[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przykro mi.On nigdy nie mówił o ludziach ani o swoim życiu.Trajkotał tylko o archetypach i tak dalej.Carl uśmiechnął się czule. Takiego właśnie go znałem.Nie spodziewałem się, że o mnie wspo-mni.Ale twój ojciec mówił czasem wspaniałe rzeczy.Otworzył wiele oczu. Może.Denver głośno ziewnęła.Drapanie jej ołówka wdzierało się w ciszę,która zapadła między dwoma mężczyznami. Widzę w tobie twojego ojca, wiesz? Masz taką samą.jak to powie-dzieć? Zimną krew.Było mi smutno, kiedy umarł.Ta cała sprawa z łodzią.Wielka strata.Midas wzruszył ramionami.LRT Nic do niego nie czujesz?Znów wzruszenie ramionami, mniej ostentacyjne. Masz jakieś jego zdjęcie? Tam jest jedno, na ścianie.Resztę wyrzuciłem. Rozumiem. Carl zerknął na fotografię. To niemile widzianytemat.Midas patrzył na kółka po kawie, jak na wiry, w które można się zanu-rzyć i uciec od tej rozmowy.Pod stołem wbijał paznokcie w kolana. Szkoda, że go nienawidzisz. Carl rozparł się w krześle. A przytym ciekawe, nie sądzisz? Okazuje się, że jesteście tak do siebie podobni, azarazem tacy różni.Ale cóż, nie przyszedłem, żeby rozmawiać o nim. Powiedział pan, że tak po prostu wpadł wtrąciła się Denver.Spojrzał na nią z ukosa.Najwyrazniej zapomniał o jej obecności. Hm. Głęboko nabrał tchu. Prawda, przyszedłem w pewnejsprawie.Chodzi o Idę. Nowa dziewczyna Midasa. Den!Wzruszyła ramionami.Carl uniósł brwi. Nie! zaprotestował Midas. Nie, nie, nie.Jesteśmy tylko przyja-ciółmi.Poza tym dopiero co się spotkaliśmy.Na ustach Carla pojawił się krzywy uśmieszek, jakby zachowanie Mida-sa wcale go nie zdziwiło.Przybrał niemal nostalgiczny wyraz twarzy. Ida jest chora, prawda? zapytał.Midas milcząco przytaknął. Ale razem jej pomożemy, tak? Cieszę się, że otworzyła się przed to-bą.LRTMidas miał ochotę wyrzucić z siebie taką samą pełną zażenowania od-mowę, jakiej udzieliłby jego ojciec.Ale nie miał doświadczenia w mówie-niu o uczuciach.Chciał pobiec na górę i wskoczyć pod zimny prysznic. Czy mówiła ci, co się dzieje z jej stopami? spytał Carl.Denver kaszlnęła.Przewiercała Midasa wzrokiem, próbowała mu cośprzekazać. Ja, hm. wymamrotał. Nie sądzę, żeby Ida opowiedziała mi zeszczegółami, co jej dolega. Nie sądzisz?Denver zastukała ołówkiem o blat. Nie powiedziała. On tak nie sądzi. Mówiła ci, że jesteśmy znajomymi? Hm. Tak, pamiętał, ale Denver pokiwała ołówkiem, więc nic niepowiedział. Byłem najlepszym przyjacielem jej matki.To stawia mnie w cieka-wym położeniu, jako starego kolegę twojego ojca. Na St.Hauda's Land wszyscy się znają odparła Denver. Niewiele osób znało twojego ojca, Midasie, a ja jestem jedynymczłowiekiem z St.Hauda's Land, którego zna Ida. Zna Midasa sprzeciwiła się Denver. I mojego tatę, i mnie. Ale wy dopiero co się spotkaliście.Ida i ja znamy się od dawna.I dla-tego znalazłem się w szczególnym położeniu, skoro znam rodziny wasobojga. Midas jest inny niż reszta jego rodziny.Jest taki, jakby.jakby Bógzaczął od początku.Carl uśmiechnął się słodko. Byłaby zaskoczona, prawda, Midasie?Midas coś wymamrotał.LRTDenver zdenerwowała się i zamknęła szkicownik. Nie mogę się skupić.Carl wstał. A ja już wypiłem kawę.Poszli za nim do korytarza.Carl włożył skórzaną kurtkę i otworzyłdrzwi.Na chwilę przystanął na schodku, jakby podziwiał padający śnieg. Masz ciekawe zdjęcie powiedział. Na ścianie w kuchni.Jakieśpięć fotografii nad zdjęciem twojego ojca. Eeee. Midas przeszukiwał pamięć. Naprawdę? Tak. Carl podrzucił kluczyki, złapał je i poszedł do samochodu.Odjechał, nie oglądając się za siebie. To było straszne jęknął Midas.Denver trzymała ręce na biodrach, twarz miała zaczerwienioną. Głupi! wysapała. Dlaczego jesteś taki głupi? O.o co ci chodzi? Coś zobaczył.Kiedy cię wypytywał jak nauczyciel. Zdener-wowana wróciła do kuchni. To na pewno to zdjęcie, które zawiesiłeśdziś rano.Pognał za Denver.Duchem był już w kuchni. To. Wskazała na ścianę. Ale nie mogłam do niego dosięgnąć.Zdjęcie szklanych stóp Idy.Pięć fotografii nad zdjęciem ojca.O Boże.Może.wyrwane z kontekstu.po prostu stopy ze szkła.nicwięcej.to nic nie znaczy. To tylko.efekty specjalne wyjąkał. Wiesz, komputery potra-fią.Zdjął zdjęcie ze ściany i położył je wizerunkiem w dół na stole, jakbyto cokolwiek dało.Denver wróciła do drzwi wejściowych i zatrzasnęła jeoburącz, żeby zimno nie wleciało do domu.LRT19NOCNE PRZEBUDZENIA OBDARZAAY J CHWILAMI, W których zapo-minała o stopach.Ale to był moment.Natychmiast psuły go mrowieniem wżyłach i głuchą reakcją martwych nerwów, kiedy próbowała zgiąć palce ustóp.Tej nocy nie mogła zasnąć.Wiedziała, że to bez sensu, ale Carl popowrocie do własnego domu wyglądał jak oszust.Poprzedniej nocy spał znią Midas, na wyciągnięcie ręki od jej łóżka, i było przytulnie.Następnegoranka, kiedy olej pryskał z patelni, czuła się niemal szczęśliwa.Miała dość leżenia bez ruchu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]