[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cios Amelii okazał się celny, upokorzyłamnie.Poszperałam w kieszeni w poszukiwaniu chusteczki i udałam, że kicham.Nie zamierzałamsię jeszcze bardziej pogrążać, ujawniając przed nimi swoje przygnębienie.Poczułam się tak, jakbypo raz pierwszy w życiu ktoś pokazał mi lustro.Ujrzałam w nim niezręczną uczennicę zpoobijanymi kolanami.- Chodz.- Amelia wstała.- Skoro obrażają cię dowcipne uwagi, wracamy do domu.NiechDymitr i jego przyjaciółki nacieszą się ogrodem.Miałam nadzieję, że Dymitr zaprotestuje i zacznie nalegać, abym została, ale milczał.Wiedziałam, że dużo straciłam w jego oczach i nie jest już mną zainteresowany.Powlokłam się zaAmelią niczym bezpański pies.%7łałowałam, że tego dnia dobiegł mnie z ogrodu głos Dymitra.%7łenie poszłam prosto do biblioteki, nie witając się z nikim.Kiedy goście już nie mogli nas usłyszeć,Amelia odwróciła się do mnie, a w jej oczach ujrzałam zadowolenie.- No to zrobiłaś z siebie idiotkę, co? Myślałam, że nauczono cię nie pchać się tam, gdzie niejesteś mile widziana.- Nie odpowiedziałam, tylko zwiesiłam głowę i pozwoliłam się strofować. Amelia podeszła do okna i wyjrzała.- Moja przyjaciółka Marie to taka atrakcyjna młodakobieta - westchnęła.- Mam nadzieję, że jakoś dogadają się z Dymitrem.Wszedł w wiek, wktórym mężczyzna zaczyna szukać towarzyszki życia.Resztę popołudnia spędziłam w swoim pokoju, czując się bardzo nieszczęśliwa.Kopnęłampodręczniki do francuskiego pod łóżko i usiłowałam zatonąć w historii starożytnego Rzymu.Zogrodu dobiegał mnie śmiech i muzyka.Nigdy dotąd nie słyszałam takich dzwięków: zmysłowych,kuszących, zakradały się pod moje okno niczym cudowny zapach egzotycznej lilii.Zatkałam uszy iusiłowałam skupić uwagę na książce, ale po pewnym czasie ciekawość zwyciężyła.Podkradłam się do okna i wyjrzałam.Dymitr tańczył z Marie na dziedzińcu.Francinepochylała się nad gramofonem, nastawiając igłę za każdym razem, gdy utwór dobiegał końca.Jedna z dłoni Dymitra spoczywała między łopatkami Marie, drugą zaciskał na jej palcach.Przytuleni do siebie policzkami, chodzili miarowym krokiem dookoła dziedzińca.Mariebyła zarumieniona, głupio chichotała przy każdym kroku, Dymitr zaś udawał śmiertelną powagę.- Powoli, powoli, szybko, szybko, powoli - podśpiewywała Francine, wybijając rytmrękami.Marie była sztywna i zakłopotana, a kiedy Dymitr ją przechylił, nadepnęła na sukienkę.- Jestem zmęczona - poskarżyła się.- To dla mnie o wiele za trudne.Wolę fokstrota.Po chwili Francine zajęła miejsce siostry.Chciałam zamknąć oczy, robiło mi się niedobrzez zazdrości.Francine miała o wiele więcej wdzięku niż Marie, z gracją płynęła w ramionachDymitra.Przypominała baletnicę, oczami pokazywała wszystko, od namiętności przez gniew domiłosnego zauroczenia.Dymitr przestał stroić głupie miny.Wyprostował się, dzięki czemuwyglądał jeszcze lepiej niż zwykle.Oboje przypominali parę syjamskich kotów podczas godów.Wychyliłam się z okna, zahipnotyzowana sennym tempem tanga.Zamknęłam oczy i wyobraziłamsobie, że to ja tańczę na dziedzińcu z Dymitrem.Na mój nos spadła kropla wody.Otworzyłam oczy i ujrzałam, że niebo zasnuło sięchmurami i zaczyna padać.Tancerze pośpiesznie zebrali rzeczy i pobiegli do domu.Zamknęłamokno, a po chwili zerknęłam na swoje odbicie w lustrze.Nie jest taka młoda, tylko nierozwinięta, powiedziała Amelia.popatrzyłam z nienawiścią wlustro.Byłam drobna jak na swój wiek, od jedenastych urodzin urosłam niewiele ponad dwacentymetry.Kilka miesięcy przed przyjazdem do Szanghaju zauważyłam pierwsze miodowe włosy na łonie i pod pachami.Nadal jednak byłam boleśnie chuda, miałam płaskie piersi i dziecięcepośladki.Do tego popołudnia nigdy mi to nie przeszkadzało, fizyczny rozwój był mi najzupełniejobojętny.Jednak zmieniała się we mnie świadomość własnej osoby.Zrozumiałam, że Dymitr tomężczyzna, i nagle zapragnęłam stać się kobietą.Pod koniec lata niepewny rozejm między armią nacjonalistów a komunistami zmienił się wwojnę domową.%7ładna poczta nie docierała do Mandżurii ani z niej nie wychodziła, nieotrzymałam odpowiedzi na listy do Pomerancewów.Nękała mnie rozpaczliwa potrzeba utrzymaniajakiegoś związku z matką, chłonęłam wszystkie informacje dotyczące Rosji, jakie tylko udało misię znalezć.Studiowałam książki w bibliotece Siergieja, szukałam opowieści o parowcach pływającychpo Wołdze, historii o tundrze i tajdze, o Uralu i górach Kaukazu, o Arktyce i Morzu Czarnym.Męczyłam przyjaciół Siergieja, by opowiadali mi o letnich daczach, wielkich miastach, olbrzymichpomnikach sięgających bladobłękitnych niebios i paradach żołnierzy.Usiłowałam ujrzeć takąRosję, jaką mogła widzieć moja matka, jednak czułam się zagubiona w tym kraju, zbyt wielkim, bygo sobie wyobrazić.Pewnego dnia Amelia wysłała mnie do klubu po odbiór wyszywanych monogramamistołowych serwet.Wlokłam się po alejach dzielnicy francuskiej, nie zwracając uwagi na to, dokądidę.Męski okrzyk wyrwał mnie z zamyślenia.Dwoje ludzi sprzeczało się za płotem.Rozmawializbyt szybko, bym ich rozumiała, ale kiedy rozejrzałam się po okolicy, dotarło do mnie, że sięzgubiłam.Stałam w alejce na tyłach opuszczonych budynków w europejskim stylu.Okiennice ledwietrzymały się na zawiasach, obłażący tynk szpeciły rdzawe ślady po wodzie.Drut kolczasty kłębiłsię nad płotem i parapetami niczym bluszcz, podwórza były pełne kałuż, choć nie padało od wielutygodni.Usiłowałam wrócić tą samą trasą, którą tu przyszłam, ale jeszcze bardziej się pogubiłam wlabiryncie chaotycznie zakręcających alejek.W rozgrzanym powietrzu unosił się smród moczu,drogę zastępowały mi wychudzone kurczaki i gęsi.Zacisnęłam pięści w panice [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •