[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Recepcjonista zaprowadził ich do wspaniale umeblowanego dwupokojowego apartamentu zwidokiem na plac Rossiego i Teatr Narodowy Marii II.W łazience znalezli olbrzymią wannę igrube ręczniki.Kiedy Fine wyszedł ze swojej kąpieli, zastał współtowarzyszy podróżysiedzących nad wielkim wyborem zakąsek. Nie ma szkockiej żartobliwie utyskiwał Wilson. Wszystko przez tę wojnę.Jedyne, cowyskrobali to butelkę tego wyciągnął ku niemu rękę z półlitrową butelką I.W.Harpera.Restauracja oferowała bogate menu po niewiarygodnie niskich cenach, więc najedli się pouszy.Wilson załatwił też z kierownikiem sali, że przygotuje im na jutro pudełka kanapek zkurczakiem i szynką.Nazajutrz, o wpół do siódmej rano, C 75 chińskich linii lotniczych poprosił wieżę ozezwolenie na start do Porto Santo na Maderze.Prawie równo cztery godziny pózniej rozmawiali z następnym pogodnym, uśmiechniętymoficerem portugalskiego lotnictwa, który był ich maszyną równie zafascynowany, jak kolega zestolicy.Bez większych problemów wytłumaczyli, że chcą tylko zatankować i lecą dalej.Następny etap miał być długi.W ciągu co najmniej dziesięciu godzin, a może i dłużej, wzależności od pogody, mieli przelecieć 4.200 km dzielących ich od Bissau w GwineiPortugalskiej.Po starcie wspięli się powoli na 6.000 metrów i wzięli kurs, który miał ichprowadzić nie bliżej niż 150 km od wybrzeży Afryki.Mieli teżzamiar minąć od zachodu poza zasięgiem widoczności Wyspy Kanaryjskie, należące doHiszpanii.Jeśli stamtąd by ich wykryto, istniało duże niebezpieczeństwo, że Hiszpaniepowiadomią o ich obecności Niemców.Dwadzieścia minut po tym, jak Wilson oddał stery Willowi Nembly emu i poszedł spać, wkabinie rozległ się brzęczyk sygnalizujący zapalenie się lampki ostrzegawczej niskiego ciśnieniaoleju w lewym wewnętrznym silniku.Prawie natychmiast potem zabrzmiał drugi brzęczyk izapaliła się identyczna lampka lewego zewnętrznego silnika.Na razie nie było powodu do obaw,być może tylko wyczerpał się olej w jednym zbiorniku i trzeba było przełączyć na drugi, albo cośze wskaznikami mogło być nie w porządku.Po chwili jednak nadeszło potwierdzenie problemu, ito w chyba najgorszej możliwej postaci. Jasna cholera! zaklął Nembly, kiedy prócz niemilknących brzęczyków czujnikówciśnienia włączyły się niemal jednocześnie dwa kolejne, znacznie silniejsze, o świdrującym uszytonie.Wraz z nimi zaczęły migotać czerwone światełka na tarczach wskazników obu lewychsilników: PO%7łAR. Lepiej idz obudzić Harolda powiedział już znacznie spokojniej, sięgającdo zaworów odcinających paliwo do silników, a potem do przycisków ustawiających śmigławyłączanych silników w chorągiewkę i w końcu do dzwigni uruchamiających gaśnice zdwutlenkiem węgla.Fine wyjrzał po drodze do kabiny pasażerskiej przez kopułkęastronawigacyjną.Z osłon obu lewoskrzydłowych silników walił czarny, gęsty dym.Stopniowodym zaczął szarzeć, coraz częściej pojawiały się w nim białe strugi rozprężanego dwutlenkuwęgla z gaśnic, aż wreszcie całkiem zniknął.Wilson obudził się od pierwszego dotknięcia, a na hasło Pożar silników otrzezwiałnatychmiast i pobiegł do kabiny pilotów.Skoczył na swój fotel, szybko przypiął się pasami izaczął rozglądać po tablicy rozdzielczej.Fine stanął pomiędzy fotelami.Wilson skontrolowałstan przyrządów, sprawdził czy paliwo zostało odcięte, śmigła ustawione tak, by stawiały jaknajmniejszy opór.Pozbawione napędu śmigła po lewej właśnie się zatrzymywały.Samolotemzaczęło trząść.Prędkość spadła do 300 km/h i nadal się zmniejszała.Wilson nie przejął sterów, nawet nie wydawał się szczególnie przejęty. To był wyciek oleju oznajmił tonem niemal lekkim. Co ty powiesz? A ja myślałem, że krasnoludki naszczały na łożysko odparł znadwolantu Nembly, próbujący właśnie trymerami skompensować znoszenie maszyny w lewo naskutek utratysymetryczności ciągu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]