[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.�wczesne drogi handlowe na Zlązku były następujące: Z Węgier przez wąwóz jabłonkowski do Cieszyna,ztąd koło Odry do Raciborza i Kozla; potem na Opole.Do Opola też dochodziła droga Krakowska naOświęcim.(W Krakowie gościniec wiodący ku zachodniej granicy zwie się do dziś dnia drogąwrocławską).Pod Opolem schodziła się tedy droga krakowska z węgierską; tutaj przechodziło się nadrugi brzeg Odry i już wzdłuż rzeki na Brzeg i Wołowo do Wrocławia.Południowy handel z Wiedniaszedł przez Opawę i Karolów do Nysy, a ztąd przez Grotkowo do Brzegu.Handel zachodni z Lipskiem, zkrajami nadreńskiemi i z Niderlandami miał dwie drogi: Jedna przez Lignicę, Hajnów, Bolesław,Nowimburk, przez księstwo żegańskie do Górnych Aużyc; druga zaś wiodła do Magdeburga i Hamburgaprzez Zwidnicę, Strzygłów, Jaworze, Lwów ślązki (L�wenberg) i Lubiany łużyckie.Droga do Frankfurtui Szczecina była przez Krosno, Kożuchów, Nowe-miasteczko, Bolkowice, Bukowe, Partowice i Zrodę.Do Prus jezdziło się na Toruń, koło Miliczy, przez rzekę Orlę pod Krotoszynem w Wielkopolsce, a ztąddo Strzelna i Inowrocławia; druga droga, nowsza, prowadziła przez Oleśnicę, Kalisz i Pyzdry. WPolsce była Wisła największą drogą handlową; Odra na Zlązku jednak nie oddawała wielkich usług, chybado spławu drzewa.Dopiero w drugiej połowie XVI.wieku zaczęto próbować spławności Odry, jako drogihandlowej.Najbogatszą wtenczas w całej Europie była rodzina Fuggerów; byli to Rotszildowie XVI.wieku.Stolicąich banków i kantorów był Augsburg, a filie mieli w różnych miastach Europy.Pożyczali pieniędzyrządom, a zwłaszcza królom niemieckim i hiszpańskim.Dużo zarobili na górnictwie w Węgrzech,skupiwszy cały szereg bogatych kopalni.Posiadłości ziemskich mieli mnóstwo na Węgrzech i w Bawaryi;z początkiem XVI.wieku zakupili sobie także na Zlązku miasteczko Freiwaldau.Rodzina Fuggerówspokrewniła się na Węgrzech z węgierskim rodem Turzonów, którzy też na spekulacyach górniczychdorobili się grubego majątku.Ci Turzonowie zaczęli wycofywać z Węgier swoje kapitały, kiedy nastałyniespokojne czasy i przewidywać można było najazd turecki; skupowali dobra ziemskie gdzieindziej i naZlązku zakupili też Pszczynę z okolicznemi wsiami.Jeden z nich, Jan Turzo był biskupem wrocławskim1506 do 1520; wystawił za swoje pieniądze dla biskupów piękny zameczek letni na wzgórzu zamiasteczkiem Jawernikiem.Umyślnie na sam koniec zostawiliśmy pytanie: a jakiż był los ludu wiejskiego w tym okresie; nad temtrzeba się osobno zastanowić i dokładnie rzecz wyłożyć.Stan ludu wiejskiego.Okres jagielloński jest złotym okresem wiejskiego ludu.Wsie rządziły się i sądziły same podnaczelnictwem dziedzicznego sołtysa, potomka tego przedsiębiorcy, który niegdyś rolników tu na gruntsprowadził.Względem pana, od którego przodkowie ich niegdyś grunt dostali, (szlachcica, biskupa,klasztoru itp.) obowiązani byli tylko do drobnego czynszu, bo aż do końca XV.wieku ceny ziemi były itak niskie; czasem tylko wymówione były tu i ówdzie osobiste usługi i drobne robocizny dla pana (czterydni w roku), a to wszystko z wzajemnej wolnej umowy, przez przodków zawartej, a spisanej formalnieobowiązującej obie strony i pozostającej pod opieką praw.Włościanin czyli chłop siedział na swymgruncie dziedzicznie z ojca na syna, urządzał sobie gospodarstwo, jak chciał i był zupełnie wolnym.Nawet ci, którzy byli potomkami dawnych niewolników jeńców wojennych, w okresie jagiellońskimmieli się znacznie lepiej, bo pochodzenie ich dawno poszło w zapomnienie, a oni sami, zupełniespolszczeni, nie różnili się niczem od rodzinnego polskiego włościaństwa.Ciążyły na nich z dawnychczasów cięższe obowiązki; te jednak zelżały znacznie już w pierwszej połowie XV.wieku, bo byliby154 opuszczali grunt, gdyby im się gorzej powodziło, niż mieszkańcom jakiej sąsiedniej wsi.Zwiat dla nichbył otwarty na Litwie i Rusi, gdzie brakowało rąk do pracy, a osadnik witany był ochoczo.Choćby więckto nie chciał, musiał opuszczać ze swych wymagań względem tych potomków dawnych niewolników.Mnożyły się też dostatki w chacie wieśniaczej; dość powiedzieć, że na sejmie w roku 1496 narzekałaszlachta, że kmiecie, żadnym prawem nie związani rosną w pychę, w kosztowności się stroją i czyniązbytkowne wydatki, które stanowi ich nie przystają.Cóż dopiero sołtysi! Wszyscy prawie byli bogatymi;było im jednak gorzej, niż prostym kmieciom, o tyle, że sołtysi obowiązani byli do służby wojskowej.Obowiązek ten wychodził jednak na dobre społeczeństwu, bo przez to sołtysi tworzyli warstwę łączącąlud ze szlachtą.Zmiało można powiedzieć, że Polska jagiellońska była w całej Europie najlepszym krajemdla chłopa.Stan ten zaczął się jednak psuć; odkąd rozwinął się wielki handel zbożowy do Gdańska, odkąd szlachtarzuciła się sama do gospodarstwa.Siedząc pilnie na wsi, starając się o założenie jak największej ilościfolwarków, znajdowała szlachta tamę i zaporę w braku robotnika.Wieśniak nie robił więcej, niż do tegobył zobowiązany umową, a to było drobnostką w obec nowych potrzeb rolnictwa.Trzeba tedy byłozawierać nowe umowy.Wieśniak godził się (jeżeli chciał) na powiększenie roboty na pańskim gruncie,ale w zamian za to musiał się szlachcic zobowiązać mieć o nim staranie w nieszczęściu, w głodowym rokulub po pożarze; zyskawszy pewność, że nigdy głodu nie zazna; jeżeli na nową umowę przystanie, mniejjuż dbał o swoje, bo służba pańska dawała mu to, czego nie mógł być pewnym nawet przy najpilniejszejpracy na swojem: było to dla niego zabezpieczenie od pożaru, gradu, powodzi, pomoru bydła i wszelkiejklęski; pan zawsze musiał mieć o nim staranie, bo taka była umowa, a zresztą interes szlachcica wymagał,żeby parę rąk roboczych przy zdrowiu i sile utrzymać.Wielu też z ochotą i najzupełniej dobrowolnieprzystawało na nowe umowy, ograniczając bardzo dawną wolność; traciło się dużo wolności, alepozbywało się najcięższych kłopotów.Czem mniej kto ufał własnym siłom, im kto był mniejsamodzielnym, tem chętniej zobowiązywał się do robocizny.Nie każdy lubi sam o sobie ciągle myśleć ikłopotać się; dużo ludzi woli oddać trochę wolności, byle za to zastać misę gotową.Wszak i dzisiajniejeden woli iść na służbę, niż uczyć się rzemiosła; rzemiosło daje zupełną wolność, ale służba zupełne,gotowiuteńkie utrzymanie; rzemieślnik swobodny, to prawda, ale musi codzień pamiętać o jutrze; służącymusi się pokłonić, ale niema o jutro kłopotu.Tak też było i wtenczas pomiędzy ludem; byli tacy, co woleliswoje kłopoty przy zupełnej wolności, ale nie brakowało też takich, którzy woleli zapisać się w służbę.Było nawet takich coraz więcej, z tej prostej przyczyny, że tym, którzy przystali na robociznę, lepiej sięwiodło, bo swoją drogą szlachcic ich żywił, a swoją drogą została im ich własność; nic im nie ubyło, aznalazła się sposobność nowego zarobku.Toteż niejeden, choć długo nie chciał, pogorzawszy lubdoznawszy gradu, sam szedł potem do szlachcica z prośbą o przyjęcie na robociznę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl