGriseldzie w oczy.- Dlatego zajmuję się tym, czym się zajmuję.Właśnie z tegopowodu kobiety mojego pokroju często podejmują się chętniedziałalności społecznej.Nazywają to zwykle akcjami dobroczynnymilub charytatywnymi, lecz mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że i dlanas jest to ważne.Dzięki takiej działalności zyskujemy sens życia.Po chwili Griselda skinęła głową.- Dziękuję.To ma sens.- Uśmiechnęła się.- Wreszcie cięrozumiem, przedtem nie miałam pojęcia, o co tu właściwie chodzi.Cieszę się, że Stokes przypomniał sobie o mnie i poprosił o pomoc.- Skoro już mowa o Stokesie.- Penelope podniosła palec izamilkła.Obie nadstawiły ucha i usłyszały lekko przytłumiony, alewyraźny dźwięk dzwonka przy drzwiach.- On zawsze przychodzi na czas.Griselda narzuciła luźny żakiet z naderwaną kieszenią i włożyłana głowę zniszczony czepek.Usłyszały na schodach ciężkie krokiBarnaby'ego, który najwyraźniej schodził, aby otworzyćprzyjacielowi.Griselda zerknęła do lusterka i skinęła głową.- Jestem gotowa, możemy iść.Pierwsza zeszła ze schodów.Zanim jednak zdążyła rozsunąćkotarę, Penelope chwyciła ją za rękę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]