[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciąż było okropnie gorąco- miała ochotę na spacer do wulkanu, ale nie mogła wychodzić w takimsłońcu.Wokół niej hałaśliwe życie domu uciech toczyło się jak zwykle,czasem budząc w niej pożądanie, a czasem pogardę dla nienasyconejmęskiej chuci.Wieczorem trzeciego dnia po zachodzie słońca wybrałasię pieszo do świątyni, by obejrzeć kwiaty i krzewy posadzone przezstarego kapłana.Jakiś żółty egzotyczny kwiat, którego imienia nieznała, roztaczał ciężki, słodki aromat, a ogromne lilie jaśniały bielą wzmroku.Stary człowiek, zatknąwszy skraj szaty za pas, podlewał je zdrewnianego wiadra.- Co się z tobą dzieje, Akane? Byłaś sama przez całe lato! Tylko minie mów, że już nie lubisz mężczyzn!- Gdybym miała choć szczyptę rozumu, przepędziłabym ichwszystkich - odparła.- Przydałby ci się jeden z moich amuletów! Znów rozpaliłby w to-bie namiętność.Albo mam lepszy pomysł: zamieszkaj ze mną.Będędla ciebie dobrym mężem.- Tak właśnie zrobię - powiedziała, patrząc na niego z sympatią.-Będę ci parzyć herbatę i szorować ci plecy, czyścić uszy z wosku i wy-skubywać brodę!- I jeszcze ogrzewać mnie w nocy, nie zapomnij o tym! - Zmiał siętak bardzo, że aż się rozkaszlał i musiał odstawić wiadro.- Nie podniecaj się zanadto, dziadku! - powiedziała Akane.- Toniebezpieczne w tym wieku!- Ach, Akane, na to nikt nie jest za stary! Proszę.- Wyjął zza pasanożyk i ostrożnie uciął kiść żółtych kwiatów.- Postaw je w swoim po-koju, cały dom będzie nimi pachniał.- Czy mają jakąś szczególną moc? - zapytała.- Oczywiście.Właśnie dlatego ci je daję.- Znasz jakieś zaklęcia, które sprawiłyby, że mężczyzna się zako-cha? - zapytała niby obojętnie.Zerknął na nią ciekawie.175 - A więc w tym kłopot.Kto to taki?- Nikt.Tak tylko sobie pomyślałam.Pochylił się ku niej i wyszeptał:- Zaklęcia, które sprowadzą na nich miłość, i uroki chroniąceprzed miłością.Rośliny mają wiele różnych mocy, którymi się zemną dzielą.Odeszła z kiścią w ręku, wdychając otaczający ją zapach.Gdy mijałapokój Haruny, zawołała drwiąco:- Trzy dni, tak?Haruna wyszła na werandę.- Akane! Wróciłaś! Chodz tu na chwilę.Wciąż trzymając w ręku żółte kwiaty, zsunęła sandały i weszła nawerandę.Haruna wyszeptała do niej:- Przyszedł Mori Kiyoshige.- Pani Akane - odpowiedział ukłonem na jej ukłon, po czym ot-warcie się jej przyglądał, spojrzeniem porozumiewawczym i rozba-wionym zarazem.Jego uprzejmość powiedziała jej wszystko.Poha-mowała uśmiech i usiadła z obojętną miną, spuszczając wzrok.- Pan Otori ostatnio był bardzo zadowolony z naszej współpracy -powiedział Kiyoshige.- Powierzył mi kolejne zadanie.Mam zająć siębudową domu dla ciebie, pani.Pan Otori uznał, że wolałabyś miećwłasny przybytek niż przeprowadzać się do zamku.Rozmawiałem zShiro, cieślą.Przyjdzie jutro i porozmawia z tobą o projekcie.- Gdzie będzie stał ten dom? - zapytała Akane.- Niedaleko zamku jest odpowiednie miejsce, przy plaży, w sosno-wym lasku.Akane znała to miejsce.- Czy to będzie mój własny dom?- Rozumiesz oczywiście, jaka jest nasza umowa, pani?- To dla mnie zbyt wielki zaszczyt - odparła cicho.- Cóż, wszystko jest na piśmie, służba, pieniądze i tak dalej.Haruna przeczytała umowę i powiedziała, że się zgadza.- Pan Shigeru jest niezwykle hojny - powiedziała Haruna.Akane wydęła usta.176 - Ile potrwa budowa domu? - zapytała poirytowanym tonem.- Niedługo, jeśli pogoda się utrzyma.- A tymczasem?- Możesz teraz wrócić ze mną do zamku, pani, jeśli nie masz in-nych planów.To zirytowało ją jeszcze bardziej - czy pan Kiyoshige myśli, że onanie ma co robić?- Jest już niemal ciemno - stwierdziła.- Nikt mnie nie zobaczy.Nie chciała, by myślano, że przekrada się cichcem do pokojów Shi-geru.- Każę przynieść pochodnie - odparł Kiyoshige.- Pójdziemy z ca-łym orszakiem, jeśli takie jest życzenie pani Akane. Kazał mi czekać - myślała Akane.- Teraz on sobie poczeka.Aletylko jedną noc.- Powinnam przeczytać umowę - poprosiła.- I porozmawiać oniej z matką.Zrobię to dziś wieczorem, więc jeśli byłbyś tak uprzejmy,panie, przyjdz jutro, nieco wcześniej, może przed zachodem słońca.- Już teraz wyobraziła sobie, jak to będzie wyglądało: palankin, służącyz wielkimi baldachimami i konni ze świty Moriego.Kiyoshige uniósł brwi.- A więc jutro - zgodził się.Haruna przyniosła herbatę, którą Akane podała Kiyoshigemu.Kie-dy mężczyzna wyszedł, uściskały się z radości.- Dom! - wykrzyknęła Haruna.- Na dodatek zbudowany specjal-nie dla ciebie, przez najlepszego cieślę w Hagi!- Postaram się, żeby był jak najpiękniejszy! - odpowiedziała Aka-ne, już teraz wyobrażając sobie dom pod sosnami, otoczony nieustan-nymi westchnieniami morza.- Zaraz z rana muszę zobaczyć się z Shi-ro, niech pokaże mi to miejsce.Ale może nie powinnam tak się spie-szyć?- Spokojnie - powiedziała Haruna.- Na wszystko będzie czas.Budowę domu opózniły pierwsze tajfuny pod koniec lata, ale po-nieważ chroniło go przed wiatrem pasmo gór, niewiele ucierpiał.Przeztydzień padał ulewny deszcz i gdy Akane trzy razy w tygodniu wybiera-ła się do zamku, służący nieśli nad nią nie baldachimy od słońca, lecz177 parasole.W miarę jak rozwijała się jej znajomość z dziedzicem klanu,zachowywała się coraz bardziej ostentacyjnie, ludzie zaczęli więc usta-wiać się wzdłuż jej drogi, by patrzeć na kobietę w palankinie, jakbyoglądali uroczystą procesję.Zanim noce zrobiły się chłodne, a klony ubrały się w brokat, dombył gotowy.Fasada wychodziła na południe, żeby chwytać zimowesłońce, dach był kryty trzcinową strzechą, z szerokimi okapami i ocie-nionymi werandami z polerowanego cyprysu.Przesuwane wewnętrzneściany zostały ozdobione przez artystę, który od dawna był jednym zklientów Haruny.Akane też spała z nim wiele razy, ale żadne z nich niewspominało o przeszłości.Na jej życzenie namalował kwiaty i ptakiodpowiadające poszczególnym porom roku.Akane wybrała piękneczarki i naczynia z miejscowej ceramiki, wykonane przez najsławniej-szych rzemieślników; materace i kołdry wypełnione kokonami je-dwabników, rzezbione drewniane podgłówki.Kiedy dom był gotowy, poleciła odprawić w nim ceremonię, któramiała go oczyścić i pobłogosławić.Przybyli ze świątyni kapłani odpra-wili swoje obrzędy, pryskając wodą i paląc kadzidło.Potem, pózno wnocy, leżała obok Shigeru, słuchając oddechu morza i nie mogąc sięnadziwić temu, co dał jej los i czym stało się jej życie. Rozdział dziewiętnastyOd tej pory Shigeru przychodził z zamku codziennie o zmierzchu.Jedli i rozmawiali, albo grali w go.Tę grę poznał jeszcze w dzieciństwiei teraz był w niej całkiem dobry.Nauczył grać Akane, która szybko iinstynktownie pojęła zasady go i uwielbiała jego zawiłą, nieustępliwąnaturę.Potem się kochali, a potem zwykle on wracał do siebie, czasemtylko zostawał z nią na całą noc.Zdarzało się to jednak rzadko, czułbowiem, że ryzyko zakochania się jest największe właśnie wtedy, gdypoddaje się jej całkowicie, zasypia w jej ramionach i budzi się w nocylub wczesnym rankiem, by znów się z nią kochać.Zwykle jeśli został na noc, nie pojawiał się potem przez wiele dni;zawsze były jakieś sprawy, których musiał dopilnować: chciał mieć okona pogranicze, pojechać z Kitano Tadao do Tsuwamo, by upewnić się owierności rodziny, trzeba też było nadzorować zbiory we włościachnależących do matki, po drugiej stronie rzeki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •