[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiał się nad tym, wyjmując Escallę ze strumienia.- Popiół? Nagrzej tamten duży czerwony głaz.Popiół zdołał jedynie wypuścić mały ogieniek, Jus położył go więc przy kamieniu, bygo wolno rozgrzewał.Escallę ułożył na posłaniu z suchej trawy tuż obok.Tymczasem Henrydokładnie umył Enid w strumieniu.Jus pomógł mu wyjąć ją z wody i umieścił ją przy Escalli.Na nagich żebra Jusa, z których dwa były zapewne złamane, widniały czarno-fioletowesiniaki.Starał się poruszać ostrożnie, by nie czuć bólu.Usiadł przy Escalli, ciesząc się, że głazpowoli się nagrzewa, i ujął ją za głowę.- Escalla?Nie miała powiek, a jej wężowe oczy błyszczały.Była przytomna, czy nie? Jus wolnogłaskał jej satynowe łuski, próbując być czuły, a jednocześnie stanowczy.- Escallo, zmień kształt.Musisz powrócić do postaci faerie.Mały wąż zadygotał ijęknął.Lodowata kąpiel wcale mu nie pomogła.W końcu jego rozdwojony język zadrżał.Cichutkim głosikiem Escalla wysyczała kilka słów.- Enid?- Jest z nami.Wciąż jest wężem.- Muszę.się zm-zmienić.Escalla na próżno próbowała podnieść głowę.Osunęła się na ziemię.Leżała dysząc,zesztywniała z bólu.Justicar pocałował ją czule tuż pod szczęką.Zwiadomość powróciła do jejoczu.Spojrzała na obity bok Jusa.-Jus?- Jestem przy tobie.- Jus, gdzie jesteśmy? - spytała ochryple.Hełm Jusa posłużył mu za naczynie, z którego napoił Escallę.- Jakieś dwadzieścia kilometrów od miasta.- Czy.czy mamy ten sam dzień?- Byłaś nieprzytomna przez dwie godziny.Jedną ręką Jus rzucił swą tunikę na gorącą skałę.Zasyczała i zaczęła parować.Płomienie Popioła ostatecznie się skończyły i ogar leżał wyczerpany, dysząc ciężko.- Biegłeś.przez dwie godziny.ze złamanymi żebrami? -spytała cicho Escalla.- Musiałem to zrobić, dla ciebie.Escalla zwiotczała, osłabła z bólu.Spojrzała na Justicara, leżąc na jego rękach.- Musisz być najgłupszym, najbardziej bohaterskim sukinsynem we Flanaess.Wąż zamilkł i znieruchomiał, a potem rozbłysnął magią.Chwilę pózniej Escallapowróciła do swojej postaci.Na rękach Jusa leżała teraz mała kobieta, która oddychała ciężko,ogarnięta bólem.Kwas poparzył jej całą nogę, biodro i plecy.Jej skrzydła wisiały na wpół spalone.Niemówiąc jej, w jak rozpaczliwym jest stanie, Justicar ostrożnie wysuszył oparzenia.Jego czaryleczenia zamknęły najgłębsze rany, ale nie zdołały uzdrowić jej całkowicie.Poparzeniawyglądały strasznie.Wdało się w nie zakażenie.Escalla zadygotała, gdy zaczęła ogarniać jągorączka.- Jest zle?- Dasz sobie radę - Jus delikatnie odsunął mokre włosy z jej twarzy.- Walczący o sprawiedliwość nie wciskają innym kitu.Escalla wyciągnęła się wkierunku Enid.Troskliwie trzymając wielkiego węża, Henry przysunął go bliżej.Faerie, drżąc zwysiłku, przywołała zaklęcie i cofnęła czar, który rzuciła na jego ciało.Wielki wąż rozbłysnął,skurczył się, a potem urósł, przybierając postać sfinksa.Mała faerie leżała osłabła i trzęsła się w ramionach Jusa, z przerażeniem spoglądając napoparzony grzbiet Enid.- To był.jakiś.kwas.Z pucharu w kształcie rogu.- Ciii.Już wszystko w porządku.- Jus ostrożnie zdjął ją z kolan.- Henry, utrzymuj obiew cieple.Muszę kogoś U-M-Y-.Popiół zaskomlał i zawył, waląc ogonem niczym pies ścigany przez stado skorpionów.Nadaremnie.Bez swych płomieni nie mógł skutecznie się sprzeciwić.Jus bez przeszkódwrzucił go więc do rzeki, umył, wyszczotkował i wyżął, a potem powąchał i powtórzył całąoperację.Potem położył ogara na gorącej skale, gdzie jego fulro zaczęło parować i syczeć.Nadąsany Popiół popatrzył na Justicara.- Nie zabawne!- Ale konieczne.Popiół kichnął.Jego nos wypełnił się wodą, węch będzie miał przytłumiony przez kilkagodzin.- U-M-Y- oznacza kąpiel.Popiół pamięta- Przykro mi, Popiół.Musisz być czysty i suchy.- Popiół wybacza ci.- Ogar przestał się boczyć.- Pomóc ładnej faerie i miłej pani-kotuogrzać się.- O to chodzi.Jus zebrał korzenie sitowia i zmiażdżył je w hełmie rękojeścią Beneluxa.Potężną dłoniąwycisnął sok z miazgi, ściskając tak mocno, że starł masę na proszek.- Henry, opróżnij przenośną dziurę i wymyj ją.Przeszukaj schowane tam zapasy.Powinniśmy gdzieś mieć pudełko czystych bandaży.Enid leżała na boku z pobladłą twarzą i nie spuszczała oka z krzątającego sięHenry'ego.Jus przetrząsnął parę zapieczętowanych pudeł.Odnalazł ślubną suknię Escalli,worek monet, zapasowe ubrania, wreszcie bandaże.Zamoczył materiał w soku z sitowia idelikatnie położył go na ranach Escalli.Ostrożnie kropił sokiem poparzenia i delikatnieprzykrywał je bandażem.Henry trzymał łapę Enid i za każdym razem, gdy wielki sfinks bladł zbólu, wyglądał na coraz bardziej zmartwionego.Kiedy Jus skończył, odmierzył trochę syropu zlotosu, który łagodził ból.Escalla wypiła, skrzywiła się i powoli rozluzniła, spoglądając smutnona Henry'ego i sfinksa.Nagle poczuła się bardzo stara i mądra.- Wiem coś, czego nie wiedziałam wcześniej.Henry głaskał twarz Enid, spoglądając na nią z miłością, a ona gładziła go po włosach.Jus, zakłopotany, chrząknął i odwrócił spojrzenie.- Lotos sprawi, że zaśniesz.-Uhmm.- Co możesz powiedzieć mi o kryształowych kulach? Pogrążając się we śnie, Escallawestchnęła.- Jedną z nich ma Tielle.- Szybko zamrugała powiekami, próbując zebrać myśli.- Może.widzieć obrazy, ale nic nie słyszy.Blokuje ją.gruby metal.Trudne czary.Zasypiała.Enid także wkrótce uśnie, a wtedy nikt nie zdoła jej poruszyć.Ostatecznieśpiący sfinks ważył dobre pól tony.Nagi, z mieczem w dłoni, Justicar wstał i podszedł doprzenośnej dziury, a potem wszedł do środka.Dziura była sześcianem o głębokości i boku trzech metrów, z gładkimi, czarnymiścianami, które lekko uginały się pod dotykiem.W środku stała drabina, pudła na ekwipunek izamknięte tuby ze zwojami do prywatnej biblioteki Enid
[ Pobierz całość w formacie PDF ]