[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Borkowska nawet dziś ją jednak usprawiedliwia.- To nie była zła wola.Ona po prostu nie rozumiała, że skoro się z kimś mieszka, wypadałoby to jakośzałatwid finansowo.Inna sprawa, że wtedy tych pieniędzy za dużo nie miała.Sporo pomagała mamie -wspomina.- Gorzej znosiłam to, że codziennie mnie budziła hałasowaniem przy śniadaniu i nieustannymsnuciem się po małym przecież mieszkaniu, kiedy jeszcze spałam.W koocu się wkurwiłam, że non stopwisi na telefonie, bo nie miałam już za dużo kasy.Borkowska poprosiła Górniak, by ta poszukała sobie innego mieszkania.Niestety, do Edyty to niedocierało.Na dodatek poskarżyła się Kubiakowi, że koleżanka ją wygania, za co ten na Alę mocnonawrzeszczał.Tego dla Borkowskiej było już za wiele: spakowała walizki Edyty i wystawiła je za drzwi.Tym razem znów z odsieczą przyszedł Wiktor Kubiak.Przygarną! Edytę do wynajmowanego przez siebiedomu w willowym osiedlu przy ul.Bukowej, nieopodal rezydencji ambasadora Stanów Zjednoczonych.Jak wspominają artyści z Metra , wtedy Edyta zrobiła się już nie do ruszenia.Wiedziała, że Kubiakzawsze stanie w jej obronie i tak zresztą było.Z kolei Janusz Józefowicz twierdził, że od czasu do czasutrzeba ją sprowadzid na ziemię.Kiedy jednak pewnego dnia Edyta znów zostawiła kartkę, że rezygnuje z występów, także i on byłprzerażony.Razem z Kubiakiem szukał jej po całej Warszawie.Wydzwaniali do znajomych, powtarzali, że Metro bez Górniak to katastrofa.- Ona zawsze jednak tak się chowała, że ją w koocu znajdowaliśmy.Tym razem też - mówi jeden ztwórców musicalu.Tymczasem zbliżał się termin wyjazdu do Stanów.Do kooca nikt z artystów nie był pewny, czy wystąpi naBroadwayu, czy nie.Jak wspominają metrowicze, ostateczna selekcja była prawdziwą gehenną.NawetGórniak, chod miała uprzywilejowaną pozycję, nie mogła spad spokojnie.- Nikt stąd, kurwa, nie wyjedzie - krzyczał bez przerwy na swój zespół Janusz Józefowicz.Na szczęście obawy okazały się mocno przesadzone.Ostatecznie z pierwszego składu nie wyjechała tylkojedna tancerka, która często odnosiła kontuzje, ale i ją pózniej zaproszono na nowojorską premierę.Wizy, przelot, zakwaterowanie i wyżywienie oraz wynagrodzenia w USA załatwiał Wiktor Kubiak.Pomogła mu w tym przyjazo z ówczesną attache kulturalną ambasady Stanów Zjednoczonych w Polsce.Razem z artystami za ocean zabrało się kilkadziesiąt osób w ogóle niezwiązanych z przedstawieniem,m.in.krewni i znajomi aktorów.Wielu z nich, oczywiście, nie wróciło potem do Polski.Także Edyta, wyjeżdżając z kraju, wierzyła, że zostanie w Ameryce na zawsze.W Nowym Jorku wszyscyzostali zakwaterowani w luksusowym apartamentowcu przy Times Sąuare.Większośd osób mieszkała wdwu- lub trzyosobowych pokojach.Edyta w apartamencie Wiktora Kubiaka.Miała u niego do dyspozycjiosobną linię telefoniczną.Przez sześd tygodni trwały gorączkowe przygotowania do spektaklu.Janusz Józefowicz dwoił się i troił,żeby wycisnąd z aktorów jak najwięcej.Organizował nielegalne próby w pokojach i na korytarzach, aleszybko wyszły one na jaw.Gdy się występuje na Brodwayu, można bowiem pracowad tylko na terenieteatru i to wyłącznie w określonych godzinach, płacąc aktorom i personelowi technicznemu ściśleokreślone stawki.Janusz Józefowicz dostał ostrzeżenie: jeśli praca na boku się powtórzy, cały zespółbędzie musiał wrócid do domu.Pierwsze przedstawienie z publicznością odbyło się 26 marca 1992 r.Oficjalna premiera 16 kwietnia, wdrugiej co do wielkości sali na Broadwayu - mieszczącym 1600 widzów Minsoff Theatre.- Pracowaliśmy tam ze wspaniałymi muzykami.Na przedpremierowych przedstawieniach salawypełniona była po brzegi.I to nie Polonią, tylko Amerykanami.Dostawaliśmy owacje na stojąco,bisowaliśmy.Wszystko zapowiadało się świetnie - opowiada Monika Ambroziak, artystka pierwszegoskładu musicalu.- Niektórzy Amerykanie pracujący przy Metrze byli na tyle przekonani o sukcesiespektaklu, że spodziewali się z niego krociowych zysków.Na to konto pozaciągali nawet kredyty!W dniu premiery, artyści poszli na bankiet zorganizowany dla nich w Central Parku.Ale radośd z udanegoprzedstawienia mieszała się z niepokojem o pierwsze recenzje.Wszyscy z niecierpliwością czekali, conapisze poranna prasa, a przede wszystkim krytyk New York Times'a Frank Rich.On był wtedywyrocznią.Od tego, co opublikował, zależał dalszy los wszystkich przedstawieo na Broadwayu.Nic dziwnego, że Kubiak o północy opuścił bankiet i poszedł pod redakcję New York Times'a po gorącyegzemplarz dziennika.Recenzja Richa była druzgocąca:,Jak się mówi po polsku fiasko ? Jakkolwiek brzmi to słowo, nawet ono nie odda tego wyjątkowegodoświadczenia, jakim jest warszawski musical.Przygnębiające i poruszające Metro chwilami wydaje sięwzorowad na dziesięd razy kopiowanej nielegalnie kasecie z Zlinowej wersji broadwayowskiegoprototypu, na którą ktoś przez pomyłkę nagrał fragment Hair
[ Pobierz całość w formacie PDF ]