[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zupełnie mnie to nie ruszyło, wciąż tkwiłem w fotelu jak przyklejony.Nie walczyłem.Niepróbowałem nawet wstać.Po prostu patrzyłem na rozkwitający dokoła chaos.I wtedy, jakby ktośprzytknął mi do piersi elektrody defibrylatora, wróciłem do życia, do tego terazniejszego,rozgrywającego się na parterze domu glampirów.Otoczyły mnie czarne ściany i sufit, nazewnątrz zapadała noc.Zawyłem gardłowo, jakbym właśnie wynurzył się spod kry.Uniosłemręce do oczu.Były na miejscu.Moje dłonie.Obie wciąż pięknie przytwierdzone do reszty ciała.Spojrzałem na nogi i okazało się, że kostki i stopy nadal trwają w szczęśliwym pożyciumałżeńskim.Przeliczyłem palce  od jednego do dziesięciu  zupełnie jak wtedy, gdy urodził sięDavid. Tak, wszystko na miejscu.Rozejrzałem się za Erniem.Siedział oparty o czarną ścianę.Dwóch mężczyzn doglądało rany w jego nodze.Zauważyłem też zarys dłoni i stóp.Obmacałemsię w poszukiwaniu ran lub bandaży.Nic.Poczułem ulgę.Rozluzniłem się.Przede mną stanęłotrzech facetów w dżinsowych koszulach i bojówkach.Od ich stóp biegła ku drzwiom ścieżkakrwawych plam.Na zewnątrz chodzili podobnie ubrani ludzie.Cała trójka wpatrywała się wemnie surowymi spojrzeniami.Umysł zaczął mi podpowiadać, iż powinienem mieć się nabaczności, lecz ulga była tak wielka  nie byli pomalowani na zielono, nie nosili przy sobie noży(przynajmniej nie widziałem)  że nie miało to żadnego znaczenia.Liczyło się jedynie, iż wciążjestem w jednym kawałku.Ubrania facetów były zbryzgane krwią, niemniej nie wyglądali nazmęczonych.Ten w środku trzymał w ręku torbę Erniego.Miał około czterdziestki, grzywkęzaczesał do tyłu, tworząc dziwaczną, uniesioną falę, która podkreślała zarówno jego włosy, jak iłysinę z przodu.Nie mogłem przestać się na to gapić. Ciekawe spotkanie, nieprawdaż?  odezwał się spokojnie i cicho. Kim jesteś?  spytałem. Wielebny Steve Swanson.To moi współparafianie, Jack i Brandon Fordyce owie.Kazał jednemu z blizniaków podać mi butelkę wody. Bierz, to prezent. Dzięki.I dziękuję za.za to, co zrobiliście.Co właściwie się stało? Gdzie trolle? Zieloni? Cóż, przez jakiś czas o nich nie usłyszysz  odparł. Trafiliście na wyjątkowopaskudną bandę.Wstrętne typy. Chcę wiedzieć, gdzie oni są. Cii.Cii, teraz cicho. Włożył do ust gumę i zaczął żuć.Powoli.Bardzo powoli.Zaciskał szczęki i przed kolejnym ruchem czekał kilka sekund, rozkoszując się smakiem.Nigdyczegoś takiego nie widziałem. Pański przyjaciel wyzdrowieje.Ale mam do pana kilka pytań,panie Farrell.Rozumiem, że nie należy pan do KC? Nie, proszę wielebnego. Aha.I oczywiście zwabili was tu zieloni.Ciekawi mnie jednak, w jakim celu się tustawiliście.To znaczy, co spodziewaliście się zastać. Podniósł torbę Erniego. Twój kolega ma bardzo interesujące zabawki.Strzelby? Materiały wybuchowe? A to? Wyjął strzykawkę. Zastrzyk FluSo! Rzadko nosi się przy sobie coś takiego, nawet w tychczasach.Usłyszałem w głowie ostrzegawczy dzwonek. Swanson.Znam to nazwisko. Owszem.Twój syn jest bardzo pracowitym i oddanym młodzieńcem.Powinieneś być zniego dumny. Niestety to nie do końca moja zasługa. David przekazał władzom Kościoła, czym się zajmujesz.Nie wiń go za to.Nadzór nadwaszym.przemysłem stanowi ważną część naszej pracy.Zamierzamy go zreformować, choć dlaciebie to pewnie nie nowina.Szczęśliwym zbiegiem okoliczności najgorsi zieloni z hrabstwaFairfax również mieli was na oku.Fortunna okoliczność, nieprawda? Syn uratował ci dzisiajżycie.Nakłoniła go do tego wewnętrzna boskość.Nie byłoby dobrze, gdybyś o tym zapomniał.Wpatrywał się we mnie.Wyobraziłem sobie, że zaraz odciągną mnie w ślad za zielonymi, kupodobnie nieznanemu przeznaczeniu. Serwisant końcowy.Jak ci się ta praca podoba?Ekscytująca? Podróżujesz, spotykasz nowych ludzi i zabijasz ich? Nikogo nie zabijam  odparłem. Jestem konsultantem. A twój przyjaciel? Czym się zajmuje? Czy jeśli poszukam dokładniej, znajdę w jegotorbie czarny kaptur? Hm? Czego pan od nas chce, pastorze? Przyklęknął obok mnie.Jego twarz ostro odcinała się od czarnego tła ściany. Zgodzisz się, że moi towarzysze i ja obdarzyliśmy was dziś wielkim darem? Tak. Ludzie, którzy was zaatakowali, to szumowiny.Są tak samo zli jak gangsterzy, a nawetgorsi, ponieważ współpracują z handlarzami organów, jeszcze bardziej zepsutymi niż oni.Zpremedytacją i wielokrotnie dokonują gwałtów na świętym naczyniu ludzkiego ciała.Zgodziszsię? Zabiliście ich? My nikogo nie zabijamy, panie Farrell.Nikogo nie zabijamy i nie krzywdzimy.Tobyłoby godne potępienia, grzeszne działanie.Zieloni skazali się sami.Zapewniam cię.Poradzimysobie z nimi w nasz wyjątkowy sposób.Nauczymy ich traktować bliznich z czcią i szacunkiem.Ogarnęła mnie złość. Nie są wasi  rzuciłem. Chcieli mi odpiłować dłoni i stopy.Powinienem dostać szansęna zemstę. Ach, nagle stałeś się odważny.Teraz, kiedy cię ocaliliśmy. Mam dość gierek, pastorze.Nie ufam ci ani trochę bardziej niż im.Co chcecie z nimizrobić? A jeśli się do was nie zapiszą? Co, jeżeli nie zechcą zostać kolektywistami? Nigdy nie mieliśmy podobnego problemu.Uwierzysz mi, kiedy ci powiem, żeopracowaliśmy metody postępowania z grzesznikami, które nie krzywdzą, ale z jakimi nikt niema ochoty zapoznać się ponownie? Tak.Oczywiście, że uwierzę. W takim razie otrzymasz dziś ode mnie drugi prezent.Pierwszy to życie.Drugi toszansa na samodzielne zastanowienie się nad sobą, bez naszej pomocy.To niecodzienny dar.Zwykle nie dajemy takiej możliwości.Zwłaszcza ludziom takim jak ty.Trolle, gangi i złodziejenarządów są bardzo zli, ale wy jesteście jeszcze gorsi.Dlatego że macie po swojej stronie rząd.Dlatego że przekonaliście opinię publiczną, iż to, co robicie, jest do zaakceptowania, a nawet wpewien sposób szlachetne. A pan się z tym nie zgadza. Sprzeciwiam się temu z całą stanowczością. Przysunął się. Chcę, byś przestałzabijać ludzi.Rozumiesz? Skończ z tym. Nie bardzo mam wybór. Gówno prawda.Ktokolwiek mówi, że nie ma wyboru, jest po prostu zbyt leniwy, byzacząć decydować sam za siebie.Ile czasu tracisz, nocami usprawiedliwiając się przed sobą?%7łeby czuć wyrzuty sumienia, wcale nie trzeba zabijać, i dobrze o tym wiesz.Czym się przedtemzajmowałeś? Pracowałem jako prawnik. W czym się specjalizowałeś? Sprawy rozwodowe.Roześmiał się. Jezu, do tego też nie wracaj.Jeśli potrzeba ci pracy, zawsze dostaniesz ją ode mnie. To wspaniałomyślna propozycja.Ale chyba podziękuję. Nic mnie to nie obchodzi.Powtórzę raz jeszcze.Przestań zabijać ludzi. Chcę dostać zielonych. Ty chyba jesteś tępy.Masz szczęście, że nie wywlokłem cię przez te drzwi wraz z nimi.Przestań zabijać.Rozumiesz? W przeciwnym wypadku jeszcze się zobaczymy.A wtedynastępnych dziesięć lat spędzisz, czytając podręczniki do historii w izolatce dwadzieścia pięterpod moim parkingiem. Zaczęli wychodzić. Przekaż to swojemu przyjacielowi.I ciesz się z podarków.Data modyfikacji:21/06/2059, 23:58 12 NIC NAM NIE ZROBI!Pod względem wciskania ludziom kitu mój szef jest osobnikiem wyjątkowym.Wszystko,co mówi Matt, jest albo grubą przesadą, albo najzwyklejszym kłamstwem.Niemniej stanowi toistotny element jego uroku.Wiem, że nie powinienem dawać wiary w nic, co od niego słyszę,lecz często postanawiam jednak uwierzyć.Jako ściemniacz jest pełen entuzjazmu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •