[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słowa pozwalają na wszystko.Aleobraz jest jak okno prowadzące wprost do najskrytszej tajni twojego serca.A tutajwybudowałaś jedynie mnóstwo małych okienek do serduszka pełnego obrazów innychmodnych malarzy.- Podszedł do mnie i wziął jeden z abstrakcyjnych obrazów, któryniedawno namalowałam w domu.- Tutaj mówisz coś o Nicholsonie albo Pasmorze.Nie osobie.Posługujesz się aparatem fotograficznym.Malowanie czy-imś stylem jest podobnie jak trompe-l oeil rodzajem fotografa na manowcach.Tutajpo prostu fotografujesz.To wszystko.- Nigdy się nie nauczę - powiedziałam.- Chodzi o to, żeby się oduczyć.Już prawie skończyłaś naukę.Reszta to szczęście.Nie, trochę więcej niż szczęście.Odwaga.Cierpliwość.Rozmawialiśmy długie godziny.To znaczy, on mówił, a ja słuchałam.Przypominało to wiatr i światło słoneczne.Rozwiał wszystkie pajęczyny.Na wszystkorzucił blask.Teraz, kiedy zapisuję to, co powiedział, wydaje się to tak oczywiste.Ale rzeczpolega na sposobie, w jaki się wypowiada.Jest jedyną znaną mi osobą, która zawsze zdaje sięmówić to, co naprawdę myśli, kiedy mówi o sztuce.Gdyby pewnego dnia okazało się, że taknie jest, odczułabym to jako świętokradztwo.Jest jeszcze sprawa tego, że on jest dobrym malarzem i wiem, że pewnego dnia staniesię bardzo sławny, co wpływa na mnie bardziej niż powinno.Nie tylko to, czym jest, ale i to,czym będzie.Pamiętam, że pózniej powiedział (znowu profesor Higgins): - Zresztą i tak niemasz najmniejszej szansy.Jesteś zbyt ładna.Twoim przeznaczeniem jest raczej sztukamiłości niż miłość sztuki.- Idę do parku Hamstead Heath, żeby się utopić - powiedziałam.- Nie powinnaś wychodzić za mąż.Już raczej mieć tragiczny romans.Wyciąć sobiejajniki.Coś takiego.- I tu obrzucił mnie jednym z tych swoich szatańskich spojrzeń z kącikówoczu.Ale w spojrzeniu tym było także coś z przestraszonego małego chłopca.Jakbypowiedział coś, czego, jak sądził, nie powinien był powiedzieć, tylko po to, żeby zobaczyćmoją reakcję.I nagle wydał się dużo ode mnie młodszy.Tak często wydaje się młody, nie potrafię tego wytłumaczyć.Może dlatego, że zmusiłmnie do przyjrzenia się sobie i zobaczenia, że wierzę w to, co stare i sztywne.Ludzie, którzynas uczą, wpychają w nas stare idee, stare poglądy, stare sposoby.Jakby zasypywali roślinykolejnymi warstwami starej ziemi; nic dziwnego, że biedactwa tak rzadko przebiją się do góryświeże i zielone.Ale G.P.to się udało.Przez długi czas nie rozpoznawałam tej jego cechy, świeżejzieloności pędu.Ale teraz rozpoznaję.24 pazdziernikaKolejny zły dzień.Postarałam się, żeby był zły również dla Kalibana.Czasami irytujemnie tak bardzo, że mam ochotę na niego wrzeszczeć.Zawsze taki godny szacunku, spodniezawsze z kantem, koszule zawsze czyste.Naprawdę myślę, że czułby się znacznie lepiej wkrochmalonych kołnierzykach.Tak absolutnie niewspółczesny.I ciągle stoi.Jest najbardziejzapalonym staczem, jakiego kiedykolwiek spotkałam.I zawsze na twarzy ta mina typubardzo-mi-przykro, co - zaczynam sobie zdawać sprawę - ma wyrażać zadowolenie.Czystąradość z powodu tego, że ma mnie w swojej mocy, że każdego dnia może mi się przyglądać.Nie obchodzi go, co mówię, co czuję - moje uczucia nie mają dla niego znaczenia - liczy siętylko fakt, że mnie ma.Mogłabym przez cały długi dzień wykrzykiwać wyzwiska pod jego adresem, niemiałby nic przeciwko temu.Chodzi mu tylko o moją osobę, mój wygląd, mojąpowierzchowność, nie o moje emocje, mój umysł czy duszę, czy nawet o moje ciało.O nicludzkiego.Jest kolekcjonerem.To przyczyna jego wewnętrznej martwoty.Najbardziej irytujemnie jego sposób mówienia.Posługuje się wyłącznie kliszami, i to tak staroświeckimi, jakbyspędził calusieńkie życie w towarzystwie ludzi po pięćdziesiątce.Dzisiaj przy obiedziepowiedział: Zasięgnąłem informacji w związku z tymi płytami, na które przyjęlizamówienie.A ja na to: Dlaczego nie powiesz po prostu: pytałem o te płyty, którezamówiłaś? On na to: Wiem, że moja angielszczyzna nie jest poprawna, ale staram się.Nieprotestowałam.To go najlepiej określa.Musi być poprawny, musi robić to, co uchodziło za odpowiednie czy przyjemne , zanim jeszcze oboje przyszliśmy na świat.Wiem, że to żałosne, wiem, że jest ofiarą nieszczęsnego nonkonformistycznego świataprzedmieścia i nieszczęsnej klasy społecznej, straszliwej, nieśmiałej, naśladowczej klasy zpogranicza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]