[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był z dwomakumplami, których rozpoznałem, ale nie pamiętałem ich imion.Od mojego wyjazdu niewiele się zmienili,nie licząc tego, że wszyscy trzej znacznie urośli - wydawali się dziwnie rozciągnięci.Za pierwszym razem nie usłyszał, więc znów się wydarłem, a wtedy odwrócił się gwałtownie irozejrzał.Na mój widok zatrzymał się w pół kroku.Otworzył szeroko oczy i rozpromienił się, i chyba na chwilęzapomniał, że jest już prawie dorosły, bo puścił się pędem jak szczeniak.Wyhamował dopiero przysamochodzie.Rzucił mi się na szyję przez otwarte okno.- Luke! - Zmiał się głośno.Koledzy dołączyli do niego.- To mój brat, Luke.Dopiero co wrócił z Londynu! - paplał radośnie Jack.- Przecież wiemy - prychnęli ci dwaj z tą typową dla piętnastolatków nonszalancją i przemądrzałością.Wyciągnąłem do nich rękę.- Znamy się już, prawda? Ale nie pamiętam waszych imion - przyznałem.- Tom i Adam - przedstawił chłopaków Jack, ale nawet na nich nie spojrzał.Cały czas patrzył na mnie,jakby się obawiał, że zniknę mu z oczu.- Dobra, panowie.- Zatarłem dłonie i zacisnąłem palce na kierownicy, choć ciągle stałem.- Copowiecie na wypad do& Hungry Jack? Czy ta knajpa nadal istpieje?Mało brakowało, a powiedziałbym: do Burger Kinga.Człowiek jedzie na koniec świata tylko po to, żeby się przekonać, że dostanie tam dokładnie to samo żarcie, tej samej firmy, ale pod inną nazwą.- Jasne! - Wszyscy trzej wpakowali się na tylne siedzenie, nie zawracając sobie głowy otwieraniemdrzwi.Odpaliłem silnik.Wyruszyliśmy.Zauważyłem, że Jack przygląda mi się w tylnym lusterku.Boże, ależ on wyrósł, stwierdziłem w duchu izaraz powędrowałem myślami do mamy.Zahamowałem.- Trzeba zadzwonić do mamy, bo inaczej będzie się martwiła.- Wyjąłem telefon z kieszeni, znalazłemnumer.Tom pochylił się nad oparciem mojego fotela, wyciągnął rękę, żeby dotknąć gadżetu.- Co to?- Blackberry, nie widziałeś nigdy?Usłyszałem sam siebie.Tylko tego posłuchaj, kolego.Ale z ciebie gruba ryba.Pewnie, że nie widział.Odwróciłem się do chłopaków.- No, to taka komórka z bajerami.Na przykład można też wysyłać maile.Chyba zaimponowałem Tomowi; nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć, więc z powrotem opadł nafotel.Jack przesunął się, żeby zrobić mu więcej miejsca, a potem wykonał skok przez oparcie przedniegofotela i usiadł obok mnie.Zmiał się przy tym głośno.- Jack! - krzyknąłem, usuwając się poza zasięg jego długich nóg.Rozsiadł się wygodnie, podniósłgłowę, spojrzał na mnie rozbawiony.Przybił piątkę z kumplami, a potem ze mną.Nasze dłonie zderzyły sięz kojącym plaśnięciem.Mama słyszała to wszystko w słuchawce.- Co tam się dzieje, Luke? Nie włażą ci za bardzo na głowę?- Spokojnie, musimy się na nowo dogadać.Zobaczymy się pózniej, pa.Wyłączyłem telefon, wsunąłem do kieszeni i z uśmiechem spojrzałem na chłopców.Pokręciłemgłową.- No dobra, gotowi? %7ładnych wygłupów podczas jazdy.- Odpaliłem silnik i jeszcze raz zerknąłem namałolatów.- A zatem Hungry Jack.Restauracja w ogóle się nie zmieniła od mojego wyjazdu.Nad kontuarem jak dawniej wisiały tablice zentuzjastycznymi powitaniami.Przychodziliśmy tu, odkąd skończył trzy lata.Powiedzieliśmy mu kiedyś,że restauracja nazywa się tak na jego cześć, i bardzo długo w to wierzył.Często tu zaglądaliśmy, choćmama wolała, żebyśmy odwiedzali knajpę tylko z jakiejś specjalnej okazji.Odruchowo omiotłemwzrokiem szeregi kolorowych krzesełek i spojrzałem na swój ulubiony stolik w kącie.Wyjąłem kilka frytek z torebki i zajadałem z apetytem.Jack usiadł naprzeciwko mnie i rozwijałhamburgera z papierka.Tom i Adam pochylali się nad czerwonymi tacami.Przed nami było wielkie okno zwidokiem na parking i rzędy samochodów.Wystarczy tu trochę posiedzieć, a zobaczy się całe miasteczko.Jack wgryzł się w whoppera, odłożył kanapkę na tekturowy talerzyk, wytarł palce w rękawy koszuli.Sięgnął po samochodzik, który wycyganił od dziewczyny za ladą, rozerwał opakowanie.Tę zabawkędołączano do zestawów dla dzieci, ale chłopcy tak zbajerowali pannę, że każdemu z nich dała po gadżecienawiązującym do popularnego filmu animowanego.Jack przejechał autkiem po swojej dłoni, żebynatłuścić koła, odsunął tacę nabok i pchnął go zamaszyście.Pojazd dojechał do mnie i uderzył w moją tacę.Jack bawił się dalej, trącił samochodzikiem skraj kubka, a potem wjechał prosto w moją dłoń.- Jack, przestań.- Zmarszczyłem brwi.Przyglądał mi się w milczeniu, a jego samochodzik coraz brutalniej szturchał mnie w rękę.Cofnąłem dłoń.- Co ty wyprawiasz?Spojrzał na mnie i roześmiał się, jak gdyby nigdy nic.Adam upił łyk coli i od niechcenia bawił się swoim samochodzikiem. - Tutaj mają lepsze zabawki niż w Macu.Macu?- McDonaldzie.- Poklepał Jacka po ramieniu.- Ej, twój brat nie wie, co to Mac!Jack zaczerwienił się po uszy.- Co, w Londynie nie ma Maca? - zadrwił Tom.Spojrzałem Jackowi w oczy.- Och, o to wam chodzi.- Ziewnąłem.- Rany, tam jest tyle sieci fast foodów& Burger King, czylitutejszy Hungry Jack, KFC& - Powoli kończyły mi się pomysły.- I jeszcze Wimpy!Jack się roześmiał.- Wimpy? A to co?Uśmiechnąłem się do młodszego brata.- Brytyjska sieć z hamburgerami.A wiesz, co jest najlepsze? Podają je na talerzach.A ludzie jedzą tonożem i widelcem!Jack zarechotał, a ja wbiłem zęby w hamburgera.Wszyscy czterej siedzieliśmy w milczeniu izajadaliśmy.Jack obserwował mnie z błyskiem w oku.- Luke? - wtrącił się Adam.- Tak? - Przeniosłem na niego wzrok, z namysłem żuł frytkę.- Jaki jest Londyn naprawdę?Jack i Tom nie odrywali ode mnie oczu.Tom sączył koktajl, Jack zbierał okruszki i sól z torebki pofrytkach i łakomie oblizywał palce.Nie mogłem powiedzieć im wszystkiego, to jasne, musiałem znalezć jakiś sposób, żeby przedstawić imswoje londyńskie życie, nie zdradzając żadnych szczegółów.Tak, jakbym pisał pocztówkę.- No wiecie, jest tam to wszystko, o czym słyszeliście: Big Ben, Parlament&- Tower - dodał Tom.- Pałac Buckingham.-Widziałeś królową? - zapytał Jack z drwiącym uśmieszkiem, choć widziałem, że nie do końca żartuje.Pokręciłem głową.- Nie.Ale widziałem zmianę warty.Strażnicy muszą stać całkowicie nieruchomo, nawet ci na koniach.Zerknąłem w okno.Ależ to dziura.Zmarszczyłem brwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •