[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Boba Fett pro-wadziÅ‚ interesy z odra¿aj¹cym pajêczarzem od doSæ dawna, bywiedzieæ, ¿e ten nie potrafi siê oprzeæ korzystnej ofercie kupna,niezale¿nie od tego, czy oferowany obiekt jest mu potrzebny, czynie.Jego pajêczyna byÅ‚a prawdziwym cmentarzyskiem uszkodzo-nych miêdzygwiezdnych statków i innych martwych skorup.Nawetprymitywni Jawowie, którzy trudnili siê handlem porzuconymi Smie-ciami i u¿ywanymi robotami, robili to z mySl¹ o zysku.TymczasemKud ar Mub at najwyraxniej w Swiecie po prostu lubiÅ‚ gromadziænajrozmaitsze przedmioty, wplataj¹c je w swój dryfuj¹cy w prze-strzeni dom, wysnuty z wÅ‚asnych wnêtrznoSci.Nie wszystkie nabytki byÅ‚y jednak bezwartoSciowe; Boba FettbyÅ‚ tego pewien.To, co mógÅ‚ zobaczyæ na powierzchni, stanowiÅ‚ozapewne tylko swojego rodzaju ochronny kamufla¿.Nie ka¿demudobrze szÅ‚o w kontaktach z pajêczarzem; tych kilka razy, kiedyBoba Fett miaÅ‚ okazjê zajrzeæ w gÅ‚¹b pajêczyny, dostrzegÅ‚ praw-dziwe skarby, które mniej fortunni kontrahenci Kud ara Mub atamusieli pozostawiæ w tym miejscu, by uregulowaæ dÅ‚ugi, jakie mie-li u pajêczarza.Chyba lepiej ju¿ byÅ‚o zgubiæ wÅ‚asn¹ skórê ni¿ pró-bowaæ go oszukaæ.PoÅ‚yskuj¹cy sÅ‚abym zielonkawym SwiatÅ‚em kr¹g ukazaÅ‚ siê napowierzchni pajêczyny w miejscu, gdzie znajdowaÅ‚ siê dok cumow-niczy.Jeden z podkomponentów Kud ara Mub ata o ile Boba Fettdobrze pamiêtaÅ‚, nazywaÅ‚ siê Sygnalista byÅ‚ fosforyzuj¹cym za-wi¹zkiem, dostatecznie dÅ‚ugim, by otoczyæ jedn¹ z koñcówek pajê-czyny swoim jarz¹cym siê, wê¿opodobnym ciaÅ‚em.Kud ar Mub atwyposa¿yÅ‚ ten zawi¹zek w szcz¹tkow¹ inteligencjê, dziêki której4 Mandaloriañska zbroja 49potrafiÅ‚ bÅ‚yskaæ prostym kodem naprowadzaj¹cym, by sprowadziænadlatuj¹ce statki do l¹dowiska.Inna grupa podkomponentów, uÅ‚o-¿ona w wachlarz wewn¹trz pulsuj¹cego SwiatÅ‚em okrêgu, pozba-wiona byÅ‚a nawet tej Sladowej iloSci mocy umysÅ‚owych.Jedyne, copotrafiÅ‚y, to wyczuæ podchodz¹cy do l¹dowania statek i jak mackitrendriañskiego wnykokwiatu zÅ‚apaæ go pewnym chwytem, dopa-sowuj¹c SciSle i bezpiecznie do portu wejSciowego pajêczyny.BobaFett nienawidziÅ‚ tych bezmózgich wyrostków, z ich ruchomymi Å‚u-skami, chroni¹cymi przez mrozem pró¿ni, które przypominaÅ‚y po-rdzewiaÅ‚¹ zbrojê.PowiedziaÅ‚ kiedyS Kud arowi Mub atowi, ¿e jeSlikiedykolwiek zauwa¿y choæby jedn¹ Å‚uskê przylepion¹ do kadÅ‚ubaswojego statku po opuszczeniu pajêczyny, zawróci i wytnie wszyst-kie zawi¹zki krótkozasiêgowym promieniem naprowadzaj¹cym.Kud ar Mub at odczuÅ‚by to bardzo boleSnie byÅ‚ poÅ‚¹czony z ka¿-dym elementem pajêczyny wi¹zk¹ neurowłókien.Fett wyÅ‚¹czyÅ‚ silniki Niewolnika I , pozwalaj¹c, by stateksam¹ siÅ‚¹ rozpêdu powoli i spokojnie przycumowaÅ‚ do doku pajê-czyny.Wewn¹trz Swietlnego pierScienia koñcówki zawi¹zkówmocuj¹cych zaczêÅ‚y siê rozwijaæ, przyjmuj¹c odpowiedni¹ pozy-cjê; podkomponenty budziÅ‚y siê z rozmarzonego półsnu. Ach, mój drogi Fett! powitaÅ‚ go piskliwy gÅ‚os, gdy wygra-moliÅ‚ siê z ciasnego doku do w¹skiego korytarza prowadz¹cego downêtrza pajêczyny. Jaka¿ to rozkosz móc znowu ciê zobaczyæ.Po tak przeraxliwie dÅ‚ugim czasie od naszego ostatniego. Oszczêdx sobie tej gadki. Boba Fett podniósÅ‚ wzrok i zo-baczyÅ‚ nad czubkiem swojego heÅ‚mu jeden z ruchomych wyrost-ków gÅ‚osowych Kud ara Mub ata podkomponent, przypomina-j¹cy prymitywne usta, oplecione poÅ‚yskuj¹cym sznurem włókien.Pajêczarz musiaÅ‚ go wysnuæ niedawno, bo jedwabiste neurowłók-na byÅ‚y nadal biaÅ‚e i nieska¿one gromadz¹cym siê od stuleci w pa-jêczynie brudem. PrzyleciaÅ‚em w interesach, a nie po to, by æwi-czyæ sztukê konwersacji.Wyrostek gÅ‚osowy podreptaÅ‚ po włóknistym suficie tunelu.Par¹maleñkich szczypiec nawijaÅ‚ na siebie jak na szpulkê ci¹gn¹ce siêza nim pasmo włókna Å‚¹cz¹cego go z pajêczyn¹, próbuj¹c dotrzy-maæ kroku Å‚owcy. Ach, doprawdy, to ten sam dobrze mi znany Å‚owca nagród,którego tak jasno i ¿ywo zachowaÅ‚em w pamiêci.Jaki¿ smutek mnieogarnia, kiedy pomySlê, ¿e tak dÅ‚ugo byÅ‚em pozbawiony przyjem-noSci rozkoszowania siê twoim zwiêzÅ‚ym i czaruj¹cym dowcipem.50Fett nie odpowiedziaÅ‚.PrzeciskaÅ‚ siê pomiêdzy Scianami tune-lu, którego spleciona tkanka uginaÅ‚a siê pod ciê¿arem jego butów.Gdziekolwiek dotkn¹Å‚ Scian grub¹ rêkawic¹, zmarszczki rozbÅ‚y-skuj¹cych jak iskry synapsów rozchodziÅ‚y siê w coraz bledsze kon-centryczne krêgi, jak od kamienia wrzuconego w wypeÅ‚niony fos-foryzuj¹cym planktonem ocean.Kilka zawi¹zków Swietlnych,mÅ‚odszych braci Sygnalisty pulsuj¹cego SwiatÅ‚em na zewnêtrznejpowierzchni pajêczyny, zapalaÅ‚o siê przed nim i gasÅ‚o, gdy je mijaÅ‚.Fett przypuszczaÅ‚, ¿e kiedy Kud ar Mub at nie ma goSci, to pajê-czyna nie jest oSwietlona.Pajêczarz nie potrzebowaÅ‚ SwiatÅ‚a, byporuszaæ siê we wnêtrzu wysnutej z wÅ‚asnej tkanki konstrukcji. A otó¿ i on w caÅ‚ej okazaÅ‚oSci! ten sam gÅ‚os, metalicznyjak rozdzierane arkusze blachy, zabrzmiaÅ‚ tu¿ przed nim, gdy schyliÅ‚gÅ‚owê pod nawisem jedwabistej tkanki. WiedziaÅ‚em, ¿e powró-cisz w aureoli zasÅ‚u¿onego sukcesu. SÅ‚owa brzmiaÅ‚y teraz gÅ‚o-Sniej, wypowiadane wÅ‚asnymi ustami Kud ara Mub ata, bez po-Srednictwa wyrostka gÅ‚osowego. Nie mo¿na doprawdy zarzuciæci braku chwalebnej punktualnoSci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]