[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem znów na niego spojrzałam.- Ja też nie.- Poproszę kieliszek merlot - powiedział, gdy przyszedł kelner.- A dlapani kieliszek cabernet.Dla nas obojga sałatka stekowa z domowymdressingiem i frytki.Potem oparł się wygodnie i spojrzał na mnie, jakby na coś czekał.Mniej więcej wiedziałam na co.Zanim to zrobiłam, wypiłam łyk wody.- Twoją pewność, że wiesz, czego chcę, powinnam uznać zapochlebstwo czy za obrazę?- Ja wiem, czego ty chcesz, Elle - powiedział i jego twarz rozjaśniłspokojny uśmiech.- Czyżby? - Znam tę grę.Grałam w nią już i zawsze wygrywałam.Nigdy nie wiedzieli, czego chciałam.Dan kiwnął głową.Obejmował spojrzeniem całą moją twarz, jakbychciał zapamiętać każdą zmarszczkę i krzywiznę.Po chwili, nieprzysuwając się bliżej ani nie zniżając głosu, zupełnie tak, jakby mówił opogodzie, powiedział:- Chcesz, żebym cię przeleciał na stojąco, pod ścianą.Spojrzałam na niego.Moje palce zbielały na lekko wilgotnej szklancez wodą.Zliska.Zimna.Cudownie byłoby przyłożyć je do czoła i szyi ischłodzić tę falę gorąca, która zalewała moje ciało.Nie zrobiłam tego,nadal zaciskałam je na szkle.Nie umoczyłam ust, z trudem przełknęłamślinę.Zaprzeczanie temu, copowiedział, było bezcelowe, choć zrobiłabym to, gdyby jego słowomtowarzyszyło pożądliwe spojrzenie albo jaltikolwiek'geśt.- Po lunchu.To wszystko, co powiedział.Zrozumiałam, że trafiałam na godnegosiebie przeciwnika.Rozmawialiśmy, jedząc i popijając wino.Zasypywał mnie pytaniami.Z niezwykłą łatwością wyciągał ode mnie informacje.Najpierw byłosubtelne zainteresowanie, potem kilka pytań naprowadzających, któremiały mi ułatwić powiedzenie tego, co go interesowało.Nie naciskał, niewywierał presji, nie oceniał.Pytał o moje wykształcenie, pracę,zainteresowania, a ja opowiadałam.Ani słowem nie wspomniał o tym,czego mogłabym od niego chcieć.Ten temat był już zamknięty.Po godzinie byłam tak napalona, że zwykłe zakładanie nogi na nogę -majtki ocierały mi się o łechtaczkę - doprowadzało mnie do szału.Sutki,wypięte dumnie jak żołnierze, sterczały pod satyną i koronką stanika,który dbał o to, żeby nie odznaczały się zbyt wyraznie na bluzce, ale teżniemiłosiernie je drażnił.Byłam tak mokra, że moje uda ślizgały się jednopo drugim.Ręce trzęsły mi się z pożądania.Zaciskałam je na obrusie,żeby to przed nim ukryć.- A teraz - powiedział w końcu, gdy kelner zabrał talerze i zostawiłrachunek - pójdziesz do damskiej toalety.Jego spojrzenie przygwozdziło mnie do krzesła.Dopiero po krótkiejchwili zdołałam potulnie kiwnąć głową.-Tak.Uśmiechnął się.- Ja ureguluję rachunek.-Tak.- A ty tam na mnie poczekasz, bo to jest właśnie to, czego chcesz.I znów odpowiedziałam tak, dość niewyraznie, ochrypłym głosem.Wstałam od stolika.Przez chwilę nie byłam pewna, czy nogi mnie niezawiodą.Z pomocą przyszło mi oparcie krzesła.Odłożyłam na stółserwetkę.Wzięłam torebkę i ruszyłam krótkim korytarzem do damskiejtoalety.Nie była pusta.Uśmiechnęłam się do tej kobiety.Odwzajemniłauśmiech, ale w mojej twarzy musiała wyczytać jakieś napięcie.Posłała midziwne spojrzenie i zaczęła szybko myć ręce.Ja też zaczęłam myć ręce,głównie po to, żeby się czymś zająć.Serce waliło mi jak oszalałe.Jego uderzenia odbijały się echem wmoich uszach.Ochlapałam wodą policzki, szyję i nadgarstki.Położyłamdłonie płasko na umywalce i spojrzałam w lustro, na swojązaczerwienioną twarz.Oto twarz kobiety, którą za chwilę ktoś będzie pieprzył, pomyślałam,celowo wulgarnie, żeby wszystko stało się bardziej realistyczne.On tuzaraz przyjdzie i będzie cię pieprzył, Elle.Tętno miprzyspieszyło.Wydawało mi się, że widzę je w zagłębieniu pod szyją.Przyjrzałam się swoim oczom.yrenice miałam rozszerzone takbardzo, że niebieska szarość tęczówki była prawie niewidoczna.Co ja turobię? Obserwowałam, jak mój język przesuwa się po wargach, zwilżającje, i wyobraziłam sobie, jak on mnie smakuje.Bezwiednie jęknęłam, nisko, cicho, pożądliwie - byłam takpodniecona, tak bezradna w szponach palącego mnie od środkapragnienia, że na samą myśl o nim wydawałam niekontrolowane odgłosy.Zobaczyłam go pierwsza.Podszedł do mnie od tyłu, jejgo spojrzenieusidliło moje oczy w lustrze.Pie-przyk na jego lewym policzku, terazprawym, moja trochę wyższa prawa brew, teraz górująca nad lewymokiem.Położył mi ręce na biodrach, kciukami, przez ubranie, odnalazłblizniacze zagłębienia ponad pupą.Nie powiedział ani słowa.Gdyby się odezwał, czmychnęłabym.Niewydał żadnego dzwięku.Biła od niego pewność, śmiałość.A mimo tojego twarz w lustrze wyrażała tę samą przedziwną mieszaninę emocji cow pubie: pożądanie, podziw i poczucie, że został zaszczycony.Bez wahania zaprowadził mnie do ostatniej, największej kabiny izamknął za nami drzwi.Nie widziałam go, ale nie miałam wątpliwości codo jego zamiarów.Ułożył moje dłonie płasko na ścianie, na chłodnychpłytkach.Włożył mi ręce pod spódnicę, między uda, nad górny brzegpończoch.Wsunął jedną od tylu i zginając palce w górę, dotknąłłechtaczki.Zadrżałam.Przycisnęłam czoło do ściany.Zamknęłam oczy.Rozwarłam uda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]