[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie ma \adnego ale - syknął Chuck, wskazując Herbowi, by się ruszył.- Myjesteśmy ju\ historią.A teraz jazda stąd.Drzwi zamknęły się za nimi cicho, a Mandy i Josh zostali sami.Sami z muzyką,błyskającymi światłami i miłością.Josh kątem oka zauwa\ył wychodzącą ekipę telewizyjną i lekkim skinieniem głowyodpowiedział na wyciągniętą w jego kierunku rękę Chucka, z palcami rozsuniętymi na znakzwycięstwa.Sięgnął za siebie po rękę Mandy, ścisnął mocno i przytulił ją jeszcze bardziej.- Nareszcie sami - wyszeptał jej do ucha.Ich ekstatyczny taniec powoli ustawał.Zatrzymał ją w końcu w bezruchu, w pełni ufną w siłę jego ramienia.Jej usta, lekko rozchylone z emocji, wyszeptały w końcu:- Czy zamierzasz w tej sytuacji przeprowadzić swój niegodziwy plan, mój ksią\ę?Dobrze znany uśmiech, który nauczyła się ju\ kochać, powoli wykwitł na twarzyJosha.Puścił ju\ jej rękę i chwytając łagodnie pod kolanami podniósł w górę.- Zamilknij kobieto i kieruj mnie w stronę schodów - odpowiedział, wtulając się w jejszyję.Policzki Mandy płonęły.- Kocham cię, Josh, czy jak ci tam w końcu na imię.Josh zatrzymał się na najni\szym stopniu spiralnych schodów, prowadzących na górędo sypialni.- Jestem Josh Philips, panno Amando Elisabeth Tremaine, a wkrótce równie\ Philips.Kocham cię bardziej, ni\ myślałem, \e mo\na kogoś pokochać.- Jeśli to propozycja, panie Philips, to przyjmuję ją - stwierdziła cicho Mandy.Pochyliła się nieco i pocałowała go delikatnie i uwodzicielsko, uśmiechając się zzadowoleniem.Josh stał tak jeszcze przez chwilę, dając Mandy ostatnią szansę na zmianę swejdecyzji.W końcu pokonany pragnieniem, by znalezć się koło niej, wziąć wszystko, co będziemu chciała dać i ofiarować to, co chciał jej od dawna podarować, zaczął powoli wchodzić poschodach.- Co tu się do Ucha dzieje? Joshua! Niech cię piekło pochłonie, Josh, gdzie jesteś?Josh zamarł nagle w bezruchu, z nogą uniesioną nad kolejnym stopniem.Tato! Jegomózg nie przyjmował tego do wiadomości, kiedy podświadomie potrząsał przecząco głową.To nie mo\e być jego ojciec, po prostu nie mo\e.Nie w tej chwili, na Boga, to niemo\liwe.- Josh? - Mandy odchyliła nieco głowę, by spojrzeć w oczy, które tak kochała.- Josh,puść mnie.To boli.Dopiero po chwili Josh zdał sobie sprawę, \e instynktownie przycisnął Mandymocniej do siebie, jakby w ten sposób mógł zapobiec temu, co miało zaraz nastąpić.Zrobiłkrok do tyłu, a\ stanął znowu na dywanie.- Przepraszam za wszystko - wyszeptał.Opuścił ją delikatnie na dywan, tu\ kołosiebie.Mandy zaś poczuła przedziwną pustkę niespełnienia.W końcu Matthew Philips znalazł wyłącznik i pokój został zalany jasnym światłem.Rozejrzał się dokoła.Najpierw zwrócił uwagę na mrugające, kolorowe światła i romantycznąmuzykę, na koniec zatrzymał wzrok na wyraznie zaniepokojonej, młodej, rudowłosejdziewczynie, przytulonej bojazliwie do jego syna.- Wygląda na to, \e w czymś przeszkodziłem, prawda, synu? - powiedział ze złością.Przeszedł szybko przez pokój i wyłączył magnetofon, likwidując resztki romantycznegonastroju, który Lois z takim trudem stworzyła.- Mam tylko nadzieję, \e przyjechałem naczas.Mandy potrząsnęła głową, czując dziwnie niepokojące mrowienie na plecach.- Na czas? Kim jest ten człowiek, Josh? Dlaczego zwraca się do ciebie per synu? Josh,powiedz wreszcie, o co tu chodzi!- Nazywam się Matthew Philips, panno Tremaine - przedstawił się, podchodząc donich z wyciągniętą ręką.Mandy, z uprzejmości, wyciągnęła automatycznie swoją.- Zprzykrością muszę powiedzieć, \e jestem ojcem Josha.Mo\e usiądziemy na kanapie, bowygląda na to, \e nie unikniemy małej pogawędki.Mandy spojrzała pytająco na swego partnera.- Josh? - Obejmująca ją ręka zesztywniała wyraznie, a oczy zamknęły się z rezygnacją.- Zróbmy lepiej tak, jak mówi, Mandy.Nie tylko ty masz tendencje dodramatyzowania.Wygląda na to, \e ojciec zdecydował się zagrać tu główną rolę.Prawda,tato? - Posłał ojcu złe spojrzenie.- Zamknij się, Josh - odciął się ojciec.- Panno Tremaine.Mandy? - zachęcił,wskazując ręką kanapę.Mandy pierwsza podeszła do kanapy, omijając po drodze dyskotekowy sprzęt iplątaninę kabli.Przysiadła nerwowo w samym rogu.- Josh? - W jej oczach malowała się prośba, by usiadł koło niej i pocieszył ją, \ewszystko będzie w porządku.On jednak, z rękoma wciśniętymi mocno w kieszenie,wpatrywał się tylko nie widzącym wzrokiem w szczelnie zasłonięte okno.Matt tak\e nie usiadł, spacerował tam i z powrotem, z lekko przechyloną głową, jakbystudiował roślinne motywy na dywanie.Podobieństwo między nimi jest uderzające, pomyślała Mandy w odrętwieniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]