[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Konkretne zawody dawały możliwośćłatwiejszego zdobycia czegoś.Znajoma ekspedientka, pani bufetowa,pracownik piekarni, nawet kierowca samochodu dostawczego byli nawagę złota.%7łyło się według zasady: każdy coś każdemu za coś.Narzekanie,psioczenie, denerwowanie się było na porządku dziennym.Brakwszystkiego był głównym tematem w pracy, w rozmowie z sąsiadkączy u znajomych.My widzieliśmy powody do cieszenia się naszym życiem.Kochaliśmy się.Pracowaliśmy w zawodach, które były naszą pasją.Nasze stosunki z ciocią były jak najlepsze.Na początku naszegomałżeństwa starczało od pierwszego do pierwszego.Jednak z czasemprzybywało nowych mebli do mieszkania.Wyjeżdżaliśmy nadwutygodniowe wczasy.Kasi nie chcieliśmy puszczać na kolonie.Resztę wakacji spędzała na Mazurach.Z ciocią i na zmianę z nami.Jedyny mój problem to ciągłe zamartwianie się o Kasię, ale tonowanepewnością Piotra, że przesadzam.Nic poza tym, co mieliśmy, nieliczyło się.Przynajmniej nie było ważniejsze i nie przysłaniało nampoczucia szczęścia.Nie domyśliłam się, że on też się martwił, tylkoukrywał to przede mną.Może w złą godzinę powiedziałam, że jestemszczęśliwa?Piotr! Pamiętasz? Rano obudziłeś się z potwornym kacem.Przyszedłeś do kuchni.Szykowałam śniadanie.Podałam ci wodę iaspirynę.Powiedziałeś: To nie może być prawda.Miałem koszmarnysen.Więcej nie wezmę do ust ani kropli alkoholu, tylko powiedz, że misię to przyśniło".Nie czekając na odpowiedz, poszedłeś do łazienki.Umówiliśmy się, że dwa, trzy dni dajemy sobie na przemyślenie.Niewałkujemy.Nie dręczymy się: gdzie popełniliśmy błąd? Dlaczego nasto spotkało? Kto zawinił? W sobotę po południu pójdziemy gdzieś dokawiarni i przedyskutujemy, co zrobić.Położyłam się i czekam, aż tabletki nasenne zaczną działać.Wracammyślami do naszej rozmowy.Sobota.Pojechaliśmy do kawiarni, w której było parę pojedynczychstolików osłoniętych parawanami.Mogliśmy swobodnieporozmawiać.- Gosiu.Uczciwie przyznaję.Zdumiałem.Nic nie wymyśliłem.Niewiem, co dalej.- Myślałeś o usunięciu? -Aty?- Dużo i długo.Ze względu na przyszłe zdrowie Kasi byłabym za.Alejeżeli przesadzam i ona rozwija się dobrze? A jej czasami dziwnezachowanie to zwykłe odchylenia wiekowe i wyrośnie z tego? Wtedynie wolno nam usunąć dziecka.-Jednego jestem pewny.Obiecuję ci.Zapewnimy jej fachową pomoc.Będzie brała leki.Wyjdzie z tego.Na pewno.- Uff.- Odetchnęłam z ulgą.Czułam, że największy kamień spadł miz serca.- Piotrek, to dla nas najważniejsze, z resztą sobie na pewnoporadzimy.- To dlaczego w ogóle myślałaś o usunięciu?- Nie rozumiem.- Byłam zaskoczona.Pierwszy raz nie mogliśmy sięporozumieć.- Bałam się, jak ciąża wpłynie na jej stan.Ale skoromówisz, że jesteś pewny, że Kasia nie ma zaburzeń psychicznych.Przerwałeś mi, patrząc na mnie zdziwionym wzrokiem.- Pewny jestem tylko tego, że nie usuniemy ciąży.Poza tym nie wiemnic.Spuściłeś wzrok, żeby nie widzieć mojego oskarżającego spojrzenia.Oboje byliśmy przeciwnikami aborcji.Dla mnie jednak najważniejszebyło zdrowie i życie naszego już narodzonego dziecka.Nie chciałam,zabraniałam sobie myśleć o tym, które dopiero miało przyjść na świat.Jeżeli przyjdzie.Ciąża w tak młodym wieku jest wielką niewiadomądla tych dwojga dzieci.Nie patrząc na mnie, zacząłeś mówić:- Zgłoszą przestępstwo.Będziemy musieli powiedzieć, kto jestojcem.Ciąża i poród u tak młodego dziecka niesiezagrożenia.Załóżmy, że wymodlimy, żeby wszystko potoczyło siędobrze.Co z Kasią? Co z dzieckiem? - Mówiłeś spokojnie, ale czułam,że jesteś na progu załamania.- Moja mała córeczka ma być matką?Jak?Mnie to się nie mieści w głowie.Dla mnie to patowa sytuacja.-Spojrzałeś na mnie i zapytałeś z nadzieją w głosie: - A ty? Widziszrozwiązanie?- Piotr, wez mnie za rękę.- Poprosiłam, bo ty zawsze brałeś moje ręcew swoje, gdy chciałeś dodać mi wiary, że wszystko nam się ułoży.- Jakto ja, przez te dni wyobrażałam sobie wszystkie najczarniejszescenariusze.Kłopoty z Kasi zdrowiem fizycznym i psychicznym.Zagrożenie dla rozwoju płodu.Dla psychiki dwojga dzieci.Reakcjeotoczenia.Ciocię.I nas - nie-wiedzących, jak sobie ze wszystkimporadzić.- Zciskałeś moją rękę, ale miałam wrażenie, że nie słyszysz,co mówię.- Posłuchaj.Byłam w kościele.Wiesz, że rzadko się modlę.Tym razem poszłam.Na religii uczono nas, że trzeba postępowaćzgodnie z sumieniem.Chciałam w skupieniu i ciszy porozmawiać zmoim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]