[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.RS191Wcale nie chcę, żebyś się z tego powodu zle czuła.Widzę, co się z tobądzieje i jest mi naprawdę przykro.- Nie potrafię wyjaśnić, jak to się dzieje - odparła Bobby, starając sięuspokoić.- I nie wiem dlaczego.Po prostu ciągle się bałam i próbowałamgo jakoś udobruchać, ale mi się nie udawało.Urwała na chwilę.Już wiedziała, że Eva rzeczywiście nie chciała jejupokorzyć, ale to wcale nie poprawiło jej nastroju.Czuła olbrzymi ciężar wpiersi, ale mimo to zaczęła mówić.Najpierw wolno, a potem coraz szybciej.- Kiedy wychodziłam za mąż, wcale o tym nie myślałam.Nigdy bymtego nie zrobiła, gdybym podejrzewała, że zacznie mnie bić.A potem, kiedyto się stało, myślałam, że to pewnie moja wina.Starałam się zmienić, ale nicnie pomagało.Bił mnie coraz częściej, a ja nie mogłam zrozumieć dlaczego.- Bobby urwała i wciągnęła głęboko powietrze.- Muszę już iść -westchnęła, spoglądając w stronę drzwi.- Ciasto się spali.Czuła się tak, jakby była naga.Strach opanował cale ciało.Ani Eva, anijej ciotka niczego nie rozumiały.Jak mogły pytać, dlaczego na topozwalała?Pytały, a ona odpowiadała, choć tak wiele ją to kosztowało.Czy jednakmusiała?- Czy mogłybyśmy o tym pózniej porozmawiać? - spytała Eva.- Tonaprawdę bardzo ważne.- Wolałabym nie - odparła Bobby, cofając się w stronę drzwi.Eva pozostała na swoim miejscu.Była tak przejęta, wręcz zdruzgotana,że Bobby chciała jej jakoś pomóc.Miała jednak wrażenie, że mówią innymijęzykami i że nie zdołają się porozumieć.Zmarszczki na czole Evy jeszcze się pogłębiły.- Przestraszyłaś mnie - bąknęła Bobby.Eva uniosła dłoń, ale zaraz opuściła ją w bezsilnym geście.- To dlatego, że wszystko cię przeraża - mruknęła.- To musi być okropne.Naprawdę tego nie chciałam.- Nie chcę, żebyśmy się poróżniły.- Ani ja - powiedziała Eva.- Naprawdę cię lubię.To była prawda.Zastanawiała się nad tym już wcześniej i stwierdziła, że jest dziwnieprzywiązana do Bobby, która pod wieloma względami była od niej lepsza.Aagodniejsza, milsza i bardziej cierpliwa.- Co się stało z tą twoją przyjaciółką? - spytała w końcu Bobby.W oczach Evy pojawił się ból.- Zginęła.- O Boże! - Bobby zadrżała i objęła się rękami.RS192- Bardzo mi przykro.Eva skinęła głową.Po chwili została sama w gabinecie.- Mam dla ciebie parę ciasteczek - powiedziała, stawiając kawę i talerzykprzed Dennisem.Wciąż była zdenerwowana po rozmowie z Eva.- To bardzo miło z twojej strony - ucieszył się, podwijając rękawybiałego fartucha.- W ogóle jesteś bardzo miła.- Wcale nie - rzuciła, przypomniawszy sobie złość, którą czuła w czasieniedawnej rozmowy.- Wiesz, Barbaro, w ogóle nie potrafisz przyjmować komplementów.- Bo im nie ufam.Zwykle mówi sieje wtedy, kiedy czegoś się od kogośchce.- A czego, twoim zdaniem, ja chcę od ciebie? Wzruszyła ramionami.- Nie mam pojęcia.- Lubię cię - rzekł, zniżając głos.- A ty mnie nie.- Nieprawda, też ciebie lubię.- Skinęła głową.- Ale przecież prawie cię nie znam.- Właśnie o to mi chodzi.%7łebyśmy się lepiej poznali.Przecież topowinni robić ludzie, którzy się polubili.To wcale nie jest skomplikowane.- A ja myślę, że tak.- Westchnęła.Dennis pokręcił głową, a następnie pochłonął trzy ciasteczka trzemawielkimi kłapnięciami.- Mm, pycha - zachwycił się i popił kawą.- To co, jesteśmy umówieni napiątek?- Tak.- Jeśli będziesz chciała wyjść wcześniej, to możemy zabrać Penny -zaproponował.Ten pomysł przypadł jej do gustu.- Zwietnie.Będzie zachwycona.- Dobrze, przyjadę po was po szóstej.Czy mogę dostać jeszcze kilka nadrogę? - spytał, wskazując ciasteczka.- Oczywiście.Zaraz ci zapakuję.- Znalazła odpowiednią torebkę, doktórej włożyła kolejne trzy ciasteczka, a po namyśle dodała czwarte.Dennis włożył kurtkę, a torebkę umieścił w jednej z kieszeni.Bobbycofnęła się na wypadek, gdyby znów zamierzał ją pocałować.Alepowiedział tylko:- %7łyczę miłych świąt.- I ruszył sprężystym krokiem do garbusa.Kiedy Bobby zamknęła drzwi, poczuła, że kręci jej się w głowie.Nagleodniosła wrażenie, że strasznie dużo dzieje się w jej życiu.RS193Gdy wróciła do kuchni, ujrzała tam Evę.Wyglądała na tak nieszczęśliwąi zagubioną, że Bobby, pokonując swoją rezerwę, podeszła do niej iserdecznie przytuliła.- Wszystko w porządku - szepnęła.- Naprawdę wszystko w porządku.RS194ROZDZIAA DWUDZIESTYW czwartek Eva zbudziła się przed szóstą i od razu zeszła do kuchni.Pracowała już niemal godzinę, kiedy nagle w pomieszczeniu pojawiła sięPenny w kapciach i koszuli nocnej.- Co robisz, ciociu? - spytała, patrząc na wielką miskę.- Coś, co na pewno bardzo lubisz.Penny zajrzała jej przez ramię.- Farsz do indyka! - ucieszyła się.- Dlaczego wstałaś tak wcześnie? Dziewczynka wzruszyła ramionami.- Po prostu się obudziłam - odparła.- Czy mogę ci pomóc?- Teraz nie, ale za chwilę będę przygotowywać śniadanie dla Almy.- Fajnie, zaraz przyniosę tacę.- Penny skierowała się do spiżarki.-Wiem, gdzie jest.- Zaczekaj, jeszcze za wcześnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]