[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Związek między wiecznym a jego osobistym asystentem jest zobowiązaniem na całe życie,umową  dopóki śmierć nas nie rozdzieli" (chociaż najbardziej udane relacje przetrwają i to).Podnosi przewrócone krzesło i pyta:- Nie przejmujesz się tymi ludzmi na dole? I tym, jak ich wykorzystujecie?Przypominam sobie, że Zachariasz jest tu nowy.Ja też nie od razu się przyzwyczaiłam.Jestem pewna, że po przeszkoleniu będzie świetnym asystentem, może nawet kochającymmałżonkiem.Ojciec mówił mi o oczarowywaniu ludzi podczas polowania i uwodzenia.Nie wszyscywieczni mają taką moc, a z tych, którzy ją posiadają, część uważa to za zwykłe oszukiwanie.Najlepiej działa na osoby o słabej woli, przestraszone lub żyjące w stresie.Może dzisiejszedoświadczenie sprowadziło Zachariasza do tej ostatniej kategorii.- Przyznaję, że początkowo jest to przytłaczające -mówię cieplejszym tonem.Zachariasz podnosi topór i waży go w dłoniach.Nie pasuje do mojego gabinetu - jest takiczysty i niepokalany na krwawym tle.- Ale musisz zrozumieć - ciągnę, przysuwając się bliżej - że ci ludzie w lochach są tam niebez powodu.To ich naturalna rola.- Skąd wiesz?- Po prostu wiem.Wiem wiele rzeczy.- To zabrzmiało głupio.- Pomyśl o tym, co mogłabymci pokazać, co moglibyśmy zrobić razem.- To było jeszcze gorsze.- Odwiedziłaś ich? Rozmawiałaś z nimi? - Nie ustępuje Zachariasz.- To dzieciaki.Robię kilka kroków i chwieję się na prawym obcasie.- Pomówmy o przyszłości - proponuję.- Naszej przyszłości.W zamku są pomieszczenia,których jeszcze nie widzieliśmy.Pokoje z łóżkami z niedzwiedzimi skórami, niesplamione krwią Theo.Czy nie wydaję sięZachariaszowi pociągająca? Czyżby mnie nie chciał?- Teraz - odpowiada - chcę rozmawiać o lochach.Chyba nawet do niego nie dociera, co mu proponuję.Ale dlaczego? Przecież szukał tej pracy.Szukał mnie.Może problemem jest zakłócony kontakt wzrokowy? Mogłabym chwycić go za brodę izmusić, żeby spojrzał mi w oczy.Nie, to zły pomysł.Co za wstyd.Jestem tu w towarzystwie najbardziej smakowitego chłopaka i.I co z tego, że jest intrygujący? Jeżeli się nie oswoi, zawsze mogę go wyrzucić na dół, do tegostada, na którym tak bardzo mu zależy.Zabieram mu topór i wieszam go na ścianie tuż obok plakatu ze Sklepiku z horrorami.- Nie jestem zwykłą przedstawicielką wiecznych czy nawet zwykłą arystokratką.Należę dorodziny królewskiej.Nie można oczekiwać ode mnie ani od Ojca, ani od wartowników,którzy pilnują naszych terenów, żebyśmy co noc wyruszali na polowanie do miasta.Poza tymtych ludzi nikt inny nie chce.Są warci tylko tyle, ile ich krew.- Skąd wiesz? - powtarza.- Nikt nie trafia tu przypadkiem - wyjaśniam. Mruga gwałtownie, jakby dostał w twarz.Potem, jakby nie potrzebował żadnego zaproszeniai miał do tego wszelkie prawo, pokonuje odległość między nami i palcami przeczesuje miwłosy.Kiedy znów się odzywa, w jego głosie nie ma złości.- Mówisz o nich czy o sobie?- To uciekinierzy - mówię, odsuwając jego dłoń.- Albo wyrzuceni z miejsc gorszych niż to.Niektórzy zostali wykupieni od sutenerów lub rodziców.Zresztą co za różnica? TV teżwcześniej czy pózniej będziesz z nich korzystał.Bo chyba taki masz cel? Chyba jesteś tu poto, żeby stać się jednym z nas?Ma dziwny wyraz twarzy.Jakbym go zraniła.Jakby nie wiedział, kim jest. 32ZachariaszPo naszej rozmowie na temat więzniów Miranda odprawia mnie, żeby w samotnościrozkoszować się swoim krwawym napojem, przywołuje pokojówki i każe im dokończyćsprzątanie gabinetu.Podejrzewam, że jeszcze tej nocy zaczniemy planować przyjęcie.Oględ-nie mówiąc, nie jestem zachwycony.Po tym, co powiedział Gus o kąpielach we krwi, nie mam wątpliwości, że nie chodzi omalowanie twarzy, pokaz sztucznych ogni czy zabawę  chwyć za ogon osłołaka".Mirandy wciąż nie ma.Wykorzystuję więc przerwę w grafiku, żeby zwiezć do lochu wózekwyładowany kartonami.Chłopak, który powtarzał  niech cię diabli", gdy poprzednio gomijałem, teraz poprzestaje na groznym spojrzeniu.- Co to? - Gus podnosi wzrok znad ręcznej gry wideo.To jedna z tych strzelanek popularnychwśród socjopatów w początkowym stadium.- Nowe piżamy - mówię.- Rozkaz z góry.Szpitalne koszule są zniszczone.- Księżniczce nie podobają się gołe tyłki jej pożywienia? - Gus marszczy czoło, kiedy zostajewirtualnie zabity.- Ech, Mistrz i tak zmieni je na coś innego, kiedy wróci.- Macza nową grę.- Baw się dobrze. Baw się" to za mocne słowo.Poczułem się tylko odrobinę lepiej, kiedy dzięki platynowejkarcie Mirandy zamówiłem piżamy z dostawą tego samego dnia.Chciałem kupić teżmaterace, ale doszedłem do wniosku, że już i tak sporo zaryzykowałem.Mniej więcej połowa dzieciaków ignoruje mnie albo kuli się, kiedy się zbliżam i wrzucam impiżamy do cel.Inni nie tracą czasu i od razu wkładają ciuchy.%7łałuję, że razem z poliestrem nie mogę dać im odrobiny nadziei.- Dziękuję.dziękuję ci - mamrocze dziewczyna z jamajskim akcentem.Wkłada spodnie podszpitalną koszulę i odchodzi w róg celi, żeby wciągnąć bluzę.Odwracam wzrok i dostrzegam smugę papierosowego dymu.Nie wiem, skąd się wziął.Kolejny więzień wyciąga ręce przez kraty.- Daj mi to, człowieku.- Co to? - pyta krępy facet z jedną brwią.- Jaja sobie robisz?- Chcę pomóc - odpowiadam.Nie wygląda na przekonanego, ale bierze piżamę.Co robili aniołowie stróże tych dzieciaków? Chociaż niekoniecznie mogli temu zapobiec.Wszak, jak ogólnie wiadomo, często złe rzeczy przydarzają się dobrym ludziom.AS-y mogąwpływać na losy swoich podopiecznych na zasadzie  dotknij i znikaj"; większość z nich nieinterpretuje zasad interwencji niebezpośredniej z taką swobodą jak kiedyś ja.Podając piżamękolejnemu więzniowi, zastanawiam się, czy przypadkiem nie aniołowie stróże więzniównamówili Michała, żeby mnie tu przysłał.Bo poza zlikwidowaniem Drakuli tylko ja jestem wstanie jakoś poprawić im warunki.To przytłaczająca myśl.Ledwo udaje mi się z nią oswoić, w lochach rozlega się gardłowy głos.Spoglądam w stronę,skąd dochodzi.To Harrison.Przydupas Drakuli.Włosy sterczą mu na wszystkie strony.Oczyma płomiennie czerwone.Jest w kapciach i czarnym jedwabnym kimonie z wyhaftowanymna plecach czerwonym smokiem.Jest teraz jednym z nich.Wampirem.Dobiega do pierwszej celi i szarpie za kraty.Wrzeszczy na szlochającą półnagą dziewczynę wśrodku.Próbuje drugich krat po przeciwnej stronie.Do tyłu, do przodu, jak szalony.To prawdziwa tragedia.Stracone życie i dusza.Pod maską bufona krył się pewnie bystryfacet, możliwe że do uratowania.Zamierzałem spróbować namówić go do wyboru innej drogi.Teraz tylko cudem zdołam uciec przed jego rozszalałym apetytem.Nie ma mowy,żebym się koło niego przemknął.Na pewno też go nie prześcignę.Nie mam gdzie sięschować.Kiedy inne dzieciaki nurkują pod platformy do spania, olbrzym od  niech cię diabli" otwieradrzwi swojej celi, wciąga mnie szybko - nieludzko szybko - do środka i kryje za szerokimiplecami.Drzwi zatrzaskują się ze szczękiem czegoś, co, jak widzę, jest zepsutym zamkiem.Słysząc hałas, Harrison patrzy przed siebie na długi, pusty korytarz.Potem na Gusa.Kierownik lochu chrząka niepewnie.Przypuszczam, że przysiadł na brzegu biurka.Słyszę,jak się jąka.Harrison chwyta go i powala jak gepard.Ich ciała uderzają o konsolę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •