[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli chcesz takiej gry, nie pozostaje mi nic innego.- Missywstała, podeszła do biurka i przekartkowała notes z numerami.- Zaraz do niego zadzwonię.Jest u Ricky'ego, zadzwonię iwszystko mu powiem.Pięć - pięć - pięć - trzy - sześć -dziewięć - cztery.Opowiem mu całą prawdę o ScotcieFeinstadcie, całą prawdę o tobie.Więc naprawdę był u Ricky'ego.Mama najlepiej wie.- Jaką to prawdę? Jaka jest prawda o mnie, Missy? -spytała Louise.- Cóż to takiego strasznego?- Nie zmuszaj mnie, bym to powiedziała.- Ależ mów.Wypluj to z siebie.Dobrze wiesz, że nie mażadnej strasznej prawdy o mnie.Missy wzięła głęboki oddech.Rozważała, jakie będąskutki.Wreszcie się zdecydowała:- Zawiodłaś go, Louise.Wiesz, że zawiodłaś ScottaFeinstadta i dlatego umarł.Co ta Missy plecie? Ona go zawiodła? To on ją zawiódł!Ona zawiodła jego?- Wiesz, o czym mówię - powiedziała Missy.Louise wiedziała.Zadzwonił telefon.Tego ranka, kiedyScott wyjeżdżał do szkoły, kiedy miał ruszyć w tę tragiczną wskutkach podróż.Scott Feinstadt zadzwonił do niej, do Louise,a ona go zawiodła. Louise" - odezwał się.Leżała samotnie na łóżku wswoim pokoju w Larchmont, miała złamane serce, byłaprzygnębiona, opuszczona przez wszystkich.Odruchowopodniosła słuchawkę. Muszę się z tobą zobaczyć, nim wyjadę" - powiedziałScott Feinstadt. Po co?" - spytała Louise, serce biło jak oszalałe, zrodziłasię nadzieja. Sam nie wiem - odparł Scott Feinstadt.- Po prostumuszę". Coś z Missy? - spytała Louise.- Macie jakieś problemy?" Nie, nie.Z Missy wszystko w porządku".To o co chodzi? - myślała Louise.Chcesz się po raz któryśprzekonać, czy jestem wciąż w tobie zakochana? Chceszwyjechać ze świadomością, że dalej możesz mnie mieć naskinienie ręki, że jestem twoją niewolnicą, że przybiegnę nakażde wezwanie, kiedy zachce ci się ze mną przespać? Aodpieprz się, myślała Louise. Jestem zajęta, Scott" - powiedziała, choć był ranek, a onajeszcze w nocnej koszuli, za którą służył jej jego stary czarnyT - shirt z jakiegoś koncertu, leżała w łóżku. Jestem trochę zdenerwowany, może nie powinienemwyjeżdżać tak daleko" - wyznał Scott Feinstadt.Jeśli dobrze pamięta, rzeczywiście był zdenerwowany.Chciał porozmawiać.Chciał porozmawiać o sobie.Do tejpory Louise zawsze go wysłuchiwała.A teraz? To nie jest odpowiednia pora.Może zadzwonisz do mnie,kiedy przyjedziesz na święta? Teraz jestem zajęta" -powtórzyła Louise.Scott Feinstadt westchnął głęboko.Usłyszała towestchnienie. W porządku - powiedział.- No cóż, chyba będę musiałodłożyć to na pózniej".Tylko że nie było już żadnego pózniej", tylko że, jakzawsze w jej życiu, było tylko teraz".Zmarnowała je, owo teraz", teraz mogłaby być z nim.Louise nigdy niedowiedziała się, co Scott Feinstadt chciał jej powiedzieć.Może chciał, aby go skłoniła do rezygnacji z wyjazdu? Amoże przeciwnie, aby go utwierdziła w tym zamiarze? Rzeczjasna, zwierzyła się z tej rozmowy Missy, gdyż wtedy, pośmierci Scotta, straszliwie przygnębiał ją fakt, że z nim niepogadała.Tak ją to dręczyło, że pózniej starała się za wszelkącenę o tym zapomnieć.Kiedy Louise opowiedziała o tym Missy, ta odparła: Może on przeczuwał, wiedział, że umrze".Missy pognębiła ją ostatecznie.Nikt nigdy już jej tak nie pognębił.- Chrzanię to - powiedziała Louise teraz, w tej chwili, whotelu Carlyle", gdyż tylko to teraz" się liczyło.- Daj mijego telefon, to powiem mu to sama.Albo jeszcze lepiej dajmi adres Ricky'ego, pojadę tam i powiem mu to osobiście.-Wyrwała notes z ręki Missy.- Powiem, że zmartwychwstał.Cholera, powiem mu to.Skoro uważasz, że go zawiodłam, topowiem mu też o tobie.Na pewno będzie zachwycony, kiedysię dowie, że był na spóznionej randce, na którą kiedyś, przedlaty się z tobą umówił.- Nie rób tego! - zawołała Missy.- Tylko siępopisywałam.Wcale tak nie myślałam.To nie w porządku.Nie powinnam była tego mówić.- A ja nie powinnam cię słuchać - powiedziała Louise.- Mówię poważnie.To okropny pomysł.Rozumiesz.Nie możesz powiedzieć komuś, że jest martwy.Przyprawisz go o szok.Poczekajmy, ułożymy wspólnie jakiśplan, obie. - Obie?- Co dwie głowy, to nie jedna, prawda? Mam większedoświadczenie w takich sprawach.Coś wykombinujemy,zaprosimy go na lunch do jakiejś sympatycznej knajpki, trochęgo dopieścimy.Może ona ma rację? - pomyślała Louise.Może we dwiebędzie łatwiej? Razem, we dwie z Missy, są przecież w staniezrobić wszystko.- Wybij to sobie z głowy - odpowiedziała.- To ja powiemF.Scottowi całą prawdę.- I z notesem Missy w ręce opuściłaapartament.- Nie rób tego! - krzyknęła Missy, otwierając za nią drzwii wychodząc na korytarz w staniku.- Wracaj!- Nic z tego - odparła Louise.- Mówię ci.Spieprzysz to, jak spieprzyłaś wszystko,czego się tknęłaś.Spieprzysz dokumentnie.Posłuchaj mnie,Louise, zadasz sobie ból i nic więcej.Louise mocno przycisnęła notes Missy do piersi.Zjechaławindą do holu, skinieniem dłoni odprawiła portiera, wyszła naMadison Avenue i sama zatrzymała taksówkę.- Róg Avenue D i Dziewiątej Ulicy - powiedziała dotaksówkarza.Była sama, skupiona i silna.Tym razem postąpitak, jak powinna.Nie będzie niczego unikać.Kiedy taksówka zajechała na miejsce, F.Scott stał przedczynszowym blokiem.Missy musiała go uprzedzić.Wyszedłna powitanie Louise.- Reszty nie trzeba - powiedziała Louise do kierowcy.Wyskoczyła z taksówki, zatrzaskując za sobą drzwi.Taksówka odjechała.F
[ Pobierz całość w formacie PDF ]