[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pojechał na święto do Michigan. - Musisz mu powiedzieć.- Chciałam to zrobić Czwartego.- Nadal czuła rozczarowanie, że nie będą razem.Czwarty Lipcazawsze był dniem spędzanym z rodziną i przyjaciółmi.Bardzo to sobie ceniła.Złapała Cydrę za ramię i nagle obie zatrzymały się na ulicy.- Pojedz tam ze mną, Cydro.CzwartyLipca w Notch to niczym przygoda.Gwarantuję to.Pojedz ze mną.Chcę, żebyś zobaczyła to miejsce.- Potarła butem o łydkę z tyłu.Cydra wyglądała na rozdartą.- Bardzo bym chciała, ale mój brat czeka na mnie na wybrzeżu Jersey.To pierwsze lato od jego separacji z Ginger.Ma ze sobą dzieci.Obiecałam im, że przyjadę.Chelsea mogła się domyślić, że Cydra ma już jakieś plany, jednak chciała spróbować.Nie sądziła, coprawda, że będzie się nudzić.Chciała brać udział we wszystkich imprezach z okazji święta odpoczątku do końca, ale byłoby miło dzielić je z przyjaciółką.Znów zaczęły biec.Po kilku minutach Cydra zapytała:- Podoba ci się tam?- Chyba tak.Byłam tak bardzo zajęta organizowaniem wszystkiego, że prawie nie miałam czasu naodrobinę relaksu.Mam nadzieję, że w tym tygodniu mi się uda.- Ludzie są przyjazni?- Niektórzy.Inni wyraznie demonstrują niechęć.- Czy ci to w jakiś sposób przeszkadza?- Oczywiście, że tak.Zawsze miałam wokół siebie tylu przyjaciół.Brakuje mi tego.Brakuje minaszego wspólnego biegania.- Próbowała przekonać Donnę, żeby biegała razem z nią, ale jak dotądbez rezultatu.Wydawało jej się, że Donna ma ochotę, ale coś ją hamuje.- A może jednak nie powinnaś się tam przeprowadzać- powiedziała Cydra.- Teraz, kiedy jesteś w ciąży, powinnaś być z ludzmi, których znasz.Gdyby cośsię stało i gdybyś potrzebowała pomocy, w jaki sposób mogłabyś ją uzyskać? - Dzwoniąc pod 911.Daj spokój, Cydro.Norwich Notch nie leży na końcu świata.- Podrapała się włydkę.Tym razem Cydra złapała ją za ramię i zatrzymała.- Co to za wysypka? - zapytała, spoglądającna nogi Chelsea.- Jakaś pokrzywka?- Trujący bluszcz.Przypadkiem weszłam w zarośla.To już końcówka.Powinnaś była to zobaczyć wzeszłym tygodniu.- I dzięki Bogu, że nie widziałam.- Schyliła się, żeby lepiej przypatrzyć się wysypce, a potemwyprostowała się ze zmartwioną twarzą.- To nie jest dobry znak.Chelsea wzniosła oczy do nieba.- Nie rozumiesz, co to znaczy?- Nic - powiedziała stanowczo Chelsea i znów zaczęła biec.Cydra dogoniła ją w mgnieniu oka.- Zrobiłaś już coś w sprawie srebrnego kluczyka?- Jeszcze nie.- Na co czekasz?Chelsea nie była pewna.- Codziennie go wyjmuję i wpatruję się w niego.Przypatruję się twarzomludzi w całym miasteczku.Nawet czytam nazwiska na nagrobkach, kiedy przechodzę obok kościoła.Ale do tej pory byłam zbyt zajęta, żeby zrobić coś więcej.Kiedy już sprawy się trochę ułożą, zacznęsię rozpytywać.- Biegnąc nie przestawała o tym myśleć.- Chociaż nie wiem, czy się czegoś dowiem.Ci ludzie są dokładną ilustracją słowa  lakoniczny".- Nie mówią zbyt wiele?- Nie mówią wiele.Jestem obca, są więc bardzo ostrożni.Może kiedy wprowadzę się już do własnegodomu, wszystko przybierze inny obrót.Chelsea wprowadziła się do Boulderbrook trzeciego lipca.Sypialnia i łazienka były ukończone.Zkranów płynęła woda, elektryczność działała.Nawet telefon był czynny.Fakt, że kiedy wyszła pozasypialnię, nadal widziała ślady trwającego remontu, był mało ważny w porównaniu z tym, że mogła się wreszcie wyprowadzić z gospody i zamieszkać we własnym domu.Dom na farmie był inny od jakiegokolwiek mieszkania, które kiedykolwiek zajmowała.Miał w sobiecoś intymnego i cały należał do niej.Mimo że był niedokończony, mimo że był tylko przejściowy,uwielbiała go.Sypialnię urządziła w rdzawych kolorach - ściany, wykładziny, nawet żaluzje.Kupiła wielkie łóżko zjasnego dębu z nowoczesnym podgłówkiem i znalazła prześcieradła i narzutę wykonaną zpatchworku, który łączył w sobie taki sam odcień rdzy z kawałeczkami fioletu, butelkowej zieleni ibeżu.Na przeciwległej ścianie wisiało lustro, a pod nim stała długa niska komoda.Po obu stronachłóżka były stoliki nocne w takim samym stylu, a na każdym lampa z abażurem w kolorze cynamonu.Obok jednej z lamp, zapalonej teraz i dającej łagodne światło, stało radio z zegarem.Oprócz tego byłjeszcze telefon.Kiedy zadzwonił po raz pierwszy, ucieszyła się.Dzwonek telefonu oznaczał, że świat funkcjonuje bezzaburzeń.Zadowolona z siebie, z domu na farmie i z Norwich Notch, odłożyła ubrania, które układaław komodzie, i podeszła, żeby podnieść słuchawkę.- Halo? - Zastanawiała się, czy to Kevin dzwoni z wyspy Mackinac.Zostawiła numer na jegoautomatycznej sekretarce, wiedząc, że będzie sprawdzał nagrane informacje.- Halo? - Z pewnościąbył to Kevin.Bardzo złe połączenie i to wszystko.- Tato? Słyszysz mnie?Po minucie, kiedy nie usłyszała ani słowa, odłożyła słuchawkę.Była pewna, że zadzwoni za chwilę,tym razem za pośrednictwem telefonistki.Czekała, aż telefon znów zacznie dzwonić.Kiedy minęło kilkanaście minut i nadal panowała cisza,znów podeszła do komody.Skończyła rozpakowywać jedną walizkę, potem drugą, potem kilkakartonów, wypełniając szuflady komody i rozwieszając rzeczy w garderobie.Na komodzie rozstawiłaulubione zdjęcia - Kevina i Abby w dniu ich ślubu, swoje jako niemowlaka, i całej trójki na uroczystości z okazji ukończenia przez nią szkoły średniej oraz zdjęcie trójki Kane'ow,trójki Harperów i jeszcze sześciorga innych bliskich przyjaciół, stłoczonych i śmiejących się zpokładu łódki w zatoce Narragansett.Patrzyła na fotografię, oddając się wspomnieniom, kiedy znów zadzwonił telefon.W jednej sekundzieprzemierzyła pokój.- Halo?W słuchawce znów panowała cisza.- Halo?Zastanawiała się, czy może linia jest uszkodzona.Nacisnęła widełki i wykręciła numer gospody.Mieszkała tam dostatecznie długo, żeby wiedzieć, że dziś w recepcji będzie Sukie Blake, rozglądającasię za dowolnym sposobem na rozproszenie nudy.Sukie była chętna do pomocy.Chelsea podała jej numer telefonu i odłożyła słuchawkę, poczekała ażtelefon na nowo zacznie dzwonić i odpowiedziała.Usłyszała wyraznie głos Sukie, co oznaczało, żejeżeli to Kevin dzwonił, to on miał problemy z aparatem.Chelsea weszła do łazienki i zaczęła układać nowe ręczniki - niektóre rdzawe, inne kremowe,najpierw na wieszakach, potem na półkach.Kiedy telefon znów zadzwonił, tym razem podeszła doniego znacznie wolniej.- Halo? Milczenie.Czując zniecierpliwienie, bo tak bardzo chciała opowiedzieć komuś o swoim nowym domu,powiedziała głośniej: - Halo!Kiedy znów nie usłyszała odpowiedzi, głośno odłożyła słuchawkę.Zastanawiała się, czy to możedzwonił Carl, który bał się odezwać i chciał tylko usłyszeć dzwięk jej głosu.Jeżeli to nie był Carl, tomoże Hunter, który usiłował ją nastraszyć.Ale nie tak łatwo było ją nastraszyć.Nie wierzyła w duchy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •