[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy to możliwe, żejesteśmy siostrami? - zadała sobie w duchu pytanie Cameron.Postanowiła na razie nie poruszać tego tematu.Taye ostatnio tyleprzeszła.Nie, pokręciła głową Cameron, na razie, lepiej nie omawiaćtej sprawy.ousladansc- A co ty zamierzasz? - zapytała Taye.Cameron westchnęła.- Sama nie wiem.Te ostatnie dni spędzone z Jacksonem były.Nie potrafię tego opisać.Taye uśmiechnęła się porozumiewawczo.Przecież ona takżekochała Thomasa, choć ich związek na razie był całkowicie różny odwięzi łączącej Cameron z Loganem.- Jackson uznał, że powinnam popłynąć na Bahamy - wyjawiłaCameron.Wzruszyła ramionami.- Owszem, chciałabym zostać z nimchoć trochę dłużej, ale wciąż nie zdecydowałam.- Spojrzała na Taye.Wyraznie była czymś zaniepokojona.- Co się stało?Taye rzuciła okiem na karty.Czuła się trochę winna.- Nic ci nie mówił?- Niby kto?- Jackson.Cameron rzuciła karty na stolik.- O co chodzi?Taye zrobiła płaczliwą minę.Cameron natychmiast złapała ją zarękę.- Musisz mi powiedzieć! Pamiętaj, że nie mamy przed sobążadnych tajemnic.Taye westchnęła ciężko.- Jackson nie płynie na Bahamy.Planuje wysiąść w Biloxi.Thomas i pierwszy oficer przejmą komendę nad statkiem.Na pewnonie chodzi o ciebie! - dodała szybko.- Jak to: Jackson wysiada? - Cameron w ogóle nie mieściło się wousladanscgłowie, że ktoś taki jak Thomas Burl mógłby przejąć dowództwo nadparowcem.Przecież nie miał pojęcia o żegludze.Nieważne.- Ani słowem o tym nie wspomniał.- Pewnie nie chciał cię zdenerwować.Nie chciał zepsuć.- Tayepróbowała znalezć odpowiednie słowo.Doskonale wiedziała, coostatnio zaszło między Cameron a Jacksonem.- Nie chciał zepsuć.-powtórzyła bezradnie.- Próbujesz go bronić? Taye wstała.- Mam wrażenie, że obie w ogóle nie wiemy, co tutaj właściwiesię dzieje.- Być może masz rację, ale niech mnie diabli, jeśli się tego niedowiem.- Okłamałeś mnie - odezwała się Cameron.Jackson podniósłdrewnianą skrzynkę i przeniósł ją na drugą stronę ładowni.Mokrewłosy lepiły mu się do spoconego czoła.Pod pokładem było gorąco jakw piecu.- Nieprawda.- Musisz przyznać, że nie powiedziałeś mi wszystkiego! -zezłościła się nie na żarty.- Naprawdę zamierzałem popłynąć na Bahamy, ale Thomasprzekazał mi ważną wiadomość.Muszę wysiąść w najbliższym porcie ipojechać na Północ.Ruszyła za nim, kiedy szedł po następną skrzynię.- Wiedziałeś o tym, odkąd Thomas zjawił się na statku.Cały czasousladanscpróbowałeś mnie udobruchać.Chcę wiedzieć, co tu się dzieje!- Nie mogę ci powiedzieć.- Do diabła! Ja też wysiądę! Stanowczo pokręcił głową.- Nie możesz jechać ze mną.Spieszy mi się.To będzieniebezpieczna podróż.Cameron wzięła się pod boki.Jak mogła byćtaka głupia? Miała cichą nadzieję, że wszystko się zmieni, a znówpadła ofiarą podłych sztuczek.- Nie pojadę z tobą.Wrócę do Elmwood.Jackson rzucił ładunekna ziemię, odwrócił sięI złapał ją za rękę.- Nie możesz wysiąść w Biloxi i pojechać do Elmwood.Wyszarpnęła mu się.- Nie będziesz mi mówił, co mam robić! Chcę wrócić do domu inikt mnie nie zatrzyma.- Na chwilę przestań się wściekać i lepiej mnie wysłuchaj.Tayenie może wrócić do Elmwood.Nie wysiądzie w Biloxi.Thomasdowiedział się przypadkiem, że Grant albo Toussant zatrudniłtropicieli, którzy mają ją znalezć i sprowadzić z powrotem do BatonRouge.Uważają ją za skradzioną własność , Juchoir".- Nachylił się doniej.- O to ci chodzi, Cameron? Chcesz oddać Taye w ręce tych byd-laków?Szybko odwróciła głowę, żeby Jackson nie zauważył łez w jejoczach.Wiedziałam, że nie mogę mu ufać! - pomyślała ze smutkiem.Od samego początku podświadomie czekała, że coś przerwie tęsielankę.ousladansc- Kiedy wyjeżdżasz? - zapytała, nie patrząc na JacksonaStał nieco za nią, bez najmniejszego ruchu.- Jutro rano, zapewne bladym świtem.Im mniej osób będziewiedziało, że wyjeżdżam, tym lepiej.Zazwyczaj w pełni ufam moimludziom, ale tym razem wolę zachować daleko posuniętą ostrożność.Cameron niewiele z tego zrozumiała, ale nie zamierzała pytać onic więcej.Teraz to nie miało znaczenia.Już myślała, że stali się sobiebliscy a tymczasem Jackson Logan znowu ją porzuca.- Mogłeś o wszystkim wcześniej mnie powiadomić - zauważyłanadąsana.- Zdecydowałam, że popłynę z tobą na Bahamy.- Powinnaś zostać na statku.W tej sytuacji Inverness" niewezmie kursu na Bahamy, ale z pewnością trafi na bezpieczne wody.Podejrzewam, że ruszy do Baltimore.Cameron zrobiła zrozpaczoną minę.Naprawdę chciała wrócić dodomu.- Wysiadam tutaj.Nic mnie nie powstrzyma.- Proszę bardzo.Wysiadaj.Nie było tej rozmowy.- Stała doniego tyłem, ale usłyszała, jak przesuwa kolejną skrzynię.- Rób, cochcesz.Zresztą i tak mnie nie posłuchasz!Niemal wykrzyczał ostatnie słowa, ale Cameron była już daleko.ousladansc ROZDZIAA DWUDZIESTY SZ�STYCameron przykucnęła na rufie, wśród skrzyń I beczek.Statekwciąż czekał na rozładunek.Dobrze wiedziała, że Inverness" musistąd odpłynąć, zanim ktoś z wrogów Jacksona zauważy, że parowiecrzucił kotwicę w Biloxi.Jeżeli Grant zgłosił kradzież niewolnicy, tomiejscowe władze na pewno wszczęły śledztwo.Statek dopłynął do Biloxi po zachodzie słońca.Teraz było jużgrubo po północy.Wczesnym wieczorem Jackson przyszedł do kajuty,ale Cameron nawet się do niego nie odezwała.Wziął tobołek na plecy ioznajmił oschle, że w tej sytuacji prześpi się gdzie indziej.Naodchodnym obiecał jej szczerą rozmowę.Omal się nie roześmiała.Szczerą rozmowę? Niespełna pięć minutpózniej Jackson zszedł z pokładu.Cameron nie wiedziała, dokąd sięwybiera, lecz podświadomie czuła, że już go nie zobaczy.Oczywiście nie zamierzała zostać tu całkiem sama.Postanowiła,że uda się do Elmwood.Przed podróżą na Północ chciała zabrać zdomu kilka osobistych pamiątek.Popatrzyła na Taye, która takżeschowała się za jedną z beczek.- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - Spojrzała w błękitne oczyprzyjaciółki.Nad ich głowami świecił księżyc w pełni.- Powinnaśzostać z Thomasem.On na pewno by cię obronił.Taye uśmiechnęła się nieśmiało.- Thomas w pełni rozumie, że chcę wrócić do domu.Martwi się oousladanscnasze bezpieczeństwo.Chciał nam dać kogoś do ochrony.Powiedziałam mu, że nie trzeba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
�