[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cztery razy.Sześć.Siedem.Był gotowy odłożyć słuchawkę, gdy Velma odebrała.— Velma, mówi Tim Kavanagh!— Kto?— Tim Kavanagh.— Co mogę dla ciebie zrobić? Musimy zająć się podaniem lunchu wszystkim klientom.— Oczywiście.Czy mogłabyś.aa.poprosić do telefonu Mule'a? Albo J.C.?— Chwileczkę.Usłyszał, jak Velma kładzie słuchawkę na telefonie, następnie usłyszał, jak słuchawka spada, huśtasię na kablu i uderza o ścianę, bum.bum.bum.Odsunął swoją słuchawkę od ucha.Gwar w barze Grill dochodził do niego jak z drugiego kontynentu, cały ten stukot i zgiełk, któryprzez tak długi czas był taki znajomy, wydawał się teraz taki.odległy.Ogarnął go ogromny smutek.— Nie podaję kaszy po dziewiątej! To był Percy.Brzdęk.Brzdęk.Bum.— Do licha! Znowu Percy.Musiał upuścić łopatkę kuchenną.— Boże, miej litość! Spójrz tylko, co tym razem zrobił prezydent.Wydawało mu się, że to Leonard Stanley, który zawsze siedział przy ladzie naprzeciwko telefonu.T L R— Ojej! Niewiarygodne.— Nie czytam gazet, bo skręca mnie od tego w żołądku.Z wyjątkiem stron z komiksami, dałemsobie spokój.Coot Hendrick.— Ale lubię te ulotki, które dają z gazetami — no wiesz, Wal-Mart, Ken's Auto Parts, kuponyrabatowe na pizzę Domino, takie tam.Trzask.Skwierczenie.— Nie mamy dzisiaj dania dnia! — krzyknął Percy.— Skończyłem już z oferowaniem dań dnia,musisz zamówić z menu!— Więc co takiego zrobił prezydent?— Zaufaj mi, wolałbyś nie wiedzieć.Zastanawiam się, czy nie mają tutaj tabletek Alka Selzer.Szelest, trzask.Leonard musiał się szarpnąć na jakąś dużą gazetę, w rodzaju „Atlanta Constitution",zważywszy na hałas, jaki było słychać, gdy przewracał strony.— Czy możesz w to uwierzyć?Usłyszał, jak Velma przechodzi obok telefonu.— Przedni boks chce kanapkę z bekonem, sałatą i pomidorem, ale bez sałaty i pomidora! Powie-działam mu prosto w oczy: „Jak może pan chcieć kanapkę z bekonem, sałatą i pomidorem bez sałaty ipomidora?", a on na to: „Co?" To ten sam idiota, który kiedyś zamówił burgera z serem i powiedział,żebym zrobiła go bez sera.— Na twoim miejscu przeszedłbym na wcześniejszą emeryturę — poradził Coot.Było oczywiste, że w godzinie szczytu w porze lunchu Velma zapomniała o jego telefonie.Wykrzyknął z całych sił do słuchawki:— Velma! Percy! Halo!Słyszał, jak się otwierają a potem trzaskają drzwi wejściowe, syknięcie towarzyszące otwieraniuzatyczki butelki wody mineralnej.— Halo! Niech się ktoś odezwie! Ktokolwiek!— Dlaczego ta słuchawka wisi na kablu? — zapytał Percy.— Ktoś musiał ją zrzucić z widełek.Kliknięcie.Jonathan wskazał pulchnym palcem ekran telewizyjny w pokoju gościnnym.— Chcę obejrzeć film — powiedział.— Och, film.— W pudełku — dodał trzylatek.Spojrzał na zegarek.— W pudełku.Zostało mu jeszcze pięćdziesiąt siedem minut.— Piotruś Pan.— Piotruś Pan.Oczywiście.T L R— Lubisz Piotrusia Pana?— O tak.Bardzo!Jonathan wskazał palcem na nogę ojca Tima.— To obejrzyjmy go!— Moglibyśmy opowiedzieć jakąś bajkę.Mógłbym ci poczytać, co ty na to?— Chcę oglądać film w pudełku!W pudełku, w pudełku.Zostało mu jedno pudełko po książkach.Popędził na tylny ganek i przyniósłje.— Kiedyś miałem film o królu Lwie — wyznał Jonathan — i mój tato, mój tato, mój tato niepozwolił mi go oglądać.Jonathan zmarszczył czoło.Włożył chłopca do tekturowego pudełka i włączył telewizor.Dobry Boże! Nie wierzył własnymoczom, i w dodatku w samym środku dnia.Skakał po kanałach.Jeszcze pięćdziesiąt minut.— Piotruś Pan! — krzyknął Jonathan.— W pudełku! Pospieszył do pracowni.— Na litość boską, Kavanagh, co to jest film w pudełku?— Wideo, kochanie.Nie mamy ani jednego.— Dlaczego?— Bo nie mamy magnetowidu.— Nie mamy nawet mikrofalówki — dodał zakłopotany.Wrócił biegiem do pokoju gościnnego iwyjął Jonathana z pudełka.— Idziemy na spacer
[ Pobierz całość w formacie PDF ]