[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I mówił prawdę.Przynajmniej taki wniosek mógł wyciągnąć zdotychczasowego życia.Pewnego ranka kilka dni pózniej usiadł i zaczął pisać.Nie wiedział, co go dotego popchnęło.Na pewno nie uwagi ojca.Dopiero jakiś czas pózniej Otto zro-zumiał, że uczucie pustki i straty wywołało w nim pragnienie upamiętnienia ska-zanego na zagładę świata.Zaczął od opisu nieba, które pewnego dnia ujrzał na południu Francji.Takiodcień błękitu można zaobserwować tylko w Pirenejach.Słowa popłynęły popapierze.Niekiedy pisał przez kilka godzin, bez wytchnienia, dopiero pózniej grzebiąc wswoich notatkach i zebranych wcześniej materiałach.Nie pisał jak uczony, którymbył, tylko jak poeta.Rzecz jasna używał cytatów oraz informacji z wiarygodnychzródeł.Nie opisywał krainy fantazji, która nigdy nie istniała, ale też nie trzymałsię kurczowo suchych faktów.Jego pisanie było przepełnione namiętnością.Jegostyl był syntezą historii, poezji oraz ludowych gawęd.Książkę zatytułowałKrucjata przeciwko Graalowi, mimo że w tekście ani razu nie wspomniał, czymwedług niego był Graal.Nie zaprzątał sobie umysłu zakopanymi skarbami anilosem świętego kielicha.Te tematy pozostawiał innym pisarzom i akademikom.Zamiast tego odmalował portret ówczesnej arystokracji.Opisywał historiemiłosne, polityczne intrygi, uwarunkowania ekonomiczne regionu oraz oświeconąkulturę katarów, która górowała nad ówczesną cywilizacją europejską.Pisał owierze i miłości oraz o rycerzach tworzących poematy.Przedstawiał świat, wktórym %7łydzi byli wolni i szanowani, a gdy stawali się nauczycielamichrześcijańskich dzieci, nikt nie uważał tego za dziwne.Opowiadał o kobietach,będących kapłankami, oraz o romansach, które nigdy nie zostały skonsumowane.W swojej książce uwiecznił niezwykłe krajobrazy, niezliczone jaskinie w paśmieSabarthes oraz oczywiście wszystkie zamki, których ruiny znaczyły co krok terenpołudniowej Francji.Opisał Włócznię Przeznaczenia, namalowaną na ścianiejaskini Lombrives, ale nie próbował wyjaśniać jej tajemnicy.Nie wspomniałnawet o teorii, która łączyłaby Włócznię z miłością dworską oraz pragnieniemducha, które reprezentowała.Pisząc, był jak malarz świata, który miał za chwilęzniknąć.I mimo że opisywał wydarzenia sprzed wielu stuleci, wydawało mu się,że pisze autobiografię.Francja, lata 1934-35Pomiędzy przelaniem na papier pierwszych magicznych słów a publikacjącałej książki minął niespełna rok.Otto miał nadzieję, że Krucjata spotka się zzainteresowaniem i uznaniem ze strony krytyków.I tak też się stało.Uznano, żejego styl jest oryginalny, a wiedza na temat katarów góruje nad wszystkim, codotychczas zostało o nich napisane.Rzecz jasna książka nie przyniosła autorowifortuny, zwłaszcza wziąwszy pod uwagę nakład pracy i liczbę lat poświęconychna badania, ale też sukcesu tego rodzaju publikacji nie mierzy się w kategoriachfinansowych.Po ukończeniu książki, kiedy jeszcze szukał wydawcy, Rahn przyjął posadęnauczyciela, a do skromnej pensji dorabiał jako tłumacz.Flirtował też z kinem:napisał scenariusz do jednego z filmów, a w innym zagrał małą rolę.Jednak wrazz wydaniem książki Otto zaczął mieć wyższe aspiracje.Miał zaledwie trzydzieścilat.Całe życie dopiero przed nim.Zawsze pragnął zostać krytykiem literackim,jednak nie obracał się w odpowiednich kręgach towarzyskich - zamiast bywać nasalonach, wolał zwiedzać Pireneje.Niestety, pomimo dobrych recenzji książka nierozchodziła się zbyt szybko i nie uczyniła go sławnym.Wiosnę 1935 roku Rahn spędził w Paryżu, gdzie przygotowywał francuskiewydanie Krucjaty.Pewnego wieczoru czekała na niego w hotelu koperta zberlińskim stemplem pocztowym.Wewnątrz była spora suma pieniędzy i list, wktórym proszono, by zgłosił się pod wskazany adres, jeśli tylko pragnie dopomócswojej karierze.Pisarze mają to do siebie, że najpierw izolują się od świata, a potem zaczynajążyć w krainie fantazji.Wierzą, że dzieło, nad którym pracują, zmieni wszystko.Piętno anonimowości, nieudane życie osobiste, nieczyste sumienie, ułomnościfizyczne - wszystko to przestanie istnieć w momencie, gdy ich książka stanie sięrzeczywistością.Dlatego doznają szoku, gdy po publikacji ich genialnego dziełażycie toczy się dalej jak gdyby nigdy nic z tą samą ponurą nijakością.Książka, ozgrozo, przepada jak kamień w wodę, niesprzedane egzemplarze tłoczą się wmagazynach, cały wieloletni trud idzie - jak się zdaje - na marne.Autor czerpiepociechę z kilku przypadkowych komplementów opublikowanych na łamachjakiejś gazety, a jego rozbite ego żyje nadzieją, że książka, niedoceniona przezwspółczesnych, zostanie na nowo odkryta przez potomnych.Ale pieniądze w kopercie i list od anonimowego wielbiciela, który obiecujepomoc w zrobieniu kariery? To więcej niż można wyczarować w najbardziejnawet fantastycznych snach! Rahn zaśmiał się triumfalnie, włożył marki dokieszeni, list rzucił na stolik.Musiał zająć się pracą.Francuskie wydanie jegoksiążki, według autorskiego tłumaczenia, było ważną rzeczą - właściwie drugąszansą.Gdyby w kopercie nie było pieniędzy, potraktowałby list jako głupi żartktóregoś z kolegów.Ale banknoty były jak najbardziej prawdziwe.Otto pomyślał,że nadawca z pewnością jest szaleńcem.albo homoseksualistą.Zanim poszedłspać, przeczytał list jeszcze raz.To samo zrobił rano po przebudzeniu.Chciał sięupewnić, że to nie sen.List był napisany na papierze wysokiej jakości, charakterpisma zdradzał wyrafinowanie i prawdopodobnie arystokratyczny rodowód.Treśćbyła co prawda lakoniczna, lecz słowa starannie dobrane.Autor z pewnościąnależał do osób elokwentnych.Tak, to prawdopodobnie homoseksualista.albobogaty mecenas.Czy takie osoby jeszcze istnieją? - zastanawiał się Otto.Berlin, Niemcy lato 1935Rahn i tak zamierzał tego lata odwiedzić Berlin.Nie zaszkodziłoby zatemzajrzeć pod adres, który został wskazany w tajemniczym liście.W najgorszymwypadku po prostu powie temu facetowi, że nie jest zainteresowany.Zatrzymał się w tanim pensjonacie, a następnie poszedł na ulicę KsięciaAlbrechta i odszukał budynek oznaczony numerem siedem.Okazało się, że tobudynek rządowy.Rahn miał ochotę odwrócić się na pięcie i odejść, teraz jużniemal całkowicie przekonany, że list był tylko głupim dowcipem.Może któryś zjego uniwersyteckich kolegów z nadmiarem gotówki i kiepskim poczuciemhumoru postanowił zrobić mu taki kawał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]