[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słowa te dotarły nawet do uszu samego króla, który w owymczasie począł już żywić dla siebie pogardę z powodu miłości, jakądarzył Jeftego.Nieraz nocą nawiedzała go myśl: Dlaczegóż to nierozkażę zabić tego jasnowłosego mężczyzny?"Jednakże wahał się, gdyż i w tym pytaniu dostrzegał dwojakisens.A skoro posłyszał Gatel owe słowa starszyzny, jak równieżpomówienia, jakoby w rękach obcego król był niczym nierządnica,oczy zaszły mu łzami.W młodości marzył o prowadzeniu wielkichwojen na wzór potężnych starożytnych władców, jednakże sam niepotrafił wieść wojennych batalii.Ledwie wystawił nogę za prógpałacu, a wnet słońce przyprawiało go o zawrót głowy, nie mówiąc jużo zapachu końskim, który nieodmiennie powodował, że król zaczynałszczękać zębami.Dlatego też pewnego razu wezwał Gatel Jeftegoprzed oblicze swoje i rzekł: Wez ludzi, wozy i włócznie, wez konie ijezdzców, wez kapłanów i magów, a udaj się do ziemi Gilead i zdobądzkraj, do którego matka twoja została uprowadzona w niewolę.A jeśliodmówisz pójścia na tę wojnę, będzie to dowód, że rację miałastarszyzna, powiadając, iż nie jesteś jednym z nas, tylko obcym.Jamjest królem i oto przemówiłem.Podaj mi kielich wody".Tejże nocy Jeftemu przyśniła się pustynia.We śnie wspinał siępo zboczu stromej góry na pustyni, lecz nagle w pół drogi utknął wskalnej ścianie, która była tak gładka jak szkło z Sydonu, i nie mógł anidalej piąć się wzwyż, ani też zejść na ziemię, a jedyne co mu pozostało,to zacisnąć mocno powieki, gdyż pod stopami nie miał nic próczostrego uskoku, pod którym były już tylko poszarpane białe głazy.Wicher zawodził niczym dzikie zwierzę.Wtem Jefte poczuł, jakkobieca dłoń gładzi go po plecach, swym dotykiem sprawiając, żeosłabił uchwyt, dzięki któremu utrzymywał się na skale, i zapragnąłulec i pójść tam, dokąd wzywała go tajem214 Na tej przeklętej zieminicza postać.W głębi groty, jaśniejącej ponurym i niesamowitymblaskiem, dął wilgotny wiatr, lecz przy nim była ta kobieta; i byłyspokój, orzezwiająca woda i wytchnienie.Następnego ranka Jefte zbudził się z przeświadczeniem, iż jegopobyt w ziemi Ammona dobiegł kresu i oto nadszedł czas pożegnania.Za oknem miasto dotykało nieba grzywami palm i złocistymi kopułamiwież.Skoro tylko poranny brzask omiótł złote dachy, całe miasto roz-iskrzyło się lśnieniem.Był w tym smutek, którego Jefte się niespodziewał.W swej nieświadomości przypuszczał, że człowiek możetak po prostu wstać i odejść, bez oglądania się za siebie.Niemalzmienił zdanie.Tak jakby samo miasto ostrymi pazurami tęsknotytrzymało się kurczowo jego szat, zmuszając go do pozostania.Tymczasem król Gatel przesłał pilną wiadomość: Gdzież jestmoja wojna, czekałem już cały dzień i nie ma żadnej wojny, aniniczego nie ma, czemu jeszcze zwlekasz, Jefte!"Jefte nie zwlekał dłużej.Powstał i uszedł na pustynię.Lecz nie odjechał sam, tylko zabrał ze sobą swoją córkę, którąurodziła mu jedna z kobiet.Pitdah miała siedem lat, kiedy ojciec uprowadził ją z miasta nagrzbiecie swojego wierzchowca.Była Ammo-nitką, jak jej matka.Przeżyła dzieciństwo pośród służebnic, eunuchów i jedwabi.Jeftemieszkał w Abel-Keramim dziesięć lat.Opuszczając miasto bramą Dung, Pitdah śmiała się radośnie,gdyż namiętnie lubiła konną jazdę; w dziecięcej naiwności wierzyła, żewybrali się na pustynię na jednodniową przejażdżkę, a wieczorembędzie mogła powrócić do matki i do ulubionego kotka.Lecz kiedy noczastała ją na pustyni, zaniepokojona dziewczynka rozpłakała się igniewnie tupiąc, jęła przeklinać swego ojca, kopnęła nawet koniadrobną, mocną nóżką.Jej usta, zaciśnięte ze złości, przedstawiałyżałosny widok.Długo jeszcze łkała Pitdah, aż wreszcie odgłosy pustyniukołysały ją do snu.Rano Jefte podarował córce małą piszczałkę, którą zrobił dla niejz trzciny.Pitdah umiała zagrać piosenki,Na tej przeklętej ziemi 215śpiewane wieczorami na placach i ulicach Abel-Keramim przeznierządnice i konkubiny.Wiele z tych melodii nuciła niegdyś matkaJeftego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]