[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Też prawda.- Strasznie się tu przed panem wywnętrzałam.Przepraszam.- Nie musi pani przepraszać.Chyba że zamierza pani się jednak załamać.- Nie zamierzam.Wiem, że jakoś sobie z tym poradzę.Tylko tęsknię za nim i mam ochotę udusić go za to, żeprzez niego czuję się taka dziecinna i śmieszna.- No i proszę, rozmowa zatoczyła koło i wróciliśmy do punktu wyjścia,- Owszem.Obawiam się, że przez ostatnie cztery dni cały czas kręciłam się w kółko.- Hm.Tylko że to prowadzi donikąd,- Do rozpamiętywania wszystkiego od początku.- Ja tego nie robię.AsbJey westchnęła ciężko.- Wydaje mi się, że pani też powinna kupić sobie jutro futrzaną czapkę - poradził.Spojrzała w poczciwą twarz starego człowieka i uśmiechnęła się.- Dziękuję, że mnie pan wysłuchał.- Ja także pani dziękuję - rzekł.Wiedziała, że i dła niego ta rozmowa coś znaczyła.Wyciągnęła rękę ponadstolikiem i serdecznie uścisnęła mu dłoń.Oczy staruszka połyskiwały ciepło zata otntłasów.Ashłey nie żałowałajuż, że tu przyszła. Rozdział 6Padało przez całą drogę do Brighton i Jenneen poczuła więcej niż ulgę przyjechawszy wreszcie do małegohoteliku, w którym miała zarezerwowany pokój.Na następną noc zatrzyma się w Metropolu, razem zfilmowcami.Ale dzisiejszy wieczór to co innego.Rozglądała się po mrocznej recepcji, podczas gdy dziewczyna zza kontuaru zniknęła gdzieś w poszukiwaniuklucza.Pomieszczenie zapełniały wygniecione sofy i inne zniszczone, pochodzące najwyrazniej z komisusprzęty, rozstawione w dość przypadkowych miejscach.W oknach brakowało firanek i widać było nieustające strumienie lejącego deszczu.Zadrżała i odwróciła się z powrotem do kontuaru.Młoda recepcjonistka wyszła z kluczem z małego pokoikuna zapleczu.Podsunęła Jenneen książkę wpisów.- Dziękuję, pani Green - powiedziała i wręczyła jej klucz.- Przypuszczam, że wrócę dzisiaj dość pózno.- Jenneen schyliła się po swój bagaż.- Może macie jakiśzapasowy klucz do drzwi wejściowych, który mogłabym zabrać ze sobą.Na wypadek, gdybyście chcieliwcześniej zamknąć.T Nie ma problemu - odparła dziewczyna.- Proszę wziąć mój, ja i tak nigdzie nie wychodzę.Nie w takąpogodę.Jenneen wzięła klucz i ze swoją torbą podróżną w ręku skierowała się w stronę schodów.- Mam nadzieję, że będzie pani miała przyjemny pobyt - zawołała za nią dziewczyna.Jenneen uśmiechnęła się, ale nie spojrzała jej prosto w twarz - nie chciała ryzykować.Miała kapeluszwciśnięty głęboko na oczy i twarz opatuloną szalem.Nie, nie było niebezpieczeństwa, że zostanierozpoznana.Zresztą, ta dziewczyna nie sprawiała wrażenia specjalnie zainteresowanej.Jenneen wniosła torbę na drugie piętro i otworzyła drzwi pokoju numer sześć.Zastała dokładnie to, czego śięspodziewała.Wielkie podwójne łóżko, małą poobijaną szafę, bez wątpienia pochodzącą z miejscowegokomisu, i oczywiście Biblię, leżącą na stoliku pomiędzy dwoma głównymi meblami.Schowała ją do szafy.Widok Biblii zawsze wprawiał ją w pewnego rodzaju niepokój, zwłaszcza w takie wieczory jak dzisiejszy.Okno najwyrazniej nie było otwierane od miesięcy.Domyśliła się, że w dzień widać przez nie morze.Obok okna stała niewielka komódka, a nad nią wisiało lustro.Jenneen postawiła torbę na łóżku, zapaliłakinkiet i usiadła.Przez chwilę z pochyloną głową nasłuchiwała hałasu dobiegającego z sąsiedniego pokoju, po czym wróciławzrokiem do swego odbicia w lustrze. Trzęsły jej się ręce.Nieznacznie^ na tyle jednak, że zapragnęła Się napić.Była na to przygotowana, więcwyjęła butelkę z torebki i udała się do łazienki w poszukiwaniu szklanki.Znalazła dwie.Jeszcze jeden powód,by meldować się w dwuosobowych pokojach.Nalała trochę whisky do jednej ze szklanek i pociągnęłapotężny łyk.Dolała kolejną porcję i postawiła szklankę na komodzie.Teraz patrząc w lustro poczuła się trochę pewniej.Jej twarz nadal zakryta była kapeluszem i szalikiem; zdjęłaje i rzuciła na brzeg łóżka.Potem zdjęła futro i również odłożyła je na łóżko.Rozsunęła zamek torby.Sukienka, której potrzebowała, leżała na samym wierzchu.Jenneen szybko zrzuciła zsiebie dżinsy, sweter i bieliznę i naga stanęła przed lustrem.Długo wpatrywała się w swoje odbicie.Twarzbyła pozbawiona wyrazu, a jasne włosy oklapły wokół twarzy od noszenia kapelusza.Przyjrzała się śnież-nobiałej skórze ramion i małym piersiom.Dotknęła ich delikatnie, a drugą rękę przesunęła w dół po płaskimbrzuchu.W tym miejscu lustro się kończyło.Spojrzała znowu na swoją twarz.- Jenneen Grey - szepnęła do swego odbicia, a potem wykrzywiając lekko usta dodała: - Pani Green.Sięgnęła znowu do torby.Jej ruchy były powolne i przemyślane.Tym razem wyjęła przybory do makijażu.Najpierw brązowy ołówek.Przesunęła nim po jasnych brwiach, przyciemniając je i nadając tym swojejtwarzy ciężki, niemal męski wygląd.Teraz tusz do rzęs - czarny.Oczy nabrały odpowiedniego wyrazu.Znowu ołówek.Górna i dolna powieka, podkreślone rzęsy.Odchyliła się, obserwując w lustrze efekt i znagłym uśmiechem dotknęła ołówkiem polkaka.Piepizyk? A dlaczegóż by nie?Teraz trochę różu.Kilka razy przesunęła pędzelkiem po policzkach, rozprowadzając kolor aż do skroni, codało efekt podwyższenia kości policzkowych i wrażenie zmiany rysów.Po tym zabiegu jej twarz wydawałasię dłuższa i bardziej pociągła.przyszła kolej na szminkę.Soczysta czerwień, mocno błyszcząca.To była najbardziej skomplikowana częśćoperacji, Zmiana kształtu ust powiną zmienić całą twarz.Zanurzyła cienki pędzelek w słoiczku z tłustą emulsją i obrysowała kontur ust.Przyjrzała się dokładnie swemu dziełu.Wyraznie nabierała wprawy,chociaż te nowe usta wydawały się trochę za duże w stosunku do jej rysów.Nie miało to znaczenia.Dokończyła malowania warg i sięgnęła po sukienkę.Chłodny dotyk jedwabiu na skórze wydawał się przyjemny.Wygładziła fałdy na ramionach i nie odrywającoczu od lustra zapięła guziki, jeden po drugim, i zawiązała pasek.Była prawie gotowa.Wzięła do ręki grzebień i sczesała włosy z twarzy, upinając je wysoko na czubku głowy.Peruka, którą wyjęła z torby, była w ciemnym, lekko kasztanowym odcieniu.Odsunęła się nieco od lustra, by móc w pełni podziwiać swoją nową tożsamość.Jak łatwo było stać sięzupełnie inną osobą.Jak łatwo żyć innym życiem.Poczuła, jak krew zaczyna jej szybciej krążyć w żyłach, jaknarasta w niej podniecenie i oczekiwanie.Spojrzała na zegarek.Dziesiąta.Czas wyjść.Została jeszcze tylkojedna rzecz do zrobienia.Wyjęła z torby pasek i pończochy.Znowu trzęsły jej się ręce.Whisky; jeszcze kropelkę whisky.Wychyliła*szklankę jednym haustem i westchnęła.Już lepiej.Podniosła sukienkę, włożyła pasek i naciągnęła na nogipończochy.Jeszcze jeden łyk whisky.Chwyciła futrzany płaszcz, zgasiła światło i wyszła z pokoju.Deszcz przestał padać, ale było bardzo zimno.Owinęła się szczelnie płaszczem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •