[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. MarszaÅ‚ek nie jest wprawdzie Adonisem, no  ale.Gdy-by nasze obowiÄ…zki byÅ‚y do speÅ‚nienia Å‚atwe, nie istniaÅ‚aby zasÅ‚uga.ZresztÄ…, mój Boże, któż nam broni mieć na dnie duszy jakiÅ› ideaÅ‚, októrym myÅ›l osÅ‚adza najcięższe chwile ? Na koniec, mogÄ™ ciÄ™ zapew-nić, że poÅ‚ożenie piÄ™knej kobiety, majÄ…cej starego męża, nie należy donajgorszych.Wszyscy interesujÄ… siÄ™ niÄ…, mówiÄ… o niej, skÅ‚adajÄ… hoÅ‚dyjej poÅ›wiÄ™ceniu, a znowu stary mąż jest mniej wymagajÄ…cy od męża wÅ›rednim wieku. Ach, ciociu. Tylko bez egzaltacji, Belciu! Nie masz lat szesnastu i na życiemusisz patrzeć serio.Nie można przecie dla jakiejÅ› idiosynkrazji po-Å›wiÄ™cić bytu ojca, a choćby Flory i waszej sÅ‚użby.Wreszcie pomyÅ›l, ilety, przy twym szlachetnym serduszku, mogÅ‚abyÅ› zrobić dobrego rozpo-rzÄ…dzajÄ…c znacznym majÄ…tkiem. Ależ, ciociu, marszaÅ‚ek jest obrzydliwy.Jemu nie żony trzeba, aleniaÅ„ki, która by mu ocieraÅ‚a usta. Nie upieram siÄ™ przy marszaÅ‚ku, wiÄ™c baron. Baron jeszcze starszy, farbuje siÄ™, różuje i ma jakieÅ› plamy na rÄ™-kach.Hrabina podniosÅ‚a siÄ™ z kanapy. Nie nalegam, moja droga, nie jestem swatkÄ…, to należy do paniMeliton.Zwracam tylko uwagÄ™, że nad ojcem wisi katastrofa.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG51 Mamy przecie kamienicÄ™. KtórÄ… sprzedajÄ… najdalej po Å›w.Janie, tak że nawet twoja sumaspadnie. Jak to  dom, który kosztowaÅ‚ sto tysiÄ™cy, sprzedadzÄ… za sześć-dziesiÄ…t ?. Bo on niewart wiÄ™cej, bo ojciec za dużo wydaÅ‚.Wiem to od bu-downiczego, który oglÄ…daÅ‚ go z polecenia Krzeszowskiej. WiÄ™c w ostatecznoÅ›ci mamy serwis.srebra. wybuchnęła pan-na Izabela zaÅ‚amujÄ…c rÄ™ce.Hrabina ucaÅ‚owaÅ‚a jÄ… kilkakrotnie. Drogie, kochane dziecko  mówiÅ‚a Å‚kajÄ…c  że też wÅ‚aÅ›nie ja mu-szÄ™ tak ranić ci serce!.SÅ‚uchaj wiÄ™c.Ojciec ma jeszcze dÅ‚ugi we-kslowe, jakieÅ› parÄ™ tysiÄ™cy rubli.Otóż te dÅ‚ugi.uważasz.te dÅ‚ugiktoÅ› skupiÅ‚.kilka dni temu, w koÅ„cu marca.DomyÅ›lamy siÄ™, że tozrobiÅ‚a Krzeszowska. Cóż za nikczemność!  szepnęła panna Izabela. Ale mniejsza oniÄ….Na pokrycie paru tysiÄ™cy rubli wystarczy mój serwis i srebra. SÄ… one warte bez porównania wiÄ™cej, ale  kto dziÅ› kupi rzeczytak kosztowne ? W każdym razie spróbujÄ™  mówiÅ‚a rozgorÄ…czkowana panna Iza-bela.  PoproszÄ™ paniÄ… Meliton, ona mi to uÅ‚atwi. Zastanów siÄ™ jednak, czy nie szkoda tak piÄ™knych pamiÄ…tek.Panna Izabela rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™. Ach, ciociu.WiÄ™c mam wahać siÄ™ pomiÄ™dzy sprzedaniem siebiei serwisu ?.Bo na to, ażeby zabierano nam meble, nigdy nie pozwo-lÄ™.Ach, ta Krzeszowska.to wykupywanie weksli.co za ohyda! No, może to jeszcze nie ona. WiÄ™c chyba znalazÅ‚ siÄ™ jakiÅ› nowy nieprzyjaciel, gorszy od niej. Może to ciotka Honorata  uspokajaÅ‚a jÄ… hrabina  czy ja wiem ?Może chce dopomóc Tomaszowi, ale zawieszajÄ…c nad nim grozbÄ™.Lecz bÄ…dz zdrowa, moje kochane dzieciÄ™, adieu.Na tym skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ rozmowa w jÄ™zyku polskim, gÄ™sto ozdobio-nym francuszczyznÄ…, co robiÅ‚o go podobnym do ludzkiej twarzy okry-tej wysypkÄ….NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG52ROZDZIAA SZÓSTY:W JAKI SPOSÓB NOWI LUDZIE UKAZUJ SINAD STARYMI HORYZONTAMIPoczÄ…tek kwietnia, jeden z tych miesiÄ™cy, które sÅ‚użą za przejÅ›ciemiÄ™dzy zimÄ… i wiosnÄ….Znieg już zniknÄ…Å‚, ale nie ukazaÅ‚a siÄ™ jeszczezieloność; drzewa sÄ… czarne, trawniki szare i niebo szare: wyglÄ…da jakmarmur poprzecinany srebrnymi i zÅ‚otawymi nitkami.Jest okoÅ‚o piÄ…tej po poÅ‚udniu.Panna Izabela siedzi w swoim gabi-necie i czyta najnowszÄ… powieść Zoli: Une page d'amour.Czyta bezuwagi, co chwilÄ™ podnosi oczy, spoglÄ…da w okno i półświadomie for-muÅ‚uje sÄ…d, że gaÅ‚Ä…zki drzew sÄ… czarne, a niebo szare.Znowu czyta,spoglÄ…da po gabinecie i półświadomie myÅ›li, że jej meble kryte bÅ‚Ä™kit-nÄ… materiÄ… i jej niebieski szlafroczek majÄ… jakiÅ› szary odcieÅ„ i że festo-ny biaÅ‚ej firanki sÄ… podobne do wielkich sopli Å›niegu.Potem zapomina,o czym myÅ›laÅ‚a w tej chwili, i pyta siÄ™ w duchu:  O czym ja myÅ›la-Å‚am?.Ach, prawda, o kweÅ›cie wielkotygodniowej. I nagle czujeochotÄ™ przejechania siÄ™ karetÄ…, a jednoczeÅ›nie czuje żal do nieba, żejest takie szare, że zÅ‚otawe żyÅ‚ki na nim sÄ… tak wÄ…skie.DrÄ™czy jÄ… jakiÅ›cichy niepokój, jakieÅ› oczekiwanie, ale nie jest pewna, na co czeka: czyna to, ażeby chmury siÄ™ rozdarÅ‚y, czy na to, ażeby wszedÅ‚ lokaj i wrÄ™-czyÅ‚ jej list zapraszajÄ…cy na wielkotygodniowÄ… kwestÄ™? Już taki krótkiczas, a jej nie proszÄ….Znowu czyta powieść, ten rozdziaÅ‚, kiedy podczas gwiazdzistej no-cy p.Rambaud naprawiaÅ‚ zepsutÄ… lalkÄ™ maÅ‚ej Joasi, Helena tonęła weÅ‚zach bezprzedmiotowego żalu, a opat Jouve radziÅ‚, ażeby wyszÅ‚a zamąż.Panna Izabela odczuwa ten żal i kto wie, czy gdyby w tej chwiliukazaÅ‚y siÄ™ na niebie gwiazdy, zamiast chmur, czy nie rozpÅ‚akaÅ‚aby siÄ™tak jak Helena.Wszak to już ledwo parÄ™ dni do kwesty, a jej jeszczenie proszÄ….%7Å‚e zaproszÄ…, o tym wie, ale dlaczego zwłóczÄ…?. Te kobiety, które zdajÄ… siÄ™ tak gorÄ…co szukać Boga, bywajÄ… nie-kiedy nieszczęśliwymi istotami, których serce wzburzyÅ‚a namiÄ™tność.IdÄ… do koÅ›cioÅ‚a, ażeby tam wielbić mężczyznÄ™  mówi opat Jouve [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •