[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W salutowanie żołnierz powinien wkładać duszę , mawiał.Był to wyraznajpiękniejszego kapralskiego mistycyzmu.Pilnował i uważał, aby salutujący oddał ukłon wojskowy ściśle wedługprzepisów do najsubtelniejszych szczegółów włącznie, precyzyjnie, z powagą.Czyhał na wszystkich, którzy go omijali: od piechura aż do podpułkownika.Takich szeregowców, którzy salutowali mimochodem, ledwie dotykając daszkaczapki, jakby chcieli rzec: Jak się masz? , zatrzymywał i sam prowadził ich dokoszar dla ukarania.Nie można się było tłumaczyć przed nim słowami: Nie widziałem. %7łołnierz, mawiał, winien szukać swego przełożonego w tłumie i nie wolno mumyśleć o niczym innym, tylko o tym, aby spełnić swój obowiązek przepisanyprzez regulamin służbowy.Gdy pada na pobojowisku, winien przed skonaniemzasalutować.Kto nie umie salutować, udaje, że nie widzi, albo salutuje niedbale,jest dla mnie bydlakiem.- Panie poruczniku - straszliwym głosem mówił pułkownik Kraus - niższestopnie obowiązane są oddawać cześć wyższym.To nie jest zniesione.A podrugie: od kiedy to panowie oficerowie przyzwyczaili się chodzić na spacer zkradzionymi psami? Tak jest: z kradzionymi.Pies, który jest własnością kogośinnego, jest psem kradzionym.- Ten pies, panie pułkowniku.- zaczął się tłumaczyć Aukasz.- Jest moim psem, panie poruczniku - szorstko przerwał mu pułkownik.- Tomój Fox.134A Fox czy Max przypomniał sobie dawnego pana, nowego zaś wygnał z serca iwyrwawszy się porucznikowi obskakiwał pułkownika z takim nadmiaremradości, na jaką zdobyć się może tylko gimnazista wysłuchany przez ukochaną.- Chodzenie na spacer z kradzionymi psami nie daje się pogodzić z honoremoficerskim.Pan nie wiedział? Oficer nie może kupować psa nie przekonawszy się,że może go kupić bez przykrych dla siebie następstw! - grzmiał pułkownik Krausgłaszcząc Foxa-Maxa, który z psią podłością zaczął warczeć na porucznika i wy-szczerzać na niego zęby, jakby pułkownik puszczał go na swoją ofiarę: Wez go!- Panie poruczniku - mówił pułkownik dalej - czy uważałby pan za właściwejezdzić na kradzionym koniu? Nie czytał pan ogłoszenia w Bohemii i Tagblacie , że zginął mi rasowy pinczer? Jak to, nie czytał pan ogłoszenia swegoprzełożonego?Pułkownik załamał ręce ze zdumienia.- Udali się ci młodzi oficerowie! A gdzież dyscyplina? Pułkownik posyła dogazety ogłoszenie, a porucznik nie czyta go! Gdybym ci, dziadu stary, mógł dać parę razy w pysk.' - myślał porucznikLukasz spoglądając na bokobrody pułkownika przypominające orangutana.- Niech pan idzie ze mną kawałek - rzekł pułkownik.Porucznik szedł obokprzełożonego prowadząc z nim miłą rozmowę.- Na froncie, panie poruczniku, taka rzecz przynajmniej nie będzie się wammogła już więcej przytrafić.Spacerować sobie na tyłach z kradzionymi psami torzecz istotnie wielce nieprzyjemna.Tak.Spacerować z psem swego przełożonego.I to w czasach, gdy na polach bitew co dzień tracimy setki najlepszych oficerów.A ogłoszeń się nie czyta.Przecież w taki sposób przez sto lat mógłbymzamieszczać ogłoszenia, że mi zginął pies.Dwieście lat, trzysta lat!Pułkownik głośno się wysmarkał, co zawsze oznaczało u niego wysoki stopieńwzburzenia, i rzekł:- Może pan spacerować dalej.Odwrócił się i poszedł chłoszcząc gniewnie szpicrutą poły swego oficerskiegopłaszcza.Porucznik Lukasz przeszedł na drugi chodnik, ale i tam usłyszał surowe: Halt! Pułkownik zatrzymał właśnie jakiegoś nieszczęśliwego piechura,rezerwistę, który myślał o swojej mamie siedzącej w domu i przeoczyłzwierzchnika.Pułkownik własnoręcznie ciągnął go do koszar dla ukarania i wyzywał go odmorskich świń. Co ja z tym Szwejkiem zrobię? - myślał porucznik.- Rozpłatam mu gębę, aleto mało.Pasy drzeć z tego łotra, i tego nie dość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]