[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.bądzcie błogosławieni dodał Helios pójdziemy i my z wami, boćten co przyszedł z prawdą, był rodu naszego wedle krwi, i pierwszym namstanąć potrzeba w jego orszaku. Przecież i nas nie odepchniecie? spytał niespokojny Asprenus. Ten, w którego imieniu ja idę przerwał pierwszy podróżny nie odpychanikogo, nie zamyka rąk swych nikomu, przygarnia wszystkich jak dzieci.Abyście wiedzieli do kogo przyszedł, komu błogosławił, powtórzę wam słowajego.I wstał ze łzami w oczach, a podniósłszy się z kamienia na którym siedział, jąłmówić poważnie: (1) (1) Mateusz V.2. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest królestwo niebieskie.Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię.Błogosławieni którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni.Błogosławieni którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będąnasyceni.Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają.Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni nazwani będą synami Bożemi.Błogosławieni którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem ichjest królestwo niebieskie.Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą i prześladować was będą, imówić wszystko złe przeciwko wam, kłamiąc dla mnie.A gdy mówił, z po zanich powstało słońce i podniosło się nad wzgórza, a blask jego oblał ziemię,która się im ukazała tak piękną i jaśniejącą, jak jej nigdy nie widzieli.W dali widać było z pagórka na którym spoczywali, resztki nocnych szałówCezara; dymiące stosy, które świeciły w nocy, i po zatoce pływające z falązsiniałe trupy ludzkie, kawały drzewa, resztki bankietu w kupę śmieci zbite,zeschłe wieńce wczorajsze, podarte szat szmaty, zerwane powrozy, liściekwiatów i naczyń stłuczonych skorupy.Cisza nie przerwana niczem panowałanad cudnem wybrzeżem Campanii, dla której razem ze słońcem dzisiejszemwschodził pierwszy dzień zbawienia.Na drodze ku miastu już się tłoczyły tłumy pracowite, przechodząc jaskinięwraz z trzodami napełniającemi ją rykiem i pyłem.Asprenus głęboko był pogrążony, wreszcie przykląkł przed podróżnemi, proszącich raz jeszcze, by u niego przyjęli gościnę, Chybabyście i nam nieznajomym, odprowadzić do siebie tego świętegoczłowieka dozwolili rzekł Helios bo jakże z nim rozstać się możemy? Chodzcie wszyscy zawołał Grek żywo rad wam będę i otworzę wrota;nie mam ja wymyślnego przyjęcia, ani dostatków wielkich, ale ubogim chlebemz serca się podzielę.Milczący prawie przeszli pieczarę i znalazłszy się w drugim jej końcu, gdyznowu ujrzeli światło dzienne, Asprenus przodem poszedł, wiodąc ich przezwzgórza znajomą sobie ścieżynką, do domu, który miał nad miastem, nawyniosłości wielkiej.Może temu położeniu odosobnionemu winien on był, żedo jego drzwi nie zapukała ani rozpusta, ani zbytek i zepsucie, ani owa żądza ichciwość złota, która pilnowała brzegów; żył tu w prostocie wielkiej, z małegodochodu, który mu dawały ogrody, praca jego, kawał pola po za Capuańskąbramą i winnica u stóp Wezuwiusza Obyczaju pilnując starego, jako ubogi, zżoną i dziećmi samotne życie pędził; mało mając znajomych i nie mieszając siędo miejskich szałów.Kilku niewolników starych lub w domu zrodzonych,składali dlań rodzinę drugą, tak się z niemi ludzko i łagodnie obchodził.Janitor (odzwierny) u drzwi siedzący, właśnie był wstał niespokojny,wyglądając powrotu pana swego, gdy zapukali do wrót; postrzegłszy Asprenusa,ze łzami prawie jął ręce jego i kraj szaty całować, ciesząc się, że go żywymwidzi i zdrowym, różne bowiem niepokojące wieści chodziły o tych, którzy sięuczcie Cezara przyglądali zdala, i wiedziano w Neapolis, że wielu padło ofiarą.Po tej radości niekłamanej poznać już było można, jak ojcowsko z niewolnikamiswemi żyć musiał ów człowiek, który ich tak do siebie umiał przywiązać.W ogródku pełnym drzew figowych, winną oplatanych macicą, cicho było ispokojnie, powiew tylko wiatru od morza, poruszał niekiedy gałęzie, wśródktórych przebudzone świergotały ptaszęta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]