[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lorenzo spał jak aniołek.Jego jedno ramię opierało się delikatnie na poduszce, na której jeszcze kilka minutwcześniej spała spo kojnie ona.Przez chwilę stała tak, przyglądając mu się: pogodna, zadbana twarz i pełne, czerwone wargi.Miał naprawdę piękneusta.De likat ny ruch Lo ren za gwałtow nie wy rwał ją z błogie go zamyśle nia.Agnese wyszła pospiesznie i zamknęła za sobą drzwi, wstrzymując oddech, aż do czasu, gdy znalazła się na końcuko ry ta rza, gdzie ude rzył ją mdlący za pach ja jek i smażone go bocz ku.Sta no wiło dla niej praw dziwą za gadkę, jak można było jeść coś ta kie go o siódmej rano.Pomieszczenie było puste, nie licząc nauczycielki literatury oraz pary Niemców po pięćdziesiątce, którzy wgryzali sięradośnie w kiełbasę, po pijając roz wod nioną kawę.Wlepiając wzrok w podłogę, aby uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z nauczycielką, podeszła do bufetu i wzięławszystkiego po trochu: jogurtu, płatków śniadaniowych, owoców, i wszystkiego innego, co nie wydawało się smażoneani na dzia ne ce bulą.Napełniła gigan tyczną filiżankę roz wod nioną kawą i usiadła przy sto liku w po bliżu okna.Je dyną za letą tego miejsca było ogrom ne okno, które wy cho dziło dokład nie na Plac Kon sty tu cji.Za to pio ny w śnie gu plac sta no wił na prawdę nie za po mnia ny widok.Biel po kry wała obe lisk, as falt i da chy domów, które widać było w od da li, po dru giej stro nie pla cu.Ciągnąca się ulica Marszałkowska sugerowała, że miasto nie ma końca przedzielone tą długą, białą linią, któraroz ciągała się aż po ho ry zont, prze dzie rając przez be ton." " "W między cza sie re stau ra cja zaczęła się zapełniać.Widząc zbliżające się Matilde i Beatrice, miała ochotę schować się pod stół.Siedziała nieruchomo, wiedząc,że zarazdo niej dołączą.Już ją za uważyły i te raz szływ jej stronę z ta ca mi pełnymi je dze nia. Co się stało, ktoś cię obu dził? za py tała Ma tildei Agne se nie mogła po wstrzy mać ru mieńca wsty du. Nie spałam do brze.To chy ba przez tę wódkę&.Be atrice usiadła obok niej i spojrzała na jej śnia da nie. Jak możesz jeść grejp fru ta z sa me go rana? Wzięłam go przez pomyłkę, byłam prze ko na na,że to po ma rańcza. Gdzie się wczo raj po dzie wa liście! Nie mo gliśmy was zna lezć. Wróciłam wcześniej do ho te lu. Prze cież wy szliście ra zem z&Agnese czuła, że prędzej czy pózniej prawdawyjdzie na jaw; bo jej kłamstwo nie było przemyślaną strategią;przede wszystkim nie uzgodniła wcześniejz Lorenzem, co mają powiedzieć.Mogła teraz wymyślić jakąkolwiekhisto rię, ale on i tak mógł ją nieświa do mie zde men to wać.Beatrice była chudą i nerwową dziewczyną z przykuwającymi uwagę oczami i długimi, cienkimi, jasnymi włosami.Nosiła się cała w stylu dark, uwielbiała punkrockowe zespoły i znana była w całej szkole jako plotkara.Wszelkieinformacje, jakie do niej docierały, choćby przez przypadek, następnego dnia pojawiały się automatyczniena ustachwszyst kich.Wszy scy wie dzie li, że gdy trze ba było za cho wać cośw ta jem nicy, należało robić, co się da, żeby Be atrice sięo tym niedo wie działa.Rozmowa z Matilde natomiast była bardziej bezpieczna, głównie dlatego że, choć miała dopiero piętnaście lat,nałykała się w swoim życiu tyle syntetycznych narkotyków, iż nie była w stanie zapamiętać nic z tego, co się do niejmówiło.To właśnie ona za py tała: Roz ma wiałaś z Car lem?Agne se zachłysnęła się kawą i zaczęła kasz leć.Roz pacz liwie sięgnęła po szklankę z wodą i wypiła jed nym tchem.Tamtego poranka temat Carla jeszcze nie pojawił sięw jej myślach.Od przebudzenia obok Lorenza dokosz mar ne go śnia da nia.Po nie waż nie było go tam, po sta no wiła, że nie będzie o nim myśleć aż do po wro tu. Widziałyście, jak pięknie? po wie działa nie spo dzie wa nie Be atrice, wyglądając za okno. Nie wia ry god ne, mu siało zacząć padać pózno w nocy, może do pie ro o świcie. Nie, była jesz cze noc& ode zwała się Agne sei od razu tego pożałowała. To zna czy, że widziałaś, jak padało?Wizja jej i Lorenza obejmujących się i całującychpod spadającymi na nich gęsto płatkami śniegu stanęłajej przedocza mi. Nie! Spałam, ale& można to wywnioskować& Znieg już trochę się roztopił, więc musiało padać jeszcze w nocy.Gdy by śnieg spadł do pie ro nad ra nem, byłoby go te raz więcej&Dziew czy ny dały się na brać na te pseu do nau ko we wy jaśnie nia i znów zajęły się swo im śnia da niem.W końcu nadszedł ten moment.Obawiała się go,od kiedy otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że jej głowaspo czy wała na jego pier si.Lorenzo wszedł do środka jakby nieco oszołomiony.Rozejrzał się wokół, wyraznie jej szukając.Gdy ich spojrzeniasię spotkały, natychmiast spuścił wzrok i skierował się do stolików znajdujących się dokładnie po przeciwnej stroniesali.Wy brał sto lik umiesz czo ny za ko lumną w ta kim miejscu, że Agne se nie mogła go widzieć.Nie wie działa, czy miała czuć z tego po wo du ulgę, czy nie.Praw do po dob nie on również nie wie dział, jak ma się za cho wać.Dłonie zaczęły się jej pocić i zrozumiała, że to był najwyższy czas, aby wstać od stolika.Wyszła w pośpiechu,w ogóle nie spoglądając w jego stronę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]