[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej skóra zaczęła tracić jędrność i pojawiły się nowezmarszczki.Zależało jej na tym, żeby nie rozczarować studenta, który przyjechałz tak daleka, by ją poznać.Kiedy weszła do pokoju, Shikata klęczał prosty jak struna, z rękamiprzepisowo na kolanach.Najpierw zobaczyła go z tyłu - wyglądał jakskała.- Przepraszam, że musiał pan czekać.Jestem Ginko Ogino.Zaskoczony, szybko się odwrócił i nisko ukłonił, uderzając przy tymgłową w stół.Niezrażony, ukłonił się jeszcze raz, po czym się przedstawił.- Jestem Yukiyoshi Shikata.- Mówił niczym żołnierz meldujący siędowódcy.- Bardzo dziękuję, że się pani zgodziła mnie przyjąć, choć, jakwiem, jest pani niezwykle zajęta.- To żaden kłopot.Mam wolny pokój, więc dlaczego ktoś miałby zniego nie skorzystać.- Dziękuję!Ginko spojrzała na jego szeroką, opaloną twarz.Włosy niedawnoostrzygł, lecz policzki pokrywał mu kilkudniowy zarost.Pomimo swejpostury rysy twarzy miał prawie jak u dziecka.- Proszę usiąść wygodnie.Shikata kiwnął głową, lecz nadal siedział sztywno wyprostowany.Ginko się uśmiechnęła, widząc zdenerwowanie gościa, ale gdy najego czole, w miejscu, gdzie się uderzył, zauważyła powiększające się,zaczerwienienie, powiedziała ze smutkiem:- Pana czoło.- Nie boli ani trochę - odparł.Jego szerokie ramiona i zgięte ręcewyglądały jak skrzydła.- Bardzo przepraszam.Nie miał za co przepraszać.Ginko pomyślała, że to rzeczywiściedziwna postać.Pielęgniarka Moto przyniosła wreszcie herbatę.Ustawiłafiliżanki na stole, ukłoniła się, a wychodząc, rzuciła wymowne spojrzeniena tobołek u boku Shikaty.Ginko poszła za jej wzrokiem i pomyślała, żeMoto odkryła zródło dziwnego zapachu.Shikata zauważył, gdzie patrzyGinko, więc sięgnął po tobołek i go rozwiązał.Moto, która jeszcze niewyszła z pokoju, zatrzymała się, żeby zobaczyć, co jest w środku.- Przyniosłem podarunek - powiedział Shikata.- A co to jest? - spytała Ginko.- Stynki.Złowiłem je dziś rano w rzece Tama.Było ich tam pełno!Wystarczyło sięgnąć i łapać.Tajemnica się wyjaśniła.Ginko miała ochotę się roześmiać, alepoważna mina Shikaty ją powstrzymała.Podziękowała i wzięła ryby.Shikata dostał pokój na piętrze, najdalszy od schodów.Od pokojupielęgniarek Moto i Tomiko dzielił go jeszcze jeden.Zamieniwszy z Ginkokilka zdań, zabrał swój skromny dobytek i poszedł na górę.Zanim Ginko skończyła wieczorny obchód i uporała się z kartami,zrobiło się wpół do ósmej.Shikata był już po kolacji i kąpieli.Ginko zjadłakolację i kazała pielęgniarce Moto zapytać go, czy nie ma ochoty zejść napogawędkę.Moto poszła na piętro i szybko wróciła, trzymając się ześmiechu za brzuch.- Otworzyłam drzwi, a on miał na sobie tylko przepaskę!- Był nagi?- Siedział i głośno czytał Biblię! - Kobiety za stołem wybuchnęłyśmiechem, co w klinice Ogino zdarzało się rzadko.Ginko się wykąpała, włożyła lekkie letnie kimono i spotkała się zShikata w swym pokoju.Gość miał na sobie te same spodnie hakama, wktórych go widziała wcześniej.Nadal czuć je było potem i rybą.- Jeśli pan pozwoli, upierzemy panu spodnie.- Nie, absolutnie.- Prowadzimy tu klinikę, więc zawsze coś jest do prania.Ma panjeszcze jakieś inne ubranie?- Tylko koszulę nocną.- W takim razie proszę się w nią przebrać.- Dziękuję.- Shikata wstał i poszedł na piętro.Wrócił w cienkiejbawełnianej koszuli nocnej, o kilka rozmiarów za małej.Ginko udało się go w końcu namówić, żeby usiadł w wygodniejszejpozycji.Przez otwarte drzwi do ogrodu wpadało wciąż jeszcze nagrzanepowietrze.Pora deszczowa się skończyła, lecz nadal było wilgotno iduszno.Ginko siedziała naprzeciw Shikaty przy okrągłym stoliku, naktórym stała lampa oświetlająca ich twarze.W sąsiednim pokoju słychaćbyło krzątającą się służącą.Zanim Ginko zdążyła coś powiedzieć, Shikata rozpoczął oficjalnąprezentację.- Urodziłem się w Kutami w dystrykcie Yamaga, w prefekturzeKumamoto.Mój ojciec miał na imię Yukihiro, matka była czwartą córkąw rodzinie Umehara.Ojciec pochodził z rodu samurajów; umarł, kiedymiałem trzynaście lat.To było w czasie buntu w Satsumie.Prawie co nocwidzieliśmy na niebie płomienie i słyszeliśmy huk armat.W tamtym okresie, gdy Shikata był jeszcze dzieckiem, Ginko uczyłasię już w Szkole Normalnej dla Kobiet.Nie mogła uwierzyć, że siedzi tu irozmawia z nią ktoś tak młody.Shikata ciągnął swą opowieść, poważnyjakby go przesłuchiwała policja.- Zamierzałem iść do wojska.Mając czternaście lat, wyjechałem zKumamoto do Kobe, do zamężnej siostry.Potem wstąpiłem do szkołyoficerskiej w Osace, ale po dwóch latach mnie wydalili z powodu słabegożołądka.Kuzyn, który był kapitanem, namówił mnie, żebym poszedł doszkoły Doshisha, założonej przez Joha Niijimę.- Kiedy pan przyjął chrzest?- Jesienią 1886 roku przyjaciel zaprosił mnie na mszę.W tymsamym roku ochrzcił mnie profesor Niijima.- Mniej więcej wtedy ja zostałam ochrzczona.- Przez kogo, pani doktor? - spytał Shikata z szacunkiem.- Przez pastora Ebinę.- Dobrze go znam.Też jest z Kumamoto, i niedawno tam wrócił.- On również chciał zostać żołnierzem, ale postanowił poświęcić sięKościołowi.- Gdybym wstąpił do wojska, chodziłbym dziś w mundurze i zszablą.Tak by się stało, gdyby nie profesor Niijima.Człowiek nigdy niewie, co go czeka, jak się zmieni jego los, prawda?Ginko też tak uważała.Nie miało sensu starać się dojść, co się możewydarzyć.Teraz też nie wiedziała, jak bardzo zmieni jej los toprzypadkowe spotkanie z Shikatą.Powietrze było ciężkie, na niebie wisiały ciemne, nieruchomechmury.Od czasu do czasu dzwięczały poruszane wiatrem dzwoneczki.Służąca skończyła pracę w kuchni, przyniosła Ginko i Shikacie owoce iposzła na piętro.- Jestem pełen podziwu dla pani odwagi.Otworzyła pani kobietomdrogę do zawodu lekarza.Wiem też, że działa pani w JapońskiejOrganizacji Chrześcijanek.Ginko czuła, że to nie są tylko pochlebstwa.Shikata sprawiałwrażenie tak otwartego i uczciwego, że z pewnością nie byłby do nichzdolny.Był za to wyraznie przejęty tym, że osobiście poznał owąwspaniałą kobietę, której sława dotarła aż do Kumamoto.- Już od dawna chciałem panią poznać, móc z panią porozmawiać.Młodzieńczy zapał tego człowieka i sposób, w jaki ją chwalił,rozbawiły Ginko.Poczuła ochotę, by się z nim podroczyć.- A co pan myśli o działalności JOC? - zapytała.- Zgadzam się z JOC we wszystkim.Prostytucja powinna byćzakazana już dawno.- Ale czy brak prostytutek nie byłby dla was, mężczyzn, strasznieuciążliwy?- Oczywiście, że nie! Cesarz jest zwolennikiem monogamii, aleJapończycy uważają, że w samurajskim społeczeństwie stosunki międzymężczyznami i kobietami ograniczają się do kwestii prowadzenia domu.To jest system dyskryminacyjny, który nie respektuje praw jednostki.Niema powodu, żeby kobiety traktować inaczej niż mężczyzn.- Władze nawet nie pozwoliły nam oglądać posiedzeń parlamentu,nie mówiąc już o udziale w wyborach.- Słyszałem o petycji JOC.Te władze są anachroniczne! Powinnyszukać utalentowanych kobiet i korzystać z ich umiejętności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]