[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A kiedywreszcie dotarł do Beacon Bay, Julia właśnie odjeżdżała.Wyskoczył z samochodu i z całych sił trzasnął drzwiami.Idąc w kierunku auta Julii, powtarzał sobie, że musi być miły,bo są święta, a on ma przed sobą kobietę, którą kocha.- Wiem, że jestem trochę spózniony - zaczął, biorąc odniej ciężką torbę, którą próbowała właśnie upchnąć na tylnymsiedzeniu.- To dokładnie tak samo jak ja - burknęła, nie patrząc nawet w jego stronę.- Wszędzie są straszne korki.Lepiej zrobisz, jeśli poczekasz jeszcze godzinę.Potem powinno być luzniej.- Dzięki, obejdzie się bez twoich rad.Dodam tylko, że gdybyśraczył zjawić się punktualnie, dawno byłabym w drodze.- Przepraszam, zatrzymało mnie coś pilnego.Mamy sporeopóznienie na budowie za miastem.- Walczył, żeby nie daćsię sprowokować, ale czuł, że złość kotłuje się w nim corazbardziej.- Masz jeszcze jakieś torby?- Tak.- Odwróciła się i poszła do domu.- To są trzyostatnie - powiedziała, kiedy stanął obok niej na progu salonu.- Trochę w tym roku poszaleliśmy, co? - zapytał lżejszymtonem.Miał nadzieję, że żarty rozładują narastające napięcie.Siostry z klanu MacGregor 409- Lubię dawać prezenty - odparła zimnym tonem.Podeszła do choinki, schyliła się i wyciągnęła spod gałązek podłużny pakunek.- Ten na przykład jest dla ciebie.- Niemalrzuciła w niego pudełkiem.- Wielkie dzięki.- Bez otwierania wsunął je do kieszeni,bo chciał mieć wolne ręce do noszenia toreb.- Hej, co cięugryzło, MacGregor?- Skoro nie wiesz, to już się nie dowiesz.Przeszła obok niego, jakby był powietrzem.Zatrzymała sięw progu i pobrzękując wymownie kluczami, czekała, aż wyjdzie na zewnątrz.- Posłuchaj, nie po to pędziłem tu jak wariat i płaciłemmandat, żeby teraz wysłuchiwać twoich wymówek.- To nie moja wina, że nie umiesz jezdzić ostrożnie.Terazprzynajmniej rozumiem, dlaczego masz taki zwarzony humor.- Ja mam zwarzony humor? Co w takim razie powieszo sobie? Czepiasz się mnie od samego początku.- Słuchaj, kolego - westchnęła, jakby nudziła ją ta sprzeczka - naprawdę nie mam czasu się kłócić.I tak jestemspózniona.Przez ciebie.- W porządku! - Nerwowo sięgnął do kieszeni i wyszarpnął z niej podłużne pudełko z pogniecioną wstążką.- To dlaciebie.Do zobaczenia.Kilkoma susami dopadł samochodu, po czym zatrzymał się,jakby sobie o czymś przypomniał.Szybko odwrócił się, podszedł do niej i mocno chwycił ją w ramiona.A potem pocałował tak brutalnie, że aż ją zabolało.- Wesołych Zwiat!- Nawzajem! - krzyknęła za nim i patrzyła, jak Patrykwsiada do samochodu.Zaczekała, aż odjechał, a kiedy całkiemzniknął jej z oczu, rozpłakała się z wściekłości i żalu.Rozdział trzydziestyTo koniec, nie chcę więcej go widzieć.Popełniłam największy błąd w swoim życiu.Te dwa zdania powracały jak echo w jej myślach przezcałą drogę do domu dziadków.Ruch był rzeczywiście ogromny,korki piekielne, więc miała dość czasu, żeby wszystko dokładnie przemyśleć.Nie mogła sobie darować, że sama jest temuwinna.Najpierw wmówiła sobie, że kocha tego kretyna Murdocha, a potem zaczęła odgrywać przed nim beznadziejną komedię, dzięki której on też miał ją pokochać.Sama nie wiedziała, skąd przyszło jej do głowy, że udając kogoś innego,zasłuży sobie na miłość.Przez kilka tygodni miotała się jakidiotka po kuchni, starając się mu dogodzić i czytając głupieprzepisy.Nienawidziła tego cyrku, a mimo to dobrowolnie powtarzała codziennie ten sam schemat.Całe szczęście wreszcie przejrzała na oczy.Przypomniałasobie, że jest samodzielną, niezależną osobą, która sama decyduje o swoim życiu i robi to, na co ma ochotę.Jak tylkospotka się z Patrykiem, powie mu, że ich związek już jej nieodpowiada, bo ją męczy i ogranicza.Dlatego najlepiej będzie,jeżeli natychmiast przestaną się spotykać.Ta Wigilia była chyba najczarniejszym dniem w całym jejżyciu.Nigdy jeszcze nie czuła się bardziej nieszczęśliwa.Mimoto robiła wszystko, żeby nikt z rodziny nie zorientował się,w jakim jest stanie.A jeśli od czasu do czasu ktoś pytał ją,dlaczego ma taką smutną minę, zawsze znajdowała milionywymówek.A to bolała ją głowa, a to zle spała w nocy, a tomyślała o nowej inwestycji.Musiała być niezłą aktorką, skoroSiostry z klanu MacGregor 411wszyscy wierzyli w to, co mówiła.W taki oto sposób jakośprzeżyła najsmutniejsze Boże Narodzenie i w nie najlepszymhumorze wróciła do Bostonu.Pierwszy wieczór po świętach miała spędzić samotniew domu.Włączyła światełka na choince, lecz ich barwne migotanie nie sprawiało jej żadnej przyjemności.Mimo to postanowiła, że ich nie wyłączy.Nie miała zamiaru pozwolić,żeby nieporozumienie z Murdochem zepsuło nastrój świątecznego tygodnia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]