[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W części pierwszej wyjaśniłem, że broo jądrowa jest niezbędna dla sił zbrojnych kraju, który chce byd niezależny i jakie są tego powody; w części drugiej udowodniłem, że jest to możliwe do wykonania w ciągu pięciu lat, pod warunkiem poświęcenia na ten cel około 2% budżetu sił zbrojnych.Po zredagowaniu raportu udałem się dogenerała, aby wręczyd mu i skomentowad dokument.Ten zdziwiony, zapytał, Czy jestem pewientego, co wysunąłem w drugiej części.Odpowiedziałem, że mamy jeszcze lepszy argumentpotwierdzający te przewidywania, mianowicie cały program angielski, który przewidywał rychłąeksplozję pierwszej bomby, i który oprócz zakładu wytwarzania plutonu obejmował również zakład wydzielania uranu 235, a kosztował dotychczas około 100 milionów funtów, co odpowiadaw przybliżeniu 130 miliardom franków.Między tą liczbą a naszymi przewidywaniami zachodziła więc zadowalająca współzależnośd.Po wysłuchaniu raportu generał Blanc pomyślał chwilę i powiedział:- To, co napisałeś, jest prawdopodobnie słuszne, przekracza jednak moje kompetencje.Prowadzenie takiej polityki wymaga decyzji rządu.Trzeba więc przekonad o tym ministrów i inne osobistości i musisz to zrobid ty.Mając upoważnienie mego przełożonego przystąpiłem do sprawy natychmiast.Wydawało się jednak,że należy przede wszystkim dowiedzied się, czy mamy sojuszników, lub przynajmniej czy są gdzieś ludzie, którzy doszli do takich samych wniosków.Logika nakazywała, aby najpierw dokonadrozeznania w łonie samych sił zbrojnych.Rada Naukowa Obrony Narodowej wydawała się, ze względu na swoje funkcje, instytucjązainteresowaną.Nawiązałem kontakt z generałem - przewodniczącym Rady.Znał dośd dobrze problemy broni jądrowej, ale po pierwsze uważał, że tylko on miał prawo, zewzględu na swoje stanowisko, wysuwad propozycje dotyczące polityki wojskowej w dziedzinieatomowej, a nie jakieś tam Dowództwo Broni Specjalnych, będące tylko zwykłym organemwykonawczym resortu wojsk lądowych.Po drugie, uważał za całkiem pewne, iż rząd jestzdecydowany na razie nie tworzyd własnej broni jądrowej, gdyż w jego pojęciu przekracza tomożliwości kraju; nie należy więc rządowi zawracad głowy.Usiłowałem mu wyjaśnid, że wprawdzie rząd ma oczywiście prawo zadecydowad o nieprodukowaniubroni jądrowej i w takim wypadku musimy schylid głowę przed jego wolą, jeśli jednak uważamy, że polityka rządu opiera się na błędnych wyliczeniach, naszym obowiązkiem jest ustalid fakty zgodnie z prawdą.Inaczej mówiąc, trzeba mu ułatwid zmianę punktu widzenia w oparciu o dane bardziejdokładne niż te, na których podstawie zajął uprzednie stanowisko.Mimo to przewodniczący Radyzaproponował, abym zrezygnował z wszelkiej akcji u ministra obrony i sekretarzy stanu i poradził mi nie mieszad się do spraw, które mnie nie dotyczą i które mogłyby mi tylko sprawid kłopoty.Nie muszą podkreślad, że nie wziąłem pod uwagą jego zaleceo, ponieważ nie był moim przełożonym.Stało się jednak jasne, iż ze strony Rady Naukowej nie mogliśmy się spodziewad żadnego poparcia.W Zarządzie Studiów i Produkcji Uzbrojenia istniała mała komórka, zwana sekcją atomową,kierowana przez głównego inżyniera Paula Chansona.Wspomniałem już o tym byłym saperze, którystał się wybitnym naukowcem, profesorem fizyki jądrowej na politechnice, szeroko znanym w kraju, a nawet poza jego granicami.Komórka ta, w której skład wchodziło jeszcze dwóch inżynierów,rozwijała się normalnie, a później została wchłonięta przez Dyrekcję Zastosowao WojskowychKomisariatu Energii Atomowej.Chanson wyszkolił naszych pierwszych oficerów - specjalistówatomowych i był nie tylko utalentowanym naukowcem, ale i duszą postępu w naszej armii.Interesował się oczywiście bardzo problemem eksplozji atomowej.Jednakże w większym stopniuinteresowała go jej strona techniczna niż operacyjna, a ponadto jego głównym celem było raczej stworzenie w ramach Zarządu Studiów i Produkcji Uzbrojenia organu, który w dniu podjęcia decyzji o wytwarzaniu broni atomowej przejąłby raczej zadanie prowadzenia studiów i produkcji niżlansowania polityki jądrowej.Budował więc stopniowo, za pomocą ograniczonych środkówfinansowych, rodzaj małego wojskowego komisariatu energii atomowej i nie pragnął specjalnie, aby podjęto decyzję o wytwarzaniu broni jądrowej, zanim ten organ powstanie, zostanie należyciewyposażony i przeprowadzi wstępne teoretyczne prace badawcze, które wskażą nao jako nainstytucję wiodącą w dziedzinie wytwarzania energii jądrowej.Wszystko to stanowiło cel, jak na nasze potrzeby, trudny lub nawet niemożliwy do osiągnięcia, a w każdym razie zbyt odległy.Chanson pomógłby nam niewątpliwie w zakresie technicznym, ale nie należało liczyd, że jego zespółprzeprowadzi akcję na rzecz zajęcia przez rząd pozytywnego stanowiska.Była również grupa specjalistów atomowych w Zarządzie Technicznym Wojsk Lądowych, w tzw.grupie „Y”.Ci od razu przyłączyli się do naszej idei i ogromnie nam pomogli, dostarczającprecyzyjnych ocen technicznych, zwłaszcza jeśli chodzi o wytwarzanie i działanie jądrowychmateriałów wybuchowych oraz o skutki rażenia broni jądrowej.Byli to ludzie niezwykle wartościowi, większośd z nich przeszła w następnych latach do Dyrekcji Zastosowao Wojskowych w Komisariacie Energii Atomowej, zajmując tam kluczowe stanowiska.Na razie jednak, o ile pod względem technicznym mogli odegrad w naszych zamierzeniach rolępierwszoplanową, ich niski stopieo wojskowy i wąska specjalizacja stanowiły jednak przeszkodęw udzieleniu nam pomocy w politycznym zadaniu przekonania kierownictwa paostwowego.Jeśli chodzi o wyższe sztaby i uczelnie wojskowe, według naszego rozeznania, nie było tam nikogo, kto interesowałby się naszym narodowym uzbrojeniem jądrowym.Wszystkich zajmowały główniedwie sprawy: wojna na Dalekim Wschodzie i nasze uczestnictwo w NATO.Sojusz atlantycki pozwalałnam korzystad z odstraszania, jakie zapewniały bomby atomowe amerykaoskiego Strategic AirCommand
[ Pobierz całość w formacie PDF ]