[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dottie potrząsnęła głową i zdobyła się na słaby uśmiech.- Och nic takiego.Po prostu żal mi tego biedaka Kane'a.O, tam.Alex odwróciła głowę w kierunku sporej grupy osób.Melaniestała przyklejona do boku Kane'a, a panie w różnym wieku otaczały59RSich ciasnym kręgiem.Każda starała się zwrócić na siebie uwagędoktora Lovella.Jak średniowieczny książę, który udziela audiencji, pomyślałaAlex z przekąsem.- Nie wygląda na biedaka - zaprzeczyła.- Zaręczam ci, że nie jest tym zachwycony.Niepotrzebnieskłoniłam go do przyjścia.Lubię się nim pochwalić, ale te spotkaniasą dla niego bardzo męczące.- Tak, biedny Kane - zgodziła się Emily Hatcher.- Wszystkie rzuciły się na niego jak harpie.Uważają, że towspaniała okazja, aby otrzymać darmową poradę.Pewnie zasypują gotuzinami pytań,Alex zagryzła wargi.Przez chwilę przyglądała się scenie podścianą.Rzeczywiście, wydawało się, że Kane jest w opałach.Kobietytłoczyły się wokół niego i paplały jedna przez drugą.Uśmiechał się donich, ale z wyraznym przymusem.Zupełnie inaczej niż dzisiaj wnocy, gdy wpadł zobaczyć, jak ona się czuje.Jaka szkoda, pomyślała.Wiem, że chciał rozmawiać ze mną.- Dlaczego nie powie, że jest tutaj prywatnie i nie zasugeruje imwizyty w klinice?Dottie i Emily spojrzały na nią ze zdumieniem.- Och, Kane nigdy by sobie na to nie pozwolił- obruszyła się Dottie.- Jest za uprzejmy.- Ma takie dobre serce - zawtórowała Emily.60RSA więc tak się sprawy mają.Alex znów zerknęła na Kane'a.Niepotrafi się obronić przed stadem swoich poddanych, a raczejpacjentek, tak? A czemu ta idealna Melanie mu nie pomoże, zamiasttam sterczeć jak malowana lala?Podeszła do nich Mildred.Alex zauważyła ją dopiero wtedy, gdyusłyszała charakterystyczne prychnięcie.- To skandal - burknęła Mildred ze wzrokiem utkwionym wtłumek wokół siostrzeńca.- Na sekundę nie zostawią tego chłopca wspokoju.Jennie Harrison gada już od pięciu minut.Głowę dam, żewymienia każdą swoją dolegliwość z ostatniego półrocza.Nawet niemiał okazji zamienić jednego słowa z Melanie.A ona czeka takcierpliwie.Zbyt cierpliwie, uznała Alex.Natychmiast podjęła decyzję.- Czy znam już każdą osobę z tamtej grupy? - zwróciła się doDottie.- Ależ skąd.- Dottie chyba właściwie zrozumiała jej intencje.-Zaraz cię przedstawię.Mildred zamierzała coś powiedzieć, ale Dottie nie dała jejżadnych szans.Chwyciła Alex za ramię i chyżo pomknęła z nią wstronę Kane'a.Alex zdawała sobie sprawę, że Mildred z trudem zanimi nadąża; lecz Dottie najwyrazniej ani myślała na nią czekać.- Część, synku.- Dottie wzięła go za rękę.- Cudownie, że udałoci się przyjść.- Cześć, mamo.- Powitał ją z oczywistą ulgą i cmoknął wpoliczek.61RSTylko Alex usłyszała, jak dodał szeptem:- Jesteś mi za to sporo dłużna.- Spojrzał na nią ponad głowąmatki.Alex z trudem powstrzymała chichot.- Dobry wieczór, doktorze Lovell.- Witam, panno Bennett - odparł, naśladując jej oficjalny ton.-Jak się pani dzisiaj czuje?Waśnie na to czekała.- Dziękuję, całkiem dobrze - powiedziała donośnym głosem.-Ale nie jesteśmy w klinice.Na pewno wolałby pan porozmawiać zprzyjaciółmi, niż wysłuchiwać mojego narzekania.A poza tym -dodała rozbrajająco - lekarz także zasługuje na trochę wypoczynku,prawda? - Obrzuciła wesołym spojrzeniem zebrane w pobliżu osoby.Panie skwapliwie skinęły głowami.Na ich twarzach odmalowałosię zmieszanie.Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwała Dottie.- Chciałabym wam przedstawić mojego gościa.Oto AlexandraBennett, autorka wspaniałych powieści.Przez pewien czas będzie umnie mieszkać i zbierać materiały do następnej książki.- Proszę nazywać mnie Alex - zachęciła ze swym najlepszym,reklamowym uśmiechem.- Bardzo się cieszę, że mogę być z wami.Jesteście dla mnie tacy mili.Wszyscy natychmiast poczuli się zobowiązani do okazaniasympatii.Zasypali Alex komplementami oraz masą pytań na temat jejtwórczości.Jedni przez drugich podawali swoje nazwiska, wręczalikarteczki z numerami telefonów i oferowali wszechstronną pomoc.62RSAlex z zadowoleniem przyjmowała te liczne przejawyautentycznego zainteresowania.Większość spotkań z czytelnikamiwyglądała podobnie.Zauważyła, że Dottie zerknęła na siostrę zironiczną miną.Mildred w odpowiedzi zacisnęła gniewnie wargi.Alex była zbyt zajęta ściskaniem rąk nowych znajomych, aby sięzastanawiać, o co chodzi w tym dialogu bez słów.Melanie zręcznie wykorzystała panujące zamieszanie.WzięłaKane'a pod rękę.- Na pewno jesteś głodny - powiedziała cicho.- Mamy tuwspaniały zimny bufet.- Tak, Melanie - zachęciła ją Mildred.- Koniecznie pomóżKane'owi nałożyć coś na talerz, - Posłała Dottie triumfującespojrzenie.- Ja naleję ci herbaty, Kane.- Hmm - mruknęła Dottie na tyle głośno, aby Alex ją usłyszała -mój syn doskonale potrafi sam troszczyć się o siebie.Alex nic jej nie odpowiedziała, ponieważ ktoś spytał ją właśnie oplany literackie.Jasne, że potrafi, pomyślała, usiłując zachowaćuprzejmy wyraz twarzy.W ciągu następnych dwóch godzin Alex znacznie poszerzyłaswoją wiedzę o członkach Kościoła Baptystów w Andersenville.Zasługiwali na uwagę.Stanowili zwartą grupę i towarzysko trzymalisię razem.Alex przypuszczała, że mnóstwo czasu spędzali na plotkachi nie mieli przed sobą tajemnic.Ale dostrzegła jeszcze coś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]