[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naj-cenniejszym darem w życiu jest ktoś, kto wezmie cię takim, jakim jesteś, obojętne, jaką formęprzybierze wasz związek i jak zmieni się z biegiem lat.Urwał i łyknął herbaty. A czym właściwie jest miłość? Miłość tyle w sobie zawiera, jest cudowna i fascynująca,ale bądzmy szczerzy, miłość jest także złośliwym małym skrzatem, wrednym pasożytem, któryczyni nas słabym&  Zamilkł, przygryzł wargę i popatrzył na Abi. Może zostałem gejem, po-nieważ ona nie potrafiła albo nie chciała kochać mnie tak, jak tego bym sobie życzył.A ponieważżadna inna kobieta nie wyświadczyła mi tej wspaniałej przysługi, zwróciłem się ku mężczyznom.Komu on właściwie chciał zamydlić oczy?Bob ścisnął jej dłoń ze szczerą sympatią. Ach, Lily.Nikomu nie służy dokładne definiowanie własnej osoby.Dlaczego nieustan-nie roztrząsamy, kim i czym jesteśmy, zamiast odpuścić i po prostu być? 24Abi i Bob poprosili ją, żeby dotrzymała im towarzystwa przy kolacji, ale Lily miała po-czucie, że powinna być w domu, kiedy wróci Liam.O ile już dawno nie wrócił.Więc wróciła pie-szo do Domu Róż.Słońce powoli chowało się w morzu i barwiło jego spokojną powierzchnię płomiennymikolorami.Okna domów połyskiwały jak iryzujące klejnoty.Aagodna, ciepła bryza gładziła trawyi unosiła na swoich skrzydłach ptaki.Lily uświadomiła sobie nagle, jak pięknym miejscem jest Merrien Cove.Z każdym kro-kiem odkrywała nowe perspektywy, nowe cudne widoki i miejsca.Jakby dotychczas była na niecałkowicie ślepa.Kiedy dotarła do najwyższego punktu ścieżki, skąd widać już było dom, zobaczyła napodjezdzie samochód.Nie był to wóz Liama, ale niebieski mercedes.A na murku, dokładnie tam,gdzie siedziała przed południem, rozpoznała znajomą sylwetkę Petera.Wydawało jej się, że upłynęła cała wieczność, odkąd widziała i rozmawiała z nim ostat-nim razem.Zastanowiła się, kiedy to było, ale zupełnie utraciła poczucie czasu.Kiedy podeszła bliżej, Peter wstał i otworzył ramiona na powitanie.Lily wtuliła się w nie-go odruchowo.Westchnęła z ulgą i błogością.Peter wyczuł, jak odpręża się w jego objęciachi przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej. Jak leci?Nathan też ją o to pytał, ale uznała, że to na dzisiaj wystarczy.Peter już wystarczającozmagał się z tym, że od wypadku pracował za dwóch, nie musiała go dodatkowo obciążać swo-imi problemami.Poza tym spędziła niespodziewanie piękny dzień, najpierw z Nathanem, potemz Abi i Bobem, za co była im bardzo wdzięczna. Dobrze  odparła z uśmiechem. Naprawdę?  upewnił się delikatnie. Jak jest między wami? Nadal trochę ciężko  odparła wymijająco i cofnęła się o krok. Ale uporamy się z tym,Peter. Pomogłoby wam, gdybyśmy usiedli we trójkę i pogadali? Myślę, że pomogłoby nam, gdybyśmy usiedli razem i zwyczajnie dobrze się zabawili.Jak za dawnych czasów. Przy kolacji i butelce wina, u was? Przy kolacji i kilku butelkach wina  skorygowała. Zwłaszcza że teraz razem z Wendyjest nas czwórka albo nawet piątka, jeśli doliczymy Dylana. Układa się wam z nim pod jednym dachem?To było trudne pytanie.Obecność Dylana sporo ułatwiała, ale za to utrudniała inne rzeczy.Dylan był rodzajem bufora, który umożliwiał cywilizowane układy i stwarzał pozory normal-ności.Ale był też przeszkodą, przez którą rzadko przedostawały się ich prawdziwe uczucia. W tej chwili to dobre rozwiązanie dla nas wszystkich  powiedziała w końcu. Gdzie on jest? Nie mam pojęcia. Wzruszywszy ramionami, przeczesała dłonią włosy. Przedpołudniem miał dziś wizytę w szpitalu, w pracowni radiologicznej.Nagrali się na sekretarkę, żewrócą pózno, ale nie wiem dlaczego.Odezwała się komórka Petera. Przepraszam, Lil&  powiedział i sięgnął do kieszeni, żeby przeczytać esemesa.  Praca?  zapytała. Wendy  odparł z błogim wyrazem twarzy.Lily usiadła obok na murku. Już całkiem zapomniałam, jak to jest.Ta tęsknota, jaką się czuje&  powiedziała z no-stalgią.Peter ścisnął jej dłoń.W tym momencie nadjechał range rover Liama i zaparkował zamercedesem Petera.Za kierownicą jak zwykle siedział Dylan.Wstali, nie puszczając dłoni.Peter wolną ręką pomachał przybyłym, a potem razem pode-szli bliżej.Dylan wysiadł z samochodu, ale zamiast od razu skierować się do drzwi pasażera,żeby pomóc Liamowi, albo do bagażnika, żeby wydobyć z niego wózek inwalidzki, pomaszero-wał prosto do nich. Cześć wam.Co słychać?Lily posłała mu lekko poirytowane spojrzenie.Doskonale wiedziała, że to frustrowałoLiama, kiedy dołączał do nich jako ostatni.Czuł się zapomniany i opuszczony. Eee& Może pomoglibyśmy Liamowi wysiąść?Ale Dylan tylko wzruszył ramionami. Ach, dziś poradzi sobie sam  powiedział z udawanym lekceważeniem.A potem jego zastygła w udawanej obojętności twarz rozciągnęła się w szerokim uśmie-chu, który powstrzymywał dotychczas z wielkim trudem.Ponieważ zarówno Lily, jak i Peterowiopadła szczęka, kiedy zobaczyli, jak otwierają się drzwi po stronie pasażera i ze środka bez ni-czyjej pomocy wysiada Liam. 25Kiedy Liam zobaczył, jak wysoko jest z fotela terenówki do ziemi, zwątpił, czy pomysł,żeby wysiąść bez niczyjej pomocy, na pewno był mądry.Ale było za pózno.Dylan stał już przy Peterze i Lily.Liam musiał wykonać krok, na który sam się zdecydo-wał.Tylko dlaczego wydawało mu się teraz, jakby od podłoża dzieliła go przepaść?Cotygodniowe wizyty w szpitalu, niezliczone godziny ćwiczeń z Dylanem  wszystko tozmierzało do przygotowania lewej nogi na zdjęcie gipsu, kiedy sama będzie musiała dzwigaćciężar ciała, dopóki prawa noga całkiem nie wydobrzeje.Przytrzymał się ramy wozu, potem przerzucił lewą nogę na zewnątrz i pozwolił zadziałaćsile grawitacji.Tułów i prawa noga zsunęły się z siedzenia, nie było odwrotu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •