[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bardzo bym chciała pomóc twojej przyjaciółce, Tyler, ale nie mamy nic wolnego.Hotel jest zajęty do ostatniego pokoju, a na liście oczekujących jest już pół tuzina osób.Ta wiadomość najwyrazniej zaskoczyła Tylera.- Myślałem, że przed weekendem będziecie mieli wolne miejsca.- Normalnie byśmy mieli, ale jest zjazd.Trzy tysiące agentów ubezpieczeniowych.Wszystkie pokoje w mieście są zajęte.Nie wiem, gdzie twoja przyjaciółka mogłaby sięzatrzymać.Zoey poczuła nagły przypływ nadziei.To byłby świetny pretekst, by wrócić nalotnisko i wsiąść do pierwszego samolotu lecącego do Nowego Jorku.Tyler podziękował recepcjonistce i wyszedł z hotelu.Idąca za nim Zoey dobierała wmyśli słowa, które pozwoliłyby jej się wycofać.Może powinna powiedzieć: Bardzożałuję, że tak wyszło, ale chyba nic się nie da z tym zrobić.Może mogłabym przyjechaćkiedy indziej".Wrócili do pick-upa.Zanim Zoey zdążyła się odezwać, przemówił Tyler.- Powinienem był wcześniej zarezerwować ci pokój - oznajmił lapidarnie.-Przepraszam.- Nic nie szkodzi - odpowiedziała ku swemu zaskoczeniu Zoey.- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, zabiorę cię na moje ranczo tuż za miastem.-Widząc jej przerażone spojrzenie, dodał szybko: - Mieszkam z siostrą, Laurie, i jej córką,Cheryl.Będziemy mieli przyzwoitki.W ostatnich słowach pobrzmiewał gorzki humor.Zoey zastanawiała się, jak zasugerować, że najlepiej będzie, jeśli po prostu wróci nalotnisko, ale nie potrafiła wymyślić nic, co nie brzmiałoby głupio.Nie była jakąś drżącądziewiętnastowieczną dziewicą, przerażoną perspektywą przebywania sam na sam zmężczyzną.W końcu więc, tłumiąc westchnienie, poddała się.57SR- Dobrze - zgodziła się z wielką niechęcią.- Ale nie mogę tu długo zostać - dodałaznacząco.Kąciki ust Tylera uniosły się lekko, zdradzając rozbawienie.- Proszę się nie obawiać, panno Donovan.Jest pani ze mną całkowicie bezpieczna. Czyżby?" - zastanawiała się Zoey.Podejrzewała, że żadna kobieta, a przynajmniejżadna chętna kobieta, nie jest całkowicie bezpieczna w pobliżu Tylera Rossa.Na dwupasmówce prowadzącej na północ od Jackson panował nieduży ruch.Terazbyli naprawdę z dala od cywilizacji - nie ogrodzone pastwiska ciągnęły się aż do lasów ustóp gór.Tyler zaczął wyprzedzać wolno jadącą ciężarówkę do przewozu zwierząt.Gdyjednak zobaczył, co znajduje się w środku, wyraz jego twarzy bardzo się zmienił.Wprzenikliwych błękitnych oczach pojawiły się srebrne błyski gniewu, a ręce tak mocnozacisnęły się na kierownicy, że zbielały mu kłykcie.- Cholera! - zaklął pod nosem.Ku zdumieniu swej pasażerki, zaczął spychać ciężarówkę z drogi.Zoey desperackozłapała się jedną ręką za klamkę, a drugą oparła o tablicę rozdzielczą, podczas gdy Tylerraz po raz podjeżdżał z boku do pojazdu, od którego dzieliły go cale.Zepchnięcieciężarówki do płytkiego rowu zajęło mu zaledwie kilka chwil.Wyciągnął zza siedzenia pick-upa kij baseballowy, otworzył drzwiczki, wypadł zsamochodu i ruszył jak burza do ciężarówki.Wszystko wskazywało na to, że kierowca ijego pomocnik znają Tylera i nie chcą mieć z nim do czynienia - zablokowali bowiemdrzwiczki.Tyler kazał im wysiąść, ale oni nawet nie drgnęli.Wtedy zamachnął się kijem irozbił przednią szybę.Fruwające odłamki szkła w mgnieniu oka sprowadziły załogęciężarówki z kabiny na ziemię.Tyler przeszedł do tyłu wozu i otworzył platformę.- Uwolnić je! - warknął do przerażonych mężczyzn.Kierowca i jego pomocnik wykonali polecenie i chwilę pózniej pół tuzina dzikichkoni, przerażonych, ale bardzo spragnionych wolności, hałaśliwie zbiegło po nachylonejkładce na ziemię.Zbite w zwartą grupę zwierzęta pogalopowały po trawiastej równinie,kierując się w stronę bezpiecznych lasów leżących nad szeroką rzeką Snake.58SR- Powiedzcie Jamisonowi, kto to zrobił! - krzyknął Tyler do dwóch mężczyzn.-Przepraszam - powiedział rzeczowo do Zoey, wróciwszy do pick-upa.- Mustangi.Cichłopcy zamierzali je sprzedać na mięso.To nielegalne.Wiedzą, że nigdy na to niepozwolę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]