[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czasem dobrze wypadał w tej roli, czyniąc odmianę ubioruwystępował ze strojnymi paziami; ale fortuna nie zawsze ma to samo oblicze.Można zatemrzec, że don Tomasz z La Platy, znany wśród kpiarzy jako don Tomasz Skrobigłód, nieprzeto, że go odczuwa, lecz że nie ma ani szeląga intraty, pil nuje każdego dnia, by zjeść zato, co mu łaskawie postąpią w tym domu.Pełni rolę na poły błazna, mimo że ród jego na tonie zasługuje, i w taki oto sposób pędzi żywot.Trapaza czuł się wstrząśnięty do głębi, że wybrał sobie ta kiego pana; widząc, jak jegodochód nie jest warowny, jeno taki, jak wiatr przyniesie, niechybnie będzie musiał ukłaść siębez wieczerzy.Chciał zatem służyć mu jeszcze przez kilka dni i zobaczyć, na czym stanie; ontakże czuł się wykpiony, choć w skrytości polubił go po prostu, jako osobę tegoż samegorzemiosła.Tej nocy miał dobrą wieczerzę, bo skoro wyszli stamtąd, don Tomasz dał swemusłudze tyle pieniędzy, że starczyło na to by przyniósł wszystko, co znajdzie już przyrządzonena kolację.Przytaskał zatem kurczaka i pasztet, chleb, wino i owoce; wieczerzali wesołopospołu; były pieniądze, więc nie skąpił na wydatki, nawyki utracjusza tkwiły w nim silnie.Po dobrym posiłku była dobra noc, mimo że nie w łożu; legowisko don Tomaszaskładało się z ulubionego materaca, podartego prześcieradła i guni sponiewieranej przez czas,który jest najgrozniejszym instygatorem, jakiego znają.Trapazie za łoże służyła wielkaskrzynia, bardzo już stara; rozciągnął na niej swój płaszcz, na płaszczu złożył swe członki ispał beztrosko, jak powiadają.Don Tomasz nie troszczył się zbytnio o swego sługę ani też oto, że nie ma łoża w jego domu; rozgrzeszał się zwyczajem żołnierskim.I tak każdy z nichległ na innym posłaniu, choć Trapazie śniło się łoże, jako że był nazbyt mało religijny, bychciał się umartwiać.ROZDZIAA XIIO tym, jak don Tomasz i Trapaza udali się do dworu don Enrique i co w nim sięwydarzyło, o jego nowym kunszcie i o tym, jak opuścił SewillęO dziewiątej rano przed wjazdem na uliczkę, przy której znajdowała się gospoda donTomasza, stanął powóz; woznica zsiadł z kozła, podszedł do drzwi i zadzwonił.Trapazawyszedł na wpół nagi, wtedy ten mu powiedział, że don Enriąue Portocarrero czeka nasąsiedniej ulicy, bo tu nie mógł wjechać jego powóz; był to ów stary rycerz, który zapraszałdon Tomasza do swego dworu.Trapaza powiadomił swego pana, który ubrał się szybko, jaktylko mógł, czując się teraz najbardziej szczęśliwą istotą na świecie przez to, że jechałzobaczyć urodziwą pannę Briandę, w której rozmiłowany był bez granic.Owa dama byłajedyną córką don Enriąue i dziedziczką majoratu, który dawał sześć tysięcy dukatów renty;starało się o nią wielu rycerzy sewilskich; miała jednak dopierolat szesnaście, więc ojciec nie pragnął, by już wybrała sobie męża, była bowiemradością jego sędziwego wieku.Pragnął za to, by udawała, że jest zakochana w don Tomaszu, by móc ostrzyć na nimdowcip, jako że stracił rozsądek z afektu do niej; drwiono też z niego z uroczystą powagą.Tymczasem don Tomasz już zdążył ubrać się, wsiadł do popowozu, Trapazę ulokował nastopniu i zlecił woznicy, by jechał do katedry, bo pierwej chciał wysłuchać mszy, a potem dodworu.Woznica ruszył, dokąd mu zlecono, don Tomasz wysłuchał mszy z wielkąpobożnością (był prawowiernym chrześcijaninem), znów rozsiadł się w powozie i ruszyli dodworu stojącego blisko kościoła San Juan de Alfarache.Tam powitał go don Enriąue i jegobratanek don Alvaro, obaj wielce mu radzi, i zawiedli tam, gdzie już czekała najpiękniejszaPani Brianda, zatrudniona robótkami, wraz ze służebnymi.Skoro don Tomasz zobaczył ją, zwrócił się ku swemu słudze i rzekł:- Patrz, Hernando, czy dobrze umieściłem swe afekty? Przyjrzyj się, czy można byznalezć kogoś, kto by dorównał tej, co jest przedmiotem mojej miłości, tak gdy chodzi ourodę, jak i o wdzięk? Jej uroda naturalna, nie sztuczna, jak to często widzimy w naszychczasach, gdy śnieg jest rzeczą przypadku, szkarłat produktem fabryki w Gradix.W takisposób tę purpurową różę zawsze widzi się jednakową, taką samą o świcie i w nocy.Mogąśmiertelni czuć zawiść, że to ja jestem faworyzowany przez taką nadobność, a ty możesz oddziś, bo jestem twoim panem, układać hyperbole w swym jasnym umyśle, głosić pochwały,które i tak będą niesposobne wobec tej niezwykłej istoty.Gdy don Tomasz mówił to z wielkim przejęciem do swego sługi, don Enrique, jegocórka i ilu ich tam było przytomnych - pokładali się ze śmiechu słuchając tego.Trapazadostrzegł, że żartują sobie z jego pana; jednak zauważył, że to, co mówił o piękności pani,było niczym wobec tego, co on sam dostrzegł.I chwalił swego pana za dobry gust iszczęśliwą powinność.Ofiarował się uczcić wierszem jej urodę.Macie nowy klejnot rzekł don Alvaro do don Tomasza, wskazując na Trapazę.Tak, przyjacielu odparł przyjąłem tego służebnika i zapewniam was, że zasługuje na tęłaskę za swe cnoty; odkryłem w nim żywy talent w krytyce niektórych moich wierszy, jakiemu okazałem.To były wasze? pytał don Alvaro.Tak, moje rzekł don Tomasz.To zobaczymy je rzekła wtedy pani Brianda bo zaczynam odczuwać zazdrość, żezostały uczynione dla innej damy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]